Tytuł: O tym, co jest
ON WHAT THERE IS
notatki z wykładów Jacka Hołówki
Musimy podjąć decyzję, co istnieje a co nie istnieje, a logika jest do tego
najlepszym narzędziem.
Istnieć, to być wartością zmienną. Często podejmujemy decyzję praktyczną i
podajemy temperaturę w st. Celcjusza lub Farennheita - zazwyczaj mówimy wtedy
H(x,n,ºC) albo H(x,n,ºF)
[x - przedmiot, n - liczba].
Są to nasze schematy pojęciowe. To co w nawiasie traktujemy jako składniki
świata (realne fragmenty świata), ale musimy wtedy myśleć, że ºC i ºF
są częścią świata.
Jednak w świecie są tylko przedmioty, liczby H(x,n) ale nie ma czegoś takiego
jak ciepło. Prawidłowy schemat powinien więc wyglądać następująco:
H ºC (x,n) lub
H ºF (x,n)
czyli: Między liczbą 15 a powietrzem w Warszawie zachodzi relacja odpowiedniości
w skali ºC. Wtedy różnica w relacjach między liczbami a przedmiotami
w świecie
wg. Russel'a wszystkie relacje są realne i są częściami świata Quine odpowiada:
- Tak! bo mają ściśle ustawione pozycje - są ustawieniem świata realnego.
Należy zrezygnować z dyskusji o przedmiotach możliwych, bo nie odróżniamy
co jest możliwe a co nie dla przedmiotów możliwych.
NAUKA to minimalna ilość kryteriów do odpowiedzialnego opisu przedmiotów.
Jedynym odpowiednim kryterium jest logika. W naszej notacji kwantyfikujemy
zmienne na INDYWIDUA (świat), PREDYKATY (np. "istnieje ciepło").
Otóż ciepło nie istnieje - jest zbędnym zjawiskiem istnieją cząstki powietrza
+ ruch.
Filozofia tradycyjna może być podzielona od siekiery na:
- Realizm (logicyzm)
- odkrywanie przedmiotów, które istnieją, czy się o nich myśli, czy nie.
- Konceptualizm (Intuicjonizm) - uniwersalia - pewne przedmioty istnieją tylko
w umyśle; jeśli coś jest udowodnione, to znaczy że istnieje,
- Nominalizm - przedmioty istnieją tylko jako nazwy w języku,
- Formalizm - wg Q nie ma znaczenia bo twierdzenia matematyczne nie mają sensu
- to nic innego niż zgodność aksjomatów i reguł przekształceń.
Wg Q przedmioty dadzą się tylko ułożyć w pewne serie. Nie odpowiadamy na pytanie
czym są w istocie.
Opracowanie:
Celem artykułu jest ustalenie związku między językiem, którym posługuje się
dany użytkownik, a przyjmowanymi przez niego twierdzeniami ontologicznymi
(czyli próba rozstrzygnięcia problemu zobowiązań ontologicznych). W każdym
sporze ontologicznym zwolennik tezy negatywnej jest w sytuacji niekorzystnej,
nie jest on bowiem w stanie sensownie zaprzeczyć istnienia rzeczy, których
istnienie postuluje oponent. Quine poddaje krytycznej analizie koncepcję,
zgodnie z którą warunkiem sensowności twierdzeń zawierających termin indywiduowy,
jest istnienie jego desygnatu. jest to błąd polegający na nieuprawnionym wnioskowaniu
o istnieniu pewnych przedmiotów na podstawie powierzchniowej roli gramatycznej
odpowiednich wyrażeń. Gdyby nie było np. Pegaza, to używając tego słowa nie
mówilibyśmy o niczym; zatem pegaz istnieje. Jest on w tym przypadku bytem
psychicznym, ideą w umyśle. Jednak pomieszanie idei pegaza z Pegazem jest
elementarnym pomieszaniem pojęć. Można również powiedzieć, że Pegaz istnieje
jako nieurzeczywistniona możliwość. Zwolennicy tej koncepcji powiadają, że
egzystencja, istnienie to jedna rzecz, a bytowanie, subzystencja to rzecz
inna. W związku z tym Quine postanawia nie używać więcej słowa "istnieć",
pozostając przy słowie "jest", zaś o takim świecie nieurzeczywistnionych
możliwości twierdzi, że jest wylęgarnią elementów wywołujących nieporządek.
Quine korzysta z teorii tzw. deskryptów indywiduowych Russella,
dzięki której można sensownie używać wyrażeń, które z pozoru są nazwami,
nie zakładając, że istnieją przedmioty przez nie nazwane. Zdanie "Autor
Werleya był poetą"zawiera jako część składową wyrażenie "autor
Waverleya", o którym niektórzy mogą błędnie zakładać, że posiada obiektywne
odniesienie. Natomiast w tłumaczeniu Russella zdanie to ("Ktoś (coś)
napisał Waverleya i był poetą i nikt inny nie napisał Waverleya") warunek
posiadania obiektywnego odniesienia zostaje przyjęty od zwrotu opisowego przez
słowa, które logicy nazywają zmiennymi związanymi, przez zmienne kwantyfikacji,
takie jak "ktoś, "coś", "nic", "wszystko".
sensowność zmiennych kwantyfikacji nie ulega wątpliwości, a co więcej nie
wymaga założenia, że istnieje jakiekolwiek ich odniesienie.
Powyższe problemy były rezultatem niedostrzegania zasadniczej
różnicy pomiędzy znaczeniem i nazywaniem
(oznaczaniem).
Zdaniem Quine'a w tradycyjnej filozofii nie sformułowano
wyraźnego kryterium rozstrzygania podstawowego problemu ontologii: pytania
"Co istneije?" Quine eksplikuje je dwustopniowo. Przede wszystkim
jest pytanie o kryteria zaciągania przez nas zobowiązań ontologicznych: o
to, na jakiej podstawie można nam przypisać założenie o istnieniu bytów danego
rodzaju. Jeżeli chodzi o istnienie bytów takich jak własności, stosunki, klasy,
liczby, czy funkcje (ontologia uniwersaliów), to zwolennicy ich istnienia
twierdzą, że skoro przykładowo istnieją czerwone domy, czerwone róże, czerwone
zachody słońca, to istnieje coś, co jest im wspólne - własność czerwieni.
Zdaniem Quine'a jednak słowa "dom", "róża", "zachód
słońca" mogą być prawdziwie orzekane o rozmaitych indywidualnych przedmiotach,
które są domami, różami i zachodami słońca. Słowo "czerwony" bądź
"czerwony przedmiot" można prawdziwie orzec o każdym spośród indywidualnych
przedmiotów, które sa czerwonymi domami, czerwonymi różami lub czerwonymi zachodami
słońca. Nie istnieje natomiast żaden dodatkowy, indywidualny bądź nieindywidualny
byt, którego nazwą byłoby słowo "Czerwień".
