Tytuł oryginału: Two Dogmas of Empiricism
Gatunki:
Dogmatami empiryzmu nazywa tu Quine dwie powiązane ze sobą tezy:
1) o istnieniu dychotomii zdań analitycznych i syntetycznych,
2) o istnieniu jednoznacznego związku między zdaniami syntetycznymi a zdarzeniami zmysłowymi, które potwierdzają (lub podważają) te zdania.
Rozróżnienie zdań analitycznych i syntetycznych jest nowoczesną wersją tradycyjnego
podziału prawd na aprioryczne (prawdy rozumu) i aposterioryczne (prawdy o
faktach) oraz na konieczne i przypadkowe. Kantowska definicja analityczności
jako własności tych zdań, które nie orzekają o swoim podmiocie niczego więcej,
niż jest już w tym podmiocie treściowo zawarte, została rozszerzona na zdania
o dowolnej strukturze w sposób następujący: analityczne jest każde i tylko
takie zdanie, które jest prawdziwe na mocy swojego znaczenia, jako syntetyczne
zaś - wszystkie pozostałe.) Do tak rozumianych prawd analitycznych zalicza
się prawdy logiczne, tj. podstawienia prawd logiki (np. Warszawa jest największym
miastem polskim, lub istnieje miasto polskie większe od Warszawy"), a
nadto zdania, które można sprowadzić do prawd logicznych przez zastąpienie
w nich pewnych wyrażeń ich synonimami (np. "Każdy nieżonaty mężczyzna
jest kawalerem"; te pierwsze są bowiem prawdziwe na mocy znaczenia odpowiednich
stałych logicznych, te drugie zaś - na mocy znaczenia występujących w nich
stałych logicznych i pozalogicznych.
Quine kwestionuje możliwość poprawnego zdefiniowania pojęcia analityczności, które odpowiadałoby tym intuicjom: wskazuje na wadliwość definicji już zdefiniowanych i twierdzi, że wszelkie dalsze próby tego rodzaju skazane są na niepowodzenie. Jego obiekcje nie dotyczą wyróżnienia prawd logicznych. NIeprzezwyciężalne troudności napotyka, zdaniem Quine'a, próba wyjaśnienia pojęcia synonimiczności, występującego w określeniu zdań analitycznych drugiego rodzaju. Oto w zarysie jego argumentacja:
1) Synonimiczności nie można zdefiniować jako relacji, która zachodzi między wyrażeniami wtedy, gdy jedno z nich jest zdefiniowane za pomocą drugiego;definiowanie jest bowiem na ogół zajęciem filologów, zakładającym relację synonimiczności jako daną, występującą w znanej praktyce językowej. Poza filologami zajęcie to uprawiają filozofowie, gdy próbują uściślić jakieś filozoficznie ważne pojęcie; nie szukają oni synonimów tego pojęcia (te bowiem musiałyby być równie nieścisłe), lecz jego ścisłych bliskoznaczników, spośród których dokonują wyboru. Jedynym przypadkiem ustalania synonimiczności przez definicję jest przypadek tzw. definicji projektującej, która wprowadza do języka nowe wyrażenie lub nadaje nowe znaczenie pewnemu wyrażeniu; są to jednak - w skali języka jako całości - przypadki rzadkie, spotykane raczej w subjęzykach naukowych; w sytuacjach typowych definiowanie zakłada synonimiczność, nie można jej więc wyjaśniać.
2) Jako kryterium synonimiczności dwu wyrażeń nie może też służyć ich wzajemna
wymienialność we wszelkich kontekstach bez zmiany wartości logicznej tych
kontekstów (tj. wymienialność salva veritate) - nawet wtedy, gdy pominiemy
konteksty, w których dane wyrażenie występuje "niesamodzielnie",
tj. jako składnik pewnego semantycznie prostego zwrotu (jak słowo "kawaler"
w wyrażeniu "kawaleria" czy "kawaler maltański"). Wymienialność
sava veritate wymaga bowiem relatywizacji do języka. W językach, które nie
zawierają wyrażeń modalnych (jak "jest koniecznie, że") i zwrotów
odnoszących się do postaw pozycjonalnych (jak "wierzy, że"; "wątpi,
czy" itp.) wymienialne są dowolne wyrażenia o tej samej denotacji (ekstensji),
niezależnie od ich synonimiczności (tożsamości intencji); w języku takim można,
na przykład, zastąpić w dowolnym kontekście salva veritate wyrażenie liczba
planet" cyfrą "9", mimo, że nie są one synonimiczne (zdanie
"Liczba planet = 9" nie jest analityczne).
