Teodycea
Pewien człowiek, widząc świat pełen okrucieństwa, uniósł swoją gorycz
ku niebu: „Panie, czemu pozwalasz na cierpienie, i głód niewinnych?
Czemu nie stworzysz czegoś, co temu zaradzi?” Bóg odpowiedział: „Stworzyłem przecież ciebie.”
Boża pomoc na pustyni
Pewien człowiek zabłądził na pustyni. Później, opisując to przeżycie
swym
przyjaciołom, opowiedział, jak z czystej rozpaczy uklęknął i wołał do
Boga
o pomoc. „Czy Bóg odpowiedział na twe modły?” zapytano go. „Och nie. Zanim zdążył, pojawił się jakiś badacz i pokazał mi drogę.”
Kradzież
Pewien człowiek zgubił siekierę. Podejrzewał o kradzież syna sąsiada,
zaczął go obserwować. Syn sąsiada chodził tak, jakby ukradł siekierę,
miał taki wyraz twarzy, jakby ją ukradł, jego ruchy i postawa, i wszystko,
co robił, było takie, jak u człowieka, który ukradł siekierę.
Po kilku tygodniach człowiek odnalazł swoją siekierę w rowie za swoim
domem. Raz jeszcze przyjrzał się synowi swojego sąsiada i nie dostrzegł
w jego zachowaniu nic takiego, co jest właściwe złodziejom siekier.
Jak odróżnić dzień od nocy?
Pewien Guru spytał swoich uczniów, w jaki sposób mogą określić, kiedy
kończy się noc, a zaczyna dzień. Jeden powiedział: „Gdy widzę w
oddali zwierzę i mogę powiedzieć, czy to krowa, czy koń.” „Nie” , rzekł
guru. „Gdy patrząc na drzewo w oddali, można powiedzieć, czy jest to
drzewo neem czy mango.” „Znów źle” , rzekł guru. „No więc w jaki
sposób?” spytali uczniowie. „Gdy spojrzawszy w twarz jakiegoś człowieka,
rozpoznasz w nim brata; gdy spojrzysz w twarz jakiejś kobiety i zobaczysz
w niej siostrę. Jeśli nie będziesz mógł tego uczynić, niezależnie od
tego, jaki czas wskazuje słońce, oznacza to, ze nadal panuje noc.
Pewien ateista spadł ze skały. Zsuwając się w dół, złapał gałąź małego drzewka. I zawisł tak, pomiędzy niebem nad sobą i skałami tysiąc stóp niżej, wiedząc, że długo tak nie wytrzyma.
Wtedy przyszedł mu do głowy pomysł. ” Boże” , wykrzyknął z całej siły.
Cisza. Nikt nie odpowiedział.
„Boże” , krzyknął znowu. „Jeżeli istniejesz, ocal mnie, a obiecuję, że będę w Ciebie wierzył i innych uczył wiary” .
Znowu cisza. Wtem omal nie puścił gałęzi, słysząc potężny głos, rozbrzmiewający echem w wąwozie: ” Wszyscy mówią to samo, gdy tylko potrzebują pomocy” .
„Nie, Panie, nie” , wykrzyknął człowiek z iskierką nadziei. „Nie jestem taki, jak inni. Czy nie widzisz, że już zacząłem wierzyć, słysząc twój głos mówiący do mnie. Ocal mnie tylko, a ja będę głosił Twe imię po wszystkich krańcach Ziemi” .
„Dobrze,” rzekł głos.„Ocalę cię. Puść gałąź” .
„Puść gałąź?” zawołał oszalały człowiek. „czy myślisz, że zwariowałem?”.
Trzy opatrznościowe łódki
Kapłan siedział przy swoim biurku koło okna, przygotowując kazanie o
opatrzności, gdy usłyszał coś, co brzmiało jak wybuch. Wkrótce ujrzał
ludzi biegających w panice tam i z powrotem; okazało się, że pękła tama,
rzeka wezbrała i ludzie się ewakuowali.
Kapłan zobaczył, że woda zaczyna już płynąć niżej położonymi ulicami
miasta. Trochę trudno przyszło mu opanować ogarniająca go panikę, ale
powiedział sobie: „Oto jestem tu, przygotowując kazanie o opatrzności
i dana jest mi okazja, aby wprowadzić w czyn to, o czym mówię wiernym.
Nie ucieknę, tak jak reszta. Zostanę tutaj ufny, ze Boża opatrzność
mnie ocali” .
Gdy woda sięgała okna, podpłynęła łódź pełna ludzi. „Wskakuj ojcze” ,
krzyczeli. „O nie, moje dzieci:, rzekł kapłan z ufnością. „Wierzę, że
Boża opatrzność mnie uratuje” .
Wdrapał się jednak na dach, a gdy woda znów się podniosła, nadpłynęła
następna łódź pełna ludzi nawołujących, by ksiądz się do nich przyłączył.
I kapłan znów odmówił. Teraz wspiął się na szczyt dzwonnicy. Gdy woda
zaczęła mu sięgać kolan, przypłynął oficer w motorówce wysłany, aby
ratować księdza. „Nie, dziękuję” rzekł kapłan ze spokojnym uśmiechem.