Zwolennicy ontologii uniwersaliów, zgadzając się na postulowane
przez Quine'a rozróżnienia pomiędzy znaczeniem a oznaczaniem, a także przyznając,
że określenia typu "jest czerwony" nie są nazwami własności, zauważają,
że wyrażenia te mają znaczenia. Otóż znaczenia te są ich zdaniem uniwersaliami.
W tej sytuacji Quine postanawia odrzucić istnienie znaczeń, co jednak nie
przeczy temu, że słowa i zdania coś znaczą.
Zdaniem Quine'a jedynie używanie zmiennych związanych, zmiennych
kwantyfikacji (teoria deskryptów Russella) jest jedynym sposobem mówienia,
który ma konsekwencje w postaci decyzji ontologicznych. Nazwy są zupełnie
bez znaczenia dla kwestii ontologicznych - można je zawsze przekształcić w
deskrypty, które dają się wyeliminować. Zakładamy istnienie pewnych bytów
wtedy, gdy uznajemy twierdzenie, którego prawdziwość wymaga zaliczenia owych
bytów do wartości zmiennych kwantyfikowanych. Być, to
znaczy być wartością zmiennej. Quine transponuje w ten sposób pojęcie
istnienia na płaszczyznę semantyczną. Zmienne kwantyfikacji, takie jak "coś",
"nic", "wszystko", wyznaczają całą naszą ontologię, jakakolwiek
by ona była. Natomiast określone założenia ontologiczne można nam udowodnić
wtw., gdy prawdziwość któregoś z naszych twierdzeń wymaga, by wśród bytów,
które są wartościami zmiennych naszego języka, istotnie znajdował się przedmiot
postulowany przez to założenie.
Pozostaje zatem problem wyboru pomiędzy konkurencyjnymi
ontologiami. Problem ten też można przenieść na płaszczyznę semantyczną: można
go zinterpretować jako pytanie o to, jaki aparat pojęciowy najlepiej odpowiada
naszym celom poznawczym. Trafność wyboru aparatu pojęciowego mierzy się jego
walorami pragmatycznymi, przede wszystkim jego wydajnością jako narzędzia
porozumienia się i przewidywania. W tej sprawie Quine podziela poglądy Koła
Wiedeńskiego. Różni go od nich przekonanie, ze twierdzenia ontologiczne mają
status zasadniczo taki sam, jak hipotezy naukowe. Rehabilituje również spór
o uniwersalia. Trzy główne stanowiska średniowieczne w sprawie uniwersaliów
to realizm, konceptualizm i nominalizm. Zagadnienia przez nie poruszane pojawiły
się w XX w. jako logicyzm, intuicjonizm i formalizm.
Realizm - jest platońską doktryną, zgodnie z
którą uniwersalia istnieją niezależnie od umysłu ludzkiego; umysł może je
odkrywać, lecz nie tworzyć. Logicyzm (Frege, Russell, Whitehead, Church, Carnap)
dopuszcza wiązanie kwantyfikatorami zmiennych, których wartościami są przedmioty
abstrakcyjne.
Konceptualizm twierdzi, ze uniwersalia istnieją,
lecz są one tworami umysłu. Intuicjonizm (Poincare, Brouwer, Weyl) pozwala
na wiązanie zmiennych reprezentujących przedmioty abstrakcyjne tylko wtedy,
gdy każdy z tych przedmiotów może być skonstruowany ze składników, które zostały
uprzednio wskazane.
Nominalizm i Formalizm (Hilbert) sprzeciwia
się przyjmowaniu jakichkolwiek przedmiotów abstrakcyjnych.
Preferencje Quine'a podlegały ewolucji. Początkowo słaniał się ku nominalizmowi,
później zaakceptował przedmioty abstrakcyjne jako pełnoprawne byty.
Tytuł:
Dwa Dogmaty empiryzmu
(opracowanie)
Dogmatami empiryzmu nazywa tu Quine dwie powiązane ze sobą tezy:
1) o istnieniu dychotomii zdań analitycznych i syntetycznych,
2) o istnieniu jednoznacznego związku między zdaniami syntetycznymi a zdarzeniami
zmysłowymi, które potwierdzają (lub podważają) te zdania.
Rozróżnienie zdań analitycznych i syntetycznych jest nowoczesną wersją tradycyjnego
podziału prawd na aprioryczne (prawdy rozumu) i aposterioryczne (prawdy o
faktach) oraz na konieczne i przypadkowe. Kantowska definicja analityczności
jako własności tych zdań, które nie orzekają o swoim podmiocie niczego więcej,
niż jest już w tym podmiocie treściowo zawarte, została rozszerzona na zdania
o dowolnej strukturze w sposób następujący: analityczne jest każde i tylko
takie zdanie, które jest prawdziwe na mocy swojego znaczenia, jako syntetyczne
zaś - wszystkie pozostałe.) Do tak rozumianych prawd analitycznych zalicza
się prawdy logiczne, tj. podstawienia prawd logiki (np. Warszawa jest największym
miastem polskim, lub istnieje miasto polskie większe od Warszawy"), a
nadto zdania, które można sprowadzić do prawd logicznych przez zastąpienie
w nich pewnych wyrażeń ich synonimami (np. "Każdy nieżonaty mężczyzna
jest kawalerem"; te pierwsze są bowiem prawdziwe na mocy znaczenia odpowiednich
stałych logicznych, te drugie zaś - na mocy znaczenia występujących w nich
stałych logicznych i pozalogicznych.
Quine kwestionuje możliwość poprawnego zdefiniowania pojęcia
analityczności, które odpowiadałoby tym intuicjom: wskazuje na wadliwość definicji
już zdefiniowanych i twierdzi, że wszelkie dalsze próby tego rodzaju skazane
są na niepowodzenie. Jego obiekcje nie dotyczą wyróżnienia prawd logicznych.
NIeprzezwyciężalne troudności napotyka, zdaniem Quine'a, próba wyjaśnienia
pojęcia synonimiczności, występującego w określeniu zdań analitycznych drugiego
rodzaju. Oto w zarysie jego argumentacja:
1) Synonimiczności nie można zdefiniować jako relacji, która zachodzi między
wyrażeniami wtedy, gdy jedno z nich jest zdefiniowane za pomocą drugiego;definiowanie
jest bowiem na ogół zajęciem filologów, zakładającym relację synonimiczności
jako daną, występującą w znanej praktyce językowej. Poza filologami zajęcie
to uprawiają filozofowie, gdy próbują uściślić jakieś filozoficznie ważne
pojęcie; nie szukają oni synonimów tego pojęcia (te bowiem musiałyby być równie
nieścisłe), lecz jego ścisłych bliskoznaczników, spośród których dokonują
wyboru. Jedynym przypadkiem ustalania synonimiczności przez definicję jest
przypadek tzw. definicji projektującej, która wprowadza do języka nowe wyrażenie
lub nadaje nowe znaczenie pewnemu wyrażeniu; są to jednak - w skali języka
jako całości - przypadki rzadkie, spotykane raczej w subjęzykach naukowych;
w sytuacjach typowych definiowanie zakłada synonimiczność, nie można jej więc
wyjaśniać.