Jeśli zaś język zawiera zawiera wyrażenie "jest konieczne, że",
to wymienialność salva veritate jest warunkiem wystarczającym synonimiczności
wyrażeń; po to jednak, by móc rozstrzygnąć, czy dane dwa wyrażenia są w nim
wymienialne, trzeba mieć już dany zbiór zdań analitycznych (np. aby rozstrzygnąć,
czy w zdaniu "Jest konieczne, że każdy kawaler jest kawalerem" można
zastąpić salva veritate drugi egzemplarz słowa "kawaler" wyrażeniem
"nieżonaty mężczyzna", trzeba wiedzieć, czy zdanie "Każdy kawaler
jest nieżonatym mężczyzną" jest analityczne). Zatem w języku takim pojęcie
synonimiczności, które występuje w określeniu zdań analitycznych, samo zakłada
pojecie analityczności.
3) Trudności ze zdefiniowaniem pojęcia zdania analitycznego występują nie tylko w przypadku języków naturalnych, gdzie można by je tłumaczyć wadami znaczeniowymi wyrażeń. W przypadku języków sztucznych są one mniejsze. Praktykowany przez logików opis takich języków w terminach reguł semantycznych czy postulatów znaczeniowych nie unika tych trudności, gdyż określenie zdań analitycznych danego języka jako prawdziwych na mocy wyliczonych reguł semantycznych (czy postulatów znaczeniowych) tego języka nie wyjaśnia pojęcia analityczności. Pojęcie reguły semantycznej czy postulatu znaczeniowego nie ma bowiem określonego znaczenia: nie ma ogólnej definicji zwrotu "X jest regułą semantyczną języka J" (czy "X jest postulatem znaczeniowym języka J"), a tym samym ogólnej definicji zwrotu "X jest zdaniem analitycznym języka J", która wyjaśniałaby pojęcie analityczności.
4) Mogłoby się wydawać, że rozwiązania problemu synonimiczności dostarcza tzw. weryfikacyjna teoria znaczenia. Zgodnie z tą teorią dwa zdania są synonimiczne wtedy i tylko wtedy, gdy nie różnią się co do metody ich empirycznego potwierdzania lub podważania. Uznając wyrażenia składowe zdań za synonimiczne wtedy, gdy są one wzajemnie wymienialne w zdaniach salva significatione, tj. z zachowaniem znaczeń zdań (związków synonimii między rozważamy. Jednakże weryfikacyjna teoria znaczenia zakłada drugi dogmat empiryzmu: radykalny rdukcjonizm, tj. przekładalność każdego zdania na zdanie o bezpośrednim doświadczeniu. Dogmat ten leży u podstaw tezy, że zdania są sprawdzane lub podważane z osobna. Tymczasem, jak pisze Quine, "nasze twierdzenia o świecie stają przed trybunałem doświadczenia nie indywidualnie, lecz zbiorowo": nauka sprawdzana jest zawsze jako całość,a o tym , które z jej twierdzeń składowych odrzucamy w przypadku konfliktu z doświadczeniem, decydują w istocie względy pragmatyczne (głównie zasada minimalizowania zmian).
Zdaniem Quine'a, źródłem trudności, jakie dotąd napotyka empiryzm, jest założenie, że prawdziwość zdań daje się rozłożyć na składnik językowy (konwencjonalny) i faktualny, przy czym w przypadku granicznym składnik faktualny nie ingeruje. Tymczasem, jak pisze gdzie indziej: "Wiedza naszych ojców jest materią utkaną ze zdań [...]. Jest to tkanina szara, biorąca czerń od faktów i biel od konwencji. Nie znajduję jednak rzeczowych powodów, by mniemać, że są w niej nici całkiem czarne lub tez całkiem białe".
Quine zadeklarował się w tej pracy jako zwolennik "empiryzmu bez dogmatu" i pozostaje nim do dziś. Zmienił wprawdzie poglądy w niektórych kwestiach szczegółowych (np. wycofał się z twierdzenia, iż nawet prawa logiki nie sa zabezpieczone przed rewizją w przypadku konfliktu teorii z doświadczeniem). Nie uznał natomiast trafności żadnego spośród argumentów, które przeciwstawiano jego stanowisku w niezliczonych pracach krytycznych. Nie jest w tym jednak odosobniony: zdaniem bardzo wielu filozofów jego krytyka pojęcia analityczności i weryfikacyjnej teorii znaczenia pozostaje nie podważona.