„Widzi pan, ufam Bogu. On mnie nie zawiedzie” . Kiedy kapłan utonął i
poszedł do nieba, od razu zaczął się skarżyć do Boga. „Wierzyłem Ci.
Dlaczego nic nie uczyniłeś, żeby mnie ratować?” . ” No cóż” , odparł Bóg.
„Wiesz, wysłałem ci te trzy łódki” .
Czterech mnichów łamie obietnicę milczenia
Czterech mnichów zdecydowało się schronić w ciszy na miesiąc.
Zabrali się do tego prawidłowo, ale po pierwszym dniu, jeden z nich
powiedział: „Zastanawiam się, czy zamknąłem drzwi mojej celi w klasztorze,
zanim wyruszyliśmy” .
Inny odparł:” Ty głupcze. Postanowiliśmy zachować ciszę przez miesiąc,
a ty teraz złamałeś to postanowienie” . Trzeci zawołał: „A ty? Ty
też je złamałeś” . Czwarty powiedział:” Bogu dzięki, że jestem jedynym,
który się oparł pokusie”
Przyjaźń
W czasie przerwy w bitwie pewien żołnierz przyszedł do oficera z prośbą
o pozwolenie na przyniesienie z pola bitwy swojego przyjaciela. ” Odmawiam” ,
rzekł oficer. ” Nie chce, żebyś ryzykował życie dla człowieka, który
prawdopodobnie już nie żyje” . Żołnierz odszedł, aby wrócić po godzinie
śmiertelnie ranny niosąc ciało swego przyjaciela. Oficer wpadł we wściekłość.
” Mówiłem ci, że nie żyje. Teraz straciłem was obu. Powiedz, czy warto
było iść, by przynieść ciało?” Umierający odrzekł:” O tak. Gdy
do niego dotarłem, żył jeszcze. I powiedział do mnie: „Jack, wiedziałem,
że przyjdziesz.„
Rabin nie naśladuje nikogo
Kiedy młody rabin objął urząd po ojcu, wszyscy zaczęli mu mówić, jak
zupełnie jest do niego niepodobny.
„Wprost przeciwnie” , odpowiedział młody człowiek. „Jestem dokładnie
taki sam jak staruszek. On nikogo nie naśladował. I ja nikogo nie naśladuję.„
Pomyłka biskupa Wrighta
Wiele lat temu pewien biskup ze wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych
złożył wizytę w małymi miasteczku. Żeby mogli skorzystać z jego mądrości
i doświadczenia. Po kolacji rozmowa przeszła na temat końca cywilizacji
i biskup twierdził, że nie może być on daleko. Jednym z powodów, które
przytoczył, było to, że wszystko w przyrodzie zostało odkryte i wszystkie
możliwe wynalazki dokonane.
Prezydent grzecznie się z tym nie zgodził. Jego zdaniem, powiedział,
ludzkość jest na progu nowych wspaniałych odkryć. Biskup rzucił prezydentowi
wyzwanie, żeby wymienił jedno. Prezydent powiedział, że spodziewa się,
iż za następne około pięćdziesięciu lat ludzie nauczą się latać.
Przyprawiło to biskupa o atak śmiechu. „Bzdury, mój drogi człowieku” ,
wykrzyknął, ” jeśliby zamiarem Boga było, żebyśmy latali, byłby zaopatrzył
nas w skrzydła. Latanie jest zarezerwowane dla ptaków i aniołów.”
Biskup nazywał się Wright. Miał dwóch synów o imionach Orville i Wilbur – wynalazców pierwszego samolotu.
Budda i bandyta
Pewnego razu zagroził Buddzie śmiercią bandyta zwany Angulimal. „Bądź
zatem łaskaw spełnić moje ostatnie życzenie” , powiedział Budda. „Odetnij
tę gałąź z tego drzewa.”
Jedno ciecie mieczem i było zrobione! „Co teraz?” zapytał bandyta. „Teraz
spróbuj przyłożyć tą gałąź, żeby nie było śladu odcięcia.” Bandyta roześmiał
się. „Musisz być szalony, jeśli uważasz, że ktokolwiek może to zrobić.”
„Wprost przeciwnie, to ty jesteś szalony, jeśli sądzisz, że jesteś potężny,
bo możesz ranić i niszczyć. To jest zadanie dla dzieci. Wielcy wiedzą
jak tworzyć i leczyć.„
Mantra
Wyznawca uklęknął, by zostać przyjętym na ucznia. Guru wyszeptał mu
do ucha świętą mantrę, ostrzegając go przed wyjawieniem jej komukolwiek.
„Co się stanie, jeśli to zrobię?” zapytał wyznawca. Powiedział guru:
„Ten, komu powiesz mantrę będzie wyzwolony z więzów niewiedzy i cierpienia,
lecz ty sam będziesz wykluczony z grona uczniów i będziesz cierpiał
potępienie.” Skoro tylko usłyszał te słowa, wyznawca popędził na rynek,
zgromadził wokół siebie wielki tłum i powtórzył świętą mantrę, tak,
żeby wszyscy słyszeli. Uczniowie donieśli o tym guru i zażądali, żeby
człowiek ten został wyrzucony z klasztoru za nieposłuszeństwo. Guru
uśmiechnął się i powiedział: „On nie potrzebuje niczego, czego ja mogę
nauczyć. Jego działanie pokazało, że on sam jest guru!”