2) Jako kryterium synonimiczności dwu wyrażeń nie może też służyć ich wzajemna
wymienialność we wszelkich kontekstach bez zmiany wartości logicznej tych
kontekstów (tj. wymienialność salva veritate) - nawet wtedy, gdy pominiemy
konteksty, w których dane wyrażenie występuje "niesamodzielnie",
tj. jako składnik pewnego semantycznie prostego zwrotu (jak słowo "kawaler"
w wyrażeniu "kawaleria" czy "kawaler maltański"). Wymienialność
sava veritate wymaga bowiem relatywizacji do języka. W językach, które nie
zawierają wyrażeń modalnych (jak "jest koniecznie, że") i zwrotów
odnoszących się do postaw pozycjonalnych (jak "wierzy, że"; "wątpi,
czy" itp.) wymienialne są dowolne wyrażenia o tej samej denotacji (ekstensji),
niezależnie od ich synonimiczności (tożsamości intencji); w języku takim można,
na przykład, zastąpić w dowolnym kontekście salva veritate wyrażenie liczba
planet" cyfrą "9", mimo, że nie są one synonimiczne (zdanie
"Liczba planet = 9" nie jest analityczne).
Jeśli zaś język zawiera zawiera wyrażenie "jest konieczne, że",
to wymienialność salva veritate jest warunkiem wystarczającym synonimiczności
wyrażeń; po to jednak, by móc rozstrzygnąć, czy dane dwa wyrażenia są w nim
wymienialne, trzeba mieć już dany zbiór zdań analitycznych (np. aby rozstrzygnąć,
czy w zdaniu "Jest konieczne, że każdy kawaler jest kawalerem" można
zastąpić salva veritate drugi egzemplarz słowa "kawaler" wyrażeniem
"nieżonaty mężczyzna", trzeba wiedzieć, czy zdanie "Każdy kawaler
jest nieżonatym mężczyzną" jest analityczne). Zatem w języku takim pojęcie
synonimiczności, które występuje w określeniu zdań analitycznych, samo zakłada
pojecie analityczności.
3) Trudności ze zdefiniowaniem pojęcia zdania analitycznego występują nie
tylko w przypadku języków naturalnych, gdzie można by je tłumaczyć wadami
znaczeniowymi wyrażeń. W przypadku języków sztucznych są one mniejsze. Praktykowany
przez logików opis takich języków w terminach reguł semantycznych czy postulatów
znaczeniowych nie unika tych trudności, gdyż określenie zdań analitycznych
danego języka jako prawdziwych na mocy wyliczonych reguł semantycznych (czy
postulatów znaczeniowych) tego języka nie wyjaśnia
pojęcia analityczności. Pojęcie reguły semantycznej czy postulatu znaczeniowego
nie ma bowiem określonego znaczenia: nie ma ogólnej definicji zwrotu "X
jest regułą semantyczną języka J" (czy "X jest postulatem znaczeniowym
języka J"), a tym samym ogólnej definicji zwrotu "X jest zdaniem
analitycznym języka J", która wyjaśniałaby pojęcie analityczności.
4) Mogłoby się wydawać, że rozwiązania problemu synonimiczności dostarcza
tzw. weryfikacyjna teoria znaczenia. Zgodnie z tą teorią dwa zdania są synonimiczne
wtedy i tylko wtedy, gdy nie różnią się co do metody ich empirycznego potwierdzania
lub podważania. Uznając wyrażenia składowe zdań za synonimiczne wtedy, gdy
są one wzajemnie wymienialne w zdaniach salva significatione, tj. z zachowaniem
znaczeń zdań (związków synonimii między rozważamy. Jednakże weryfikacyjna teoria
znaczenia zakłada drugi dogmat empiryzmu: radykalny rdukcjonizm, tj. przekładalność
każdego zdania na zdanie o bezpośrednim doświadczeniu. Dogmat ten leży u podstaw
tezy, że zdania są sprawdzane lub podważane z osobna. Tymczasem, jak pisze
Quine, "nasze twierdzenia o świecie stają przed trybunałem doświadczenia
nie indywidualnie, lecz zbiorowo": nauka sprawdzana jest zawsze jako
całość,a o tym , które z jej twierdzeń składowych odrzucamy w przypadku konfliktu
z doświadczeniem, decydują w istocie względy pragmatyczne (głównie zasada
minimalizowania zmian).
Zdaniem Quine'a, źródłem trudności, jakie dotąd napotyka
empiryzm, jest założenie, że prawdziwość zdań daje się rozłożyć na składnik
językowy (konwencjonalny) i faktualny, przy czym w przypadku granicznym składnik
faktualny nie ingeruje. Tymczasem, jak pisze gdzie indziej: "Wiedza naszych
ojców jest materią utkaną ze zdań [...]. Jest to tkanina szara, biorąca czerń
od faktów i biel od konwencji. Nie znajduję jednak rzeczowych powodów, by
mniemać, że są w niej nici całkiem czarne lub tez całkiem białe".
Quine zadeklarował się w tej pracy jako zwolennik "empiryzmu
bez dogmatu" i pozostaje nim do dziś. Zmienił wprawdzie poglądy w niektórych
kwestiach szczegółowych (np. wycofał się z twierdzenia, iż nawet prawa logiki
nie sa zabezpieczone przed rewizją w przypadku konfliktu teorii z doświadczeniem).
Nie uznał natomiast trafności żadnego spośród argumentów, które przeciwstawiano
jego stanowisku w niezliczonych pracach krytycznych. Nie jest w tym jednak
odosobniony: zdaniem bardzo wielu filozofów jego krytyka pojęcia analityczności
i weryfikacyjnej teorii znaczenia pozostaje nie podważona.
Stosunkowo najsłabszym punktem wywodów Quine'a jest przejście
od stwierdzenia, że żadna z zaproponowanych dotąd eksplikacji pojęcia analityczności
nei wytrzymuje krytyki, do tezy, że założenie o istnieniu dychotomii zdań
analitycznych i syntetycznych jest nie tylko bezpodstawnie przyjęte, ale także
fałszywe. Wskazując, że jest to przejście nieuprawnione, można utrzymywać,
że analityczność po prostu "czeka" na poprawną definicję. Stanowisko
takie pozostaje jednak jałowe póty, póki nie proponuje się nowego rozwiązania
problemu; tymczasem wszelkie późniejsze próby rozwiązania go okazały się narażone
na zarzuty Quine'a w tej samej mierze, co poprzednie.