Stosunkowo najsłabszym punktem wywodów Quine'a jest przejście od stwierdzenia, że żadna z zaproponowanych dotąd eksplikacji pojęcia analityczności nei wytrzymuje krytyki, do tezy, że założenie o istnieniu dychotomii zdań analitycznych i syntetycznych jest nie tylko bezpodstawnie przyjęte, ale także fałszywe. Wskazując, że jest to przejście nieuprawnione, można utrzymywać, że analityczność po prostu "czeka" na poprawną definicję. Stanowisko takie pozostaje jednak jałowe póty, póki nie proponuje się nowego rozwiązania problemu; tymczasem wszelkie późniejsze próby rozwiązania go okazały się narażone na zarzuty Quine'a w tej samej mierze, co poprzednie.
Esej Trzeci - The Problem of Meaning in Linguistic - jest nieco zmienionym tekstem odczytu, wygłoszonego na sympozjum lingwistycznym w Ann Arbor w 1951 r. Zawiera on przejrzystą, filozoficzno-metodologiczną rekonstrukcję zadań gramatyka i leksykografa oraz praktykowanego przez nich sposobu realizacji tych zadań.
Znajdujemy tu wiele ważnych obserwacji, argumentów i rozróżnień pojęciowych, respektowanych w całej współczesnej metodologii i filozofii lingwistyki, a sformułowanych po raz pierwszy, lub co najmniej uściślonych, właśnie przez Quine'a. Należy do nich w szczególności:
1) Spostrzeżenie, że znaczeniem wyrażeń językowych zajmuje się w tej samej mierze gramatyk, co leksykograf; ten ostatni ma za zadanie ustalenie znaczeń, pierwszy zaś - ustalanie, które formy posiadają znaczenie. Jednakże z obu tych kontekstów moąna wyeliminować pojęcie znaczenia: z pierwszego - na rzecz pojęcia synonimiczności (leksykograf ustala, które formy są tożsame pod względem znaczenia, tj. synonimiczne), a z drugiego - na rzecz pojęcia sensowności.
2) Wskazanie, że pojęcie wyrażenia sensownego angażuje kłopotliwe filozoficzne pojęcie możliwości: sensowe są nie tylko te wypowiedzi, które miały bądź będą maiły miejsce w danej społeczności (nie budząc reakcji sugerującej ich dziwaczność), ale i te, które mogłyby mieć miejsce w tej społeczności (również bez takiej reakcji). Pojęcia tego nie da się w tym kontekście (podobnie jak analogicznych innych) zinterpretować inaczej niż jako rozszerzenie materiału naszych obserwacji zgodnie z zasadą prostoty praw.
3) Argumentacja na rzecz tezy, że właściwym zadaniem gramatyka jest ustalenie zbioru zdań, a właściwym zadaniem leksykografa - ustalenie relacji synonimiczności między zdaniami; wyróżnianie i opis znaczeniowy składników zdań jest tylko środkiem realizacji tych zadań, koniecznym ze względu na to, że zdań jest neiskończenie wiele, nie można ich więc wyliczyć.
4) Zastosowanie do językoznawczego pojęcia synonimiczności wyników analiz z "Dwóch dogmatów..." wymienialność salva veritate jest zbyt słabym warunkiem synonimiczności, gdy język jest ekstensjonalny, w innych językach natomiast przyjęcie tego warunku prowadzi do swoistego błędnego koła. Brak definicji synonimiczności sprawia, że w istocie problemu leksykografa nie umiemy poprawnie sformułować: nie wiadomo, co do czego leksykograf mógłby mieć lub nie mieć racji.
5) Przypuszczenie, iż bardziej owocna od dwuczłonowej relacji synonimiczności jest, być może, relacja czteroczłonowa, wyrażana przez predykat "a jest bardziej synonimiczne z b, niż c z d" (co zakłada stopniowalność synonimiczności). Nie uniknie się jednak w ten sposób trudności, o której mowa w punkcie 4: nadal trzeba będzie szukać kryterium, a co najmniej definicji tej czteroczłonowej relacji.
Text tego tomu "Identity, Ostension, and Hypostasis, [...] poświęcony jest zagadnieniom ontologicznym i ilustruje charakterystyczny dla Quine'a sposób analizy pojęć i problemów filozoficznych, polegający na rekonstrukcji ich genezy. Omawia się tu rolę identyczności w ostensywnym wprowadzaniu do języka terminów indywiduowych, wyróżniających duże przedmioty czasoprzestrzenne (jak Wisła). następnie wskazuje się na analogie między tą procedurą a ostensywnym wyjaśnianiem terminów ogólnych (jak "czerwony"): w obu przypadkach łączy się konkretne części w konkretną całość. Fałszywa analogia prowadzi natomiast do akceptacji uniwersaliów jako bytów abstrakcyjnych (jak kwadratowość czy klasa kwadratów).