Gwiazda nad górą
Był raz bardzo surowy człowiek, który nic nie brał do jedzenia i picia,
gdy słonce było na niebiosach. Jakby na znak aprobaty nieba dla jego
surowego trybu życia, błyszcząca gwiazda świeciła na szczycie pobliskiej
góry, widoczna dla wszystkich w pełnym świetle dziennym, chociaż nikt
nie wiedział, co ja tam sprowadziło. Pewnego dnia mężczyzna postanowił
wspiąć się na górę. Mała dziewczynka ze wsi nalegała, żeby z nim iść.
Dzień był ciepły i wkrótce obydwoje poczuli pragnienie. Mężczyzna namawiał
dziecko do napicia się, ale nie chciało, o ile on również się nie napije.
Biedak był w kłopocie. Nie chciał przerwać swego postu, lecz nie mógł
znieść, że dziecko cierpi z pragnienia. W końcu napił się. A dziecko
wraz z nim. Przez długi czas nie śmiał spojrzeć w niebo, bo obawiał
się, że gwiazda zniknęła. Więc wyobraźcie sobie jego zdziwienie, gdy
spojrzawszy na szczyt zobaczył dwie gwiazdy.
Sokrates oczekując w wiezieniu poranka swojej egzekucji, słyszał, jak jego współwięzień opiewał piękną pieśń. Sokrates błagał go, żeby go nauczył tych słów.
„Dlaczego?” zapytał śpiewak.
„Żebym mógł umrzeć znając jedną rzecz więcej” , padła odpowiedź wielkiego człowieka.
„Białe czy czarne?”
Pasterz pasł owce, gdy jakiś przechodzień powiedział: „Masz ładne
stado owiec. Czy mógłbym cie coś o nich zapytać?” „Oczywiście” ,
powiedział pasterz. Rzekł mężczyzna: „Jaką odległością twoim zdaniem,
pokonują co dzień twoje owce?” „Które, białe czy czarne?” „Białe” „Cóż, białe pokonują około cztery mile dziennie.” „A czarne?” „Czarne też.” „A ile trawy twoim zdaniem zjadają dziennie?” „Które,
białe czy czarne?” „Białe.” „Cóż, białe zjadają
około cztery funty trawy dziennie.” „A czarne?” „Czarne
też.”
„A ile wełny według ciebie dają na rok?” „Które, białe
czy czarne?” „Białe.” „No, według mnie białe dają
jakieś sześć funtów wełny co roku w porze strzyżenia.” „A
czarne?” „Czarne też.” Przechodzień był zaintrygowany. „Można spytać, dlaczego masz ten
zwyczaj dzielenia swoich owiec na białe i czarne, za każdym razem, gdy
odpowiadasz na moje pytanie?” „No cóż, to całkiem naturalne.
Widzi pan, białe są moje.” „Aha! A czarne?” „Czarne
też” , rzekł pasterz.
Dziewczynka spoznila sie, wracajac ze szkoly do domu, więc matka zaczęła ja ganić. W końcu zapytala: Dlaczego sie spóźnilas? Musiałam pomoc jednej dziewczynce, która miala klopoty No I co zrobilas, zeby jej pomoc? Po prostu usiadlam I pomoglam jej płakaćc.
Kupując nasiona, nie owoce
Pewna kobieta śniła, że weszła do nowiutkiego sklepu na rynku i ku swemu
zdziwieniu zobaczyła Boga za ladą. -Czy mogę kupić to co chcę?” ” Wszystko,
co tylko chcesz” , rzekł Bóg. Ledwie ośmielając się wierzyć własnym uszom,
kobieta postanowiła poprosić o najlepsze rzeczy, o których człowiek
może tylko marzyć. „Chcę pokoju umysłu i miłości, i szczęścia, i mądrości,
i wolności od lęku” . I potem, jakby po namyśle, dodała: „Nie tylko dla
siebie, dla każdego na Ziemi” . Bóg uśmiechnął się. „Myślę, że źle mnie
zrozumiałaś, moja droga” , powiedział: „Nie sprzedajemy tu owoców, tylko
nasiona.„
„Panie, błagam Cię, przebacz mi moje trzy główne grzechy. Pierwszy, ze wyruszyłem na pielgrzymkę do Twoich licznych świątyń, niepomny na Twa obecność w każdym zakątku Ziemi. Drugi, że tak często wołałem do Ciebie o pomoc, zapominając, że Ty bardziej ode mnie troszczysz się o moje dobro; a wreszcie za to, ze jestem tu, aby Cię prosić o przebaczenie wiedząc, że wszystkie nasze grzechy są przebaczone, jeszcze zanim je popełnimy.”
„Za to, co właśnie mamy otrzymać, uczyń nas, Panie, Naprawdę wdzięcznymi” .