Esej Trzeci - The Problem of Meaning in Linguistic - jest nieco zmienionym
tekstem odczytu, wygłoszonego na sympozjum lingwistycznym w Ann Arbor w 1951
r. Zawiera on przejrzystą, filozoficzno-metodologiczną rekonstrukcję zadań
gramatyka i leksykografa oraz praktykowanego przez nich sposobu realizacji
tych zadań.
Znajdujemy tu wiele ważnych obserwacji, argumentów i rozróżnień
pojęciowych, respektowanych w całej współczesnej metodologii i filozofii lingwistyki,
a sformułowanych po raz pierwszy, lub co najmniej uściślonych, właśnie przez
Quine'a. Należy do nich w szczególności:
1) Spostrzeżenie, że znaczeniem wyrażeń językowych zajmuje się w tej samej
mierze gramatyk, co leksykograf; ten ostatni ma za zadanie ustalenie znaczeń,
pierwszy zaś - ustalanie, które formy posiadają znaczenie. Jednakże z obu
tych kontekstów moąna wyeliminować pojęcie znaczenia: z pierwszego - na rzecz
pojęcia synonimiczności (leksykograf ustala, które formy są tożsame pod względem
znaczenia, tj. synonimiczne), a z drugiego - na rzecz pojęcia sensowności.
2) Wskazanie, że pojęcie wyrażenia sensownego angażuje kłopotliwe filozoficzne
pojęcie możliwości: sensowe są nie tylko te wypowiedzi, które miały bądź będą
maiły miejsce w danej społeczności (nie budząc reakcji sugerującej ich dziwaczność),
ale i te, które mogłyby mieć miejsce w tej społeczności (również bez takiej
reakcji). Pojęcia tego nie da się w tym kontekście (podobnie jak analogicznych
innych) zinterpretować inaczej niż jako rozszerzenie materiału naszych obserwacji
zgodnie z zasadą prostoty praw.
3) Argumentacja na rzecz tezy, że właściwym zadaniem gramatyka jest ustalenie
zbioru zdań, a właściwym zadaniem leksykografa - ustalenie relacji synonimiczności
między zdaniami; wyróżnianie i opis znaczeniowy składników zdań jest tylko
środkiem realizacji tych zadań, koniecznym ze względu na to, że zdań jest
neiskończenie wiele, nie można ich więc wyliczyć.
4) Zastosowanie do językoznawczego pojęcia synonimiczności wyników analiz
z "Dwóch dogmatów..." wymienialność salva veritate jest zbyt słabym
warunkiem synonimiczności, gdy język jest ekstensjonalny, w innych językach
natomiast przyjęcie tego warunku prowadzi do swoistego błędnego koła. Brak
definicji synonimiczności sprawia, że w istocie problemu leksykografa nie
umiemy poprawnie sformułować: nie wiadomo, co do czego leksykograf mógłby
mieć lub nie mieć racji.
5) Przypuszczenie, iż bardziej owocna od dwuczłonowej relacji synonimiczności
jest, być może, relacja czteroczłonowa, wyrażana przez predykat "a jest bardziej
synonimiczne z b, niż c z d" (co zakłada stopniowalność synonimiczności).
Nie uniknie się jednak w ten sposób trudności, o której mowa w punkcie 4:
nadal trzeba będzie szukać kryterium, a co najmniej definicji tej czteroczłonowej
relacji.
Text tego tomu "Identity, Ostension, and Hypostasis,
[...] poświęcony jest zagadnieniom ontologicznym i ilustruje charakterystyczny
dla Quine'a sposób analizy pojęć i problemów filozoficznych, polegający na
rekonstrukcji ich genezy. Omawia się tu rolę identyczności w ostensywnym wprowadzaniu
do języka terminów indywiduowych, wyróżniających duże przedmioty czasoprzestrzenne
(jak Wisła). następnie wskazuje się na analogie między tą procedurą a ostensywnym
wyjaśnianiem terminów ogólnych (jak "czerwony"): w obu przypadkach
łączy się konkretne części w konkretną całość. Fałszywa analogia prowadzi
natomiast do akceptacji uniwersaliów jako bytów abstrakcyjnych (jak kwadratowość
czy klasa kwadratów).
Niezależnie od tej genezy przedmioty abstrakcyjne są być
może, nabytkiem wartościowym: w każdym razie zdaje się je zakładać cały dorobek
matematyki. Nie jesteśmy jednak skazani na odziedziczony po przodkach schemat
pojęciowy: możemy go zmieniać "kawałek po kawałku, posługując się przy
tym nim samym. nie możemy natomiast oderwać się od własnego aparatu pojęciowego
i zestawić go z nieskonceptualizowaną rzeczywistością. Złudna jest próba znalezienia
idealnego zwierciadła rzeczywistości": oceniając schemat pojęciowy trzeba
odwołać się nie do kryterium zgodności z rzeczywistością, lecz do kryterium
pragmatycznego, do skuteczności przewidywań i aktów porozumiewania si za
pomocą tego schematu. Kryterium drugorzędnym, czasem pochodnym wobec pragmatycznego,
jest prostota i elegancja aparatu pojęciowego.
1. Każde zdanie, jeśli jest sensowne, to albo analityczne,
albo syntetyczne 2. Wszystkie zdania złożone dadzą się sprowadzić do
elementarnych ad1. Od Kanta - nie ma wiedzy syntetycznej a priori.
Np. zdanie analityczne: "Każdy mężczyzna nieżonaty nie ma żony"
jest P bo jest w nim 2x to samo i tylko z tego wynika prawdziwość. Więcej
- Stanisław Lem, Summa Technologiae, [5+x=7 - wartość x jest już wpisana w
równanie i widoczna dla bystrego obserwatora] W zdaniach syntetycznych
prawdziwosć wynika z doświadczenia - mówi o przedmiocie coś nowego. Wg Q zdania
analityczne można podzielić na:
1. Analityczne - tautologie;
2. Analityczne opate na języku, np. "Każdy bat jest biczem."
Język wg Q nie ma synonimów! Każde wyrażenie ma trochę inny sens - są to tylko
wyrażenia bliskoznaczne. Synonimy są pojęciami sztucznymi. Np. "Każdy
okrąg jest krawędzią koła." jest zdaniem analitycznym tylko w języku logiki
- geometrii. Nie mamy pewności w znaczeniach, bo kawaler różn. od mężczyzna
nieżonaty (wdowcy, kawaler orderu), będzie to zdanie analityczne tylko wtedy,
gdy jest w języku sztucznym.