Niezależnie od tej genezy przedmioty abstrakcyjne są być może, nabytkiem wartościowym: w każdym razie zdaje się je zakładać cały dorobek matematyki. Nie jesteśmy jednak skazani na odziedziczony po przodkach schemat pojęciowy: możemy go zmieniać "kawałek po kawałku, posługując się przy tym nim samym. nie możemy natomiast oderwać się od własnego aparatu pojęciowego i zestawić go z nieskonceptualizowaną rzeczywistością. Złudna jest próba znalezienia idealnego zwierciadła rzeczywistości": oceniając schemat pojęciowy trzeba odwołać się nie do kryterium zgodności z rzeczywistością, lecz do kryterium pragmatycznego, do skuteczności przewidywań i aktów porozumiewania si za pomocą tego schematu. Kryterium drugorzędnym, czasem pochodnym wobec pragmatycznego, jest prostota i elegancja aparatu pojęciowego.
1. Każde zdanie, jeśli jest sensowne, to albo analityczne,
albo syntetyczne 2. Wszystkie zdania złożone dadzą się sprowadzić do
elementarnych ad1. Od Kanta - nie ma wiedzy syntetycznej a priori.
Np. zdanie analityczne: "Każdy mężczyzna nieżonaty nie ma żony"
jest P bo jest w nim 2x to samo i tylko z tego wynika prawdziwość. Więcej
- Stanisław Lem, Summa Technologiae, [5+x=7 - wartość x jest już wpisana w
równanie i widoczna dla bystrego obserwatora] W zdaniach syntetycznych
prawdziwosć wynika z doświadczenia - mówi o przedmiocie coś nowego. Wg Q zdania
analityczne można podzielić na:
1. Analityczne - tautologie;
2. Analityczne opate na języku, np. "Każdy bat jest biczem."
Język wg Q nie ma synonimów! Każde wyrażenie ma trochę inny sens - są to tylko
wyrażenia bliskoznaczne. Synonimy są pojęciami sztucznymi. Np. "Każdy
okrąg jest krawędzią koła." jest zdaniem analitycznym tylko w języku logiki
- geometrii. Nie mamy pewności w znaczeniach, bo kawaler różn. od mężczyzna
nieżonaty (wdowcy, kawaler orderu), będzie to zdanie analityczne tylko wtedy,
gdy jest w języku sztucznym.
Np. "Wszystko co jest zielone, jest też rozciągłe" - nie umiemy
zdecydować, czy istnieją kolorowe punkty - po prostu nie wiemy, musimy więc
eksperymentować i być tolerancyjni. Jednak jeśli nie potrafimy dokonać
podział - to nie wiadomo, co wypływa z języka, a co z realności świata! To
co leży blisko skraju analitycznego - pochodzi z języka. Pytanie -
czy cechy dyspozycyjne (np. rozpuszczalność, kruchość) - czy są to właściwości
przedmiotu, czy języka, w którym przypisujemy, bo ile właściwości poszczególnych
odpowiada za kruchość - suchy patyk, szkło; temp, wilgotność, obecność EMF) Słowem - Nasz świat jest utkany z szarego płótna. Wg neopozytywistów dlatego
że jest CZARNO-BIAŁY, wg Q bo zawiera nitki o rozmaitym stopniu szarości i
nawet kolorach!
Nie ma więc ostatecznej prawdy i w nauce wszystko podlega korekcie. Redukcjonizm
też jest fałszywy - nie wiemy bowiem co jest proste, a co złożone. Żeby z
B ->A i B dawało się redukować, oznacza, że mamy związki synonimiczności. Musimy być (neo)pragmatyczni - nic nie możemy powiedzieć o świecie realnym
bo nie możemy się pozbyć wpływu schematu pojęciowego - nie ma bowiem czystego
schematu bez połączenia z faktami (NIE DA SIĘ ODRZUCIĆ DRABINY??)
Nota biograficzna (za Wikipedią)
ur. 25 czerwca 1908 – zm. 25 grudnia 2000
Willard Van Orman Quine – amerykański filozof analityczny.
Główne dzieła: Słowo i rzecz, Z punktu widzenia logiki (O tym, co istnieje, Dwa dogmaty empiryzmu), Na tropach prawdy, Granice wiedzy i inne eseje.
Książki i publikacje Quine'a wydane w Polsce:
Dwa dogmaty empiryzmu, w: Quine (1996).
Słowo i przedmiot, Aletheia, Warszawa (1999).
Filozoficzny postęp w teorii języka, w: Stanosz(1977).
Na tropach prawdy, Aletheia, Warszawa 1997.
Raz jeszcze o niezdeterminowaniu przekładu, w: STANOSZ (1993).
Trzy niezdeterminowania, w: STANOSZ (1993).
Z punktu widzenia logiki, Aletheia, Warszawa 2000.
Brak pozostałych dzieł