Np. "Wszystko co jest zielone, jest też rozciągłe" - nie umiemy
zdecydować, czy istnieją kolorowe punkty - po prostu nie wiemy, musimy więc
eksperymentować i być tolerancyjni. Jednak jeśli nie potrafimy dokonać
podział - to nie wiadomo, co wypływa z języka, a co z realności świata! To
co leży blisko skraju analitycznego - pochodzi z języka. Pytanie -
czy cechy dyspozycyjne (np. rozpuszczalność, kruchość) - czy są to właściwości
przedmiotu, czy języka, w którym przypisujemy, bo ile właściwości poszczególnych
odpowiada za kruchość - suchy patyk, szkło; temp, wilgotność, obecność EMF) Słowem - Nasz świat jest utkany z szarego płótna. Wg neopozytywistów dlatego
że jest CZARNO-BIAŁY, wg Q bo zawiera nitki o rozmaitym stopniu szarości i
nawet kolorach!
Nie ma więc ostatecznej prawdy i w nauce wszystko podlega korekcie. Redukcjonizm
też jest fałszywy - nie wiemy bowiem co jest proste, a co złożone. Żeby z
B ->A i B dawało się redukować, oznacza, że mamy związki synonimiczności. Musimy być (neo)pragmatyczni - nic nie możemy powiedzieć o świecie realnym
bo nie możemy się pozbyć wpływu schematu pojęciowego - nie ma bowiem czystego
schematu bez połączenia z faktami (NIE DA SIĘ ODRZUCIĆ DRABINY??)
Tytuł: SŁOWO I PRZEDMIOT
„Przekład i znaczenie”
(2gi rozdział z książki „SŁOWO I PRZEDMIOT”)
Paragraf 7-PIERWSZE ETAPY RADYKALNEGO PRZEKŁADU
Rozdział „Przekład i znaczenie”dotyczy tego, jaki sens może mieć część języka uwarunkowana przez doświadczenie, a jaki część od niego niezależna. Jeśli chodzi o część niezależną od doświadczenia, to przekładu pewnego języka na inny możemy dokonać na kilka sposobów, z czego każdy przekład byłby prawidłowy (zgodny z ogółem dyspozycji językowych), ale niezgodny z pozostałymi. Dzieje się tak dlatego, że pomiędzy zdaniami nie zachodzi relacja równoważności. Z kolei „im silniejszy jest bezpośredni związek między zdaniem a niewerbalnym (pochodzącym z dośw.)bodźcem, w tym mniejszym stopniu przekłady tego zdania, dokonane zgodnie z różnymi podręcznikami przekładu, mogą od siebie odbiegać”. Tak brzmi zasada niezdeterminowania przekładu (chyba…). Język jest tu rozumiany jako „zespół teraźniejszych dyspozycji do zachowania werbalnego, pod względem których użytkownicy tego samego języka upodobnili się do siebie”. Bodźce skłaniające do użycia języka mogą być teraźniejsze (określają teraźniejszy język) i przeszłe (wyznaczają etap nauki języka).Granica między nimi jest oczywiście umowna. Trwanie bodźców teraźniejszych Quine nazywa modułem.
Przykład lingwisty
Lingwista przekłada język na podstawie obserwacji jego użytkowników i bodźców, jakie na nich wpływają. Jest to język ludzi, którzy do tej pory żyli w izolacji. Kiedy przebiega królik, krajowiec (czili użytkownik nieznanego języka) mówi GAVAGAI. Lingwista stawia hipotezę, że zdanie „gavagai”da się przełożyć na zdanie „królik”. Aby się przekonać, czy hipoteza się sprawdza, za każdym bodźcem (czili nadchodzącym królikiem) lingwista pyta krajowca: „gavagai?”. Niestety tu pojawia się kolejny problem, gdyż nie wiadomo, jak wygląda w obcym języku potwierdzenie, a jak zaprzeczenie. Powiedzmy, że są dwa terminy, które wchodzą w grę – evet i yok. Nie wiadomo natomiast, które ma oznaczać „tak”, a które „nie”. Tu dobrą wskazówką jest uśmiech krajowca (pogodniejsza reakcja). Te wszystkie kroki lingwisty pozwalają mu sformułować hipotezę roboczą. Powiedzmy, że jest ona słuszna, ale tak naprawdę ważne jest to, aby wiedzieć, w przypadku konkretnych bodźców, że to właśnie one wzbudzają potwierdzenie lub przeczenie.
Paragraf 8-BODZIEC I ZNACZENIE BODŹCOWE
„Ważne jest, by przyjąć, że zgodę krajowca na GAVAGAI wzbudzają bodźce, a nie króliki.”Bodźce mogą się nie zmieniać nawet wtedy, gdy królika zastępujemy jego podobizną. (Za bodziec przyjmuje Quine wzór naświetlenia oka, a nie to, co dzieje się w mózgu, bo umysł jest subiektywny, a oko w miarę intersubiektywne; w rzeczywistości wchodzą w grę również i inne zmysły, ale uprośćmy to). W przypadku zdań typu GAVAGAI dysponujemy (prawie) empirycznym „znaczeniem”. Znaczenie powinno być wspólne dla zdania i jego przekładu.
Pojęcie znaczenia . Afirmatywne (i analogicznie- negatywne) znaczenie bodźcowe zdania GAVAGAI dla danego użytkownika języka jest klasą wszystkich bodźców, które wzbudziłyby u niego akceptację (i analogicznie- odrzucenie) tego zdania. Znaczenie bodźcowe jest zbiorem sytuacji, które zmuszają ludzi do pewnych zachowań; dotyczy każdego wyrażenia. GAVAGAI i „królik”mają to samo znaczenie bodźcowe. Zn. Bodźcowe może zmieniać się wraz z czasem lub modułem. Afirmatywne i negatywne znaczenie bodźcowe jednego zdania wykluczają się wzajemnie, ale się nawzajem nie wyznaczają (istnieją też bodźce obojętne). W znaczeniu bodźcowym zdania streszcza się dyspozycja podmiotu do uznawania lub odrzucania zdania, w reakcji na występujące bodźce. Bodziec nie jest konkretnym zdarzeniem, ale POWSZECHNIKIEM (powtarzalną formą zdarzeń). Dlatego nie ma dwóch takich samych bodźców, ale jeden bodziec występujący dwa razy. Również dla dwóch użytkowników języka bodziec jest ten sam.
Paragraf 9- ZDANIA OKAZJONALNE. NIEPOŻĄDANE INFORMACJE
Zd. Okazjonalne to takie, które po odpowiednim bodźcu (występującym aktualnie) skłaniają do potwierdzenia lub zaprzeczenia zdań, np. GAVAGAI, „czerwony”, „boli”. Zdania stałe to takie zdania, które można potwierdzić lub zaprzeczyć niezależnie od występowania bodźca. Jeśli chcemy nazwać tożsamość znaczenia bodźcowego dwóch wyrazów (np. gavagai i królik) relacją synonimiczności, nie do końca mamy rację, gdyż mogą istnieć dodatkowe bodźce, dzięki którym potwierdzimy zd. „gavagai”, ale nie potwierdzimy zd. „królik”. Dlatego nie możemy mówić tu o synonimach, ani definiować synonimiczności jako tożsamości znaczeń bodźcowych. Dyspozycje do potwierdzenia lub zaprzeczenia zdań nie są „czyste”, gdyż w rzeczywistości kryje się w nich wiedza o świecie, czili dodatkowe informacje.
Paragraf 10- ZDANIA OBSERWACYJNE
Niektóre znaczenia w mniejszym stopniu niż inne podlegają wpływom nieproszonych informacji. Np. „czerwony”zmienia znaczenie bodźcowe od nadawcy do nadawcy – nieostrość. Np. „kawaler”– osoba potwierdzająca powołuje się na informacje sobie znane. Czyli zmiana znaczenia bodźcowego może być zależna albo od nieostrości pojęcia albo od dodatkowych informacji. Różnicą jest to, że przy nieostrości każda osoba potwierdzająca/zaprzeczająca waha się. Im mniejszy wpływ dodatkowych inf. na znaczenie bodźcowe zdania, tym bardziej pewnie można je uznać za właściwe znaczenie zdania. ZDANIA OKAZJONALN, KTóRYCH ZN.BODŹCOWE WCALE SIĘ NIE ZMIENIAJĄ POD WPŁYWEM UBOCZNYCH INF., MOŻEMY W NATURALNY SPOSóB NAZWAĆ ZDANIAMI OBSERWACYJNYMI (ICH ZNACZENIE= ICH ZNACZENIE BODŹCOWE). Obserwacyjność okazuje się stopniowalna. Zd okazjonalne jest tym bardziej obserwacyjne, w im większym stopniu jego znaczenie bodźcowe dla różnych użytkowników języka wykazuje tendencję do zgodności. Im większa obserwacyjność, tym lepiej możemy dokonywać przekładu kierując się zn bodźcowym. Pojęcie obserwacyjności ma charakter społeczny (wyznaczone podobieństwem znaczeń u różnych użytkowników jęz., w całym społeczeństwie).
Paragraf 11 - WEWNĄTRZSUBIEKTYWNA SYNONIMICZNOŚĆ ZDAŃ OKAZJONALNYCH
Definicja znaczenia bodźcowego traci sens przy zdaniach stałych (nie-okazjonalnych), np. nie można za uzasadnienie synonimiczności „kawalera”i „nieżonatego mężczyzny”podać tych samych znaczeń bodźcowych (chociaż będą one takie same). Przykład: Everest= góra widziana z Tybetu; Gaurisanker= góra widziana z Nepalu. Mają one wykluczające się znaczenia bodźcowe dla kogoś, ale okazuje się, że to te same góry; zd te są synonimami bodźcowymi tylko dla ekspertów. Dwa terminy mogą być w rzeczywistości koekstensywne, czyli prawdziwe o tych samych przedmiotach, a przy tym nie być wewnątrzsubiektywnie bodźcowo synonimiczne jako zdania okazjonalne.
Paragraf 12- SYNONIMICZNOŚĆ TERMINóW
- okazuje się bezsilna jeśli chodzi o utożsamianie znaczeń terminów.
Paragraf 13- PRZEKŁAD SPóJNIKóW LOGICZNYCH
Dziedzina, która bezpośrednio poddaje się radykalnemu przekładowi to dziedzina funkcji prawdziwościowych (negacja, koniunkcja, alternatywa). Odwołując się do zgody i niezgody możemy sformułować semantyczne kryteria dla funkcji prawdziwościowych, tzn. kryteria pozwalające ustalić, czy należy zinterpretować dane wyrażenie języka krajowców jako wypowiedź wyrażającą określoną funkcję prawdziwościową.
Paragraf 14- ZD. SYNONIMICZNE I ANALITYCZNE
Synonimiczne = posiadające to samo znaczenie. Przy zdaniach okazjonalnych synonimiczność zostaje wyznaczona przez wewnątrzsubiektywną synonimiczność bodźcową w wersji społecznej. „Związek wzajemnej definiowalności łączy relację synonimiczności zdań z pojęciem zdania analitycznego”. ZDANIA SĄ SYNONIMICZNE WTW GDY ICH RóWNOWAŻNOŚĆ (UTWORZONA ZA POMOCĄ SPóJNIKA „wtedy i tylko wtedy”) JEST ANALITYCZNA. ZDANIE JEST ANALITYCZNE GDY JEST SYNONIMICZNE Z OKRESEM WARUNKOWYM O TYM SAMYM POPRZEDNIKU I NASTĘPNIKU („JEŚLI p, TO P”). Analityczności i synonimiczności można nadać charakter społeczny- społecznie bodźcowo analityczne to te zdania, które są bodźcowo analityczne niemal dla każdego. Analit. Bodźcowa nie jest związana ze zwykłą analitycznością- Quine chce się uchronić przed ogólną dychotomią (analityczność-syntetyczność) „prowadzącą do powstawania zagmatwanych opinii o związku pomiędzy językiem i światem”.
Paragraf 15- HIPOTEZY ANALITYCZNE
Co można uzyskać dzięki próbom lingwisty z powyższego przekładu (warunki tworzenia hipotez analitycznych- jeżeli użytkownik jęz. jest dwujęzyczny, to rozszerzają się do 1’,2’,3’; 4 pomijamy jako zbyteczny):
można przekładać zd obserwacyjne (z dozą niepewności)
- // - funkcje prawdziwościowe
- // - rozpoznawać zd bodźcowo analityczne
- // - odpowiadać na pytania o wewnątrzsubiektywną synonimiczność bodźcową zdań okazjonalnych języka krajowca (lecz nie można ich przekładać)
Hipotezy analityczne nie są ustalonymi funkcjami językowego zachowania. Wykraczają one poza wszystko, co kryje się we wszelkich dyspozycjach krajowca do zachowania werbalnego. Stosowanie tych hipotez pociąga za sobą przypisanie umysłowi krajowca naszego poczucia językowej analogii. Konkurencyjne systemy analitycznych hipotez mogą zgadzać się całkowicie z ogółem zachowania werbalnego, a mimo to podawać wzajemnie niezgodne przekłady niezliczonych zdań, nie podlegających niezależnej kontroli.
Paragraf 16- DLACZEGO NIE ZAUWAŻA SIĘ NIEZDETERMINOWANIA?
Analityczne hipotezy tworzące jedną wielką hipotezę syntetyczną są niepewne/mogą być niesłuszne, gdyż nie istnieje obiektywna rzeczywistość. Powody, dlaczego tej niesłuszności się nie zauważa:
-
przykładów nie objętych warunkami 1-4 i 1’-3’ nie da się bronić inaczej jak za pomocą hipotez analitycznych
-
pomieszanie kwestii z zagadnieniem gramatycznej systematyzacji-> wyznaczanie przekładu kategoriami gramatycznymi
-
pomieszanie kwestii ze stwierdzeniem, że nie istnieje jedyność przekładu; różne przykłady mogą się różnić nawet wartością log.
-
(najważniejszy powód) poczucie, że osoba dwujęzyczna dysponuje własną prywatną semantyczną korelacją (czyli własnym systemem hipotez analitycznych); sprzyja temu mentalistyczna teoria idei- w umyśle osoby dwujęzycznej jest idea, którą wyraża i zdanie i jego przekład. A ile osób, tyle semantycznych korelacji.
-
dziwne zasady przekładu, nie zawsze słuszne i istotne (np. przekonanie, że prostsze zdanie odnieść należy do wyraźnie wyodrębnionej całości)
-
na hipotezach buduje się kolejne, nie pamiętając, że pierwsze były tylko prawdopodobne i uznaje się te ostateczne za pewne
-
praktyczne ograniczenia lingwisty- musi stosować się do zasad, aby nie zwariować przy tłumaczeniu
Dlatego analityczne hipotezy okazują się nieodzowne, ale nie znaczy to, że możemy nadać sens tożsamości znaczeń wyrażeń utożsamianych przez analityczne hipotezy. MOŻEMY MóWIĆ O SYNONIMICZNOŚCI TYLKO W KONTEKŚCIE JAKIEGOŚ KONKRETNEGO SYSTEMU ANALITYCZNYCH HIPOTEZ. Niezdeterminowanie korelacji – im dalej odchodzimy od zdań opartych na empirii, tym uboższa podstawa, na której można oprzeć porównanie. Przekład następuje krok po kroku i dlatego sądzi się, że zdania przekazują swe znaczenie w izolacji od pozostałych.
Generalnie, co należy zapamiętać- nie istnieje radykalny przekład, trzeba nam pogodzić się z niedokładnościami. Nie ma również gwarantowanych synonimów.
QUINE (II): INDETERMINACY OF TRANSLATION
Last week we examined Quine's arguments for (i) epistemic holism and
(ii) the rejection of the analytic-synthetic distinction. Raised in 'Two
Dogmas', these intimately related theses are important elements in his
critique of the explanatory role of a cluster of intimately related notions:
meaning, synonymy and analyticity. They are also central to his arguments
for the indeterminacy of translation.
RADICAL TRANSLATION
The thesis of the indeterminacy of translation is the claim that there can
(in principle) be incompatible manuals for translation between two languages
which are equally consistent with observed verbal dispositions of speakers
of the two languages, and that there is no fact of the matter which is 'correct'.
A translation manual is a mapping from expressions of one language onto expressions
of another, so two translation manuals are incompatible if they map an expression
of one language on to non- equivalent expressions of the other (however we
understand 'equivalent'). The relevant facts-those which fail to pick
out one translation manual as correct-are the physical facts of the sensory
stimulations that will prompt a speaker of a language to assent to particular
sentences. In many cases of translation, we have far more to go on than sensory
stimulation, but in Quine's view such helpful historical accidents obscure
the situation, so Quine concentrates on the radical translator-one who seeks
to construct a translation manual between her own language and another language
with which her own has no cultural or historical connection, or existing translation
manual. The radical translator will seek to associate simple sentences of
(say) English with simple sentences of the alien language ('Alien')
by observing the sensory stimulations that prompt a native speaker's assent
to various Alien sentences. Thus if a rabbit scurries past and the native
speaker utters 'gavagai', the translator concludes that 'Gavagai'
translates as 'Rabbit'. Further support for this hypothesis can be
collected by asking 'Gavagai?' in the presence of rabbits, and noting
the native speaker's assent or dissent.
TECHNICAL TERMS
The affirmative stimulus meaning of a sentence is the class of all stimulations
that prompt assent to that sentence. The negative stimulus meaning of a sentence
is the class of all stimulations that prompt dissent to that sentence. The
stimulus meaning of a sentence is the ordered pair of the affirmative and
negative stimulus meanings. So (says Quine) we choose 'Rabbit' as
the translation of 'Gavagai' if 'Rabbit' and 'Gavagai'
are stimulus synonymous. (See Word and Object, Sections 8- 10)
INDETERMINACY OF TRANSLATION: TWO ARGUMENTS
The Term-Sentence Argument
Translation manuals necessarily give translations between terms, rather than
sentences, because there are an infinite number of sentences, constructed
from a finite number of words. But the technique of radical translation provides
only translations between sentences (albeit one-word sentences, on occasion).
Now the following English sentences are stimulus synonymous, and therefore
equally acceptable as translations of 'Gavagai': (a) 'Lo, a rabbit';
(b) 'Lo, an undetached rabbit-part'; (c) 'Lo, an instantiation
of the universal rabbithood'; (d) 'Lo, a temporal stage of a rabbit'.
Although the sentences are stimulus synonymous, the terms 'rabbit',
'undetached rabbit-part' etc. are evidently not. We are free to choose
any of (a) to (d) as translations of the term 'gavagai', but different
choices will have different repercussions elsewhere in the translation manual.
(See Word and Object, Section 12) For an overview of the structure of this
argument, see Hookway Chapter 8. See Chomsky and Evans for critical views
on what Quine allows as relevant evidence in choice of translation manual.
The Argument from Epistemic Holism
According to Quine, there are many incompatible, but empirically equivalent
systems of the world. A sentence can be held true in one system, but false
in another, if there are drastic enough compensating differences between the
systems elsewhere. This is true even for observational sentences. So the fact
that a particular stimulation prompts my assent to a particular sentence reflects
not only the semantic properties of that sentence, but also the semantic properties
of other sentences with which it is epistemically connected. Epistemic holism
implies that there will be many such sentences. Another way of putting this
is as follows: my assent to or dissent from a sentence depends not only on
my sensory stimulations at the time of assent or dissent, but also on relevant
background beliefs that I hold. In interpreting the unknown language therefore,
we must play off the translation question against the attribution of beliefs
to our interlocutors that may be relevant to the interlocutor's assent
to the sentence we are mooting as the translation of 'Gavagai'. (See
Quine's J. Phil. article, but see also Hookway Chapter 8 and Kirk pp.
136ff for sympathetic and critical overviews of its structure respectively.)
CRITICISMS
Quine's arguments for the indeterminacy of translation, and his intimately
related argument against the philosophical importance of the analytic-synthetic
distinction, rely heavily on the doctrine of epistemic holism. One can generate
objections to Quine by criticising his arguments for epistemic holism, or
his application of it in the case of language to get semantic holism. See:
Chomsky in Davidson and Hintikka, and Fodor and Lepore who specifically consider
the argument from epistemic holism to semantic holism (see also Dummett pp.400ff).
BODŹCOWA TEORIA ZNACZENIA
Zanczenia to hipostazy
pseudopsychologiczne, ISTNIEJE TYLKO ODGADYWANIE SENSU NA PODSTAWIE DOŚWIADCZEŃ
jest to tzw. znaczenie bodźcowe - bierzemy pod uwagę wszystkie cechy przesądzające
o usłyszany,m zdaniu, że jest praawdziwe PRAWDZIWOŚĆ = adekwatność przekonania
do bodźców. Np. DZiecko mówi: zabawka, miś, pluszowy miś - nie zna jeszcze
klas, myśliże to to samo - egzemplarz czy klasa, stąd jaszczurka to mały
krokodyl
Każdy z nas posługuje się IDIOLEKTEM (tj. językiem osobistym), który
w dużej części pokrywa się z językiem innych ludzi. Nie istnieje przez to
analitczność i synonimiczność. Słowa GAVAGAI - EVET - YOK - przy kontakcie
nigdy nie dowiemy się, co one oznaczają. Szansę mamy, gdyby nastąpiło dokładne
porozumienie. W radykalnym kontakcie kultur porozumienie jest niemożliwe,
gdyż siatka pojęć różni się w zbyt wielkim stopniu.
Bodźce należą do świata zewnętrznego, natomiast przez teorie naukowe rozumie Quine pewne
wytwory ludzkie, mianowicie określone zbiory zdań. Tak, więc potwierdzanie jest relacją pomiędzy
językiem a światem. Najważniejszym ogniwem w procesie owego potwierdzania są tzw. zdania
obserwacyjne, czyli takie zdania okazjonalne (prawdziwe w jednych sytuacjach, fałszywe w innych),
na które użytkownicy danego języka mogą się natychmiast zgodzić, będąc świadkami pewnej sytuacji,
np. “Pada”, “To jest królik”. To właśnie te najprostsze, z punktu widzenia gramatyki, zdania pełnią
funkcję nośnika świadectw dla nauki. Zdania te - zauważa Quine - odgrywają również fundamentalna
rolę w pierwszym stadium nauki języka, bo przecież takie wyrażenia, jak np. “Mama”, “Tata”, to
właśnie zdania bodźcowe.
1. Przeciw dogmatowi analityczności
Krytyka pojęcia analityczności
Dwie klasy zdań analitycznych:
- zdania prawdziwe logicznie (na mocy struktury)
- zdania, których analityczność opiera się na synonimiczności - niejasność
-
poza logiką nie ma nigdy pełnej równoznaczności dwóch wyrażeń – zawsze można znaleźć takie konteksty, w których jednego wyrażenia można użyć, a drugiego nie.
-
Ponadto pojęcie synonimiczności równie niejasne, co pojęcie analityczności.
2. Przeciw dogmatowi redukcjonizmu
Redukcjonizm z góry zakłada, że zdania ogólniejsze można sprowadzić do zdań bardziej szczegółowych, protokolarnych, że z tych zdań szczegółowych można wyprowadzić zdania ogólniejsze. Ale zdania protokolarne nigdy nie dają wystarczającej podstawy do budowania ogólnego obrazu świata, nie ma reguł sprowadzania i uogólniania.
Obalenie obu dogmatów jest związane z brakiem kryterium synonimiczności wyrażeń.
3. Niezdeterminowanie przekładu (indeterminacy)
Nie ma faktów, które by mogły rozstrzygnąć, który przekład jest poprawny.
Przekład radykalny – weryfikacja znaczenia w doświadczeniu
4. Niedoterminowanie teorii naukowych (underdetermination)
-
wiedza o świecie polega na podrażnieniach powierzchni ciała
-
nauka jako pole siły, którego warunkami brzegowymi jest doświadczenie.
-
Różne teorie naukowe mogą tłumaczyć to samo zjawisko
-
Każde zdanie może obowiązywać niezależnie od doświadczenia, przy dostatecznym przystosowaniu reszty systemu
5. Zobowiązania ontologiczne
6. Epistemologia znaturalizowana
7. Holizm
zdania teorii nie mają własnych konsekwencji empirycznych, ale muszą być weryfikowane zbiorowo
8. Byty mentalne
Mówimy o pobudzeniach nerwowych, nie czystych doznaniach, które są bardziej hipotetyczną konstrukcją niż przedmioty zewnętrzne. No entity without identity:
Wittgenstein – myśli nie mają tożsamości
Quine – a więc ich nie ma, są tylko stany neurofizjologiczne.
From a logical point of view
(opracowanie ogólne twórczości Quine)
Publikacje Quine'a należą w części do logiki, w części do filozofii - głównie
do filozofii języka, filozofii nauki i ontologii. Jest on autorem 18 książek
i ponad 160 artykułów. Jego prace zamieszczono w setkach antologii współczesnych
tekstów filozoficznych i przetłumaczone na wiele języków świata. Najczęściej
cytowany esej tego autora to "Two Dogmas of Empiricism"
("Philosophical Review" 1951, 60)- praca, która wywołała w świecie
filozofii analitycznej bardzo ożywioną, długotrwałą i do końca nie rozstrzygniętą
dyskusję.
"From a Logical Point of View"
jest pierwszą filozoficzną książką Quine'a skomponowaną z artykułów opublikowanych
wcześniej w czasopismach i z prac nowych. Lączą je
dwa główne tematy: jednym jest problem znaczenia, drugim- podstawowy
problem ontologii i sporyz nim związane. Poglądy Quine'a w obu tych sprawach
ksztawały się stopniowo w toku dyskusji z przedstawicielami neopozytywizmu
(głównie z Carnapem) i są krytyczne wobec stanowiska tych ostatnich; łączy
go jednak z nimi istotne podobieństwo metodologii: respektowanie wymogów empiryzmu
i korzystanie z narzędzi nowoczesnej logiki w wykładzie i rozwiązywaniu problemów
filozoficznych.
Teksty zebrane w tym tomie uporządkowane są według stopnia,
w jakim czyni się w nich użytek z technicznych środków logiki; pojęcia i metody
logiczne stosowane w dalszych partiach książki wyłożone są w artykule New
Foundations for Mathematical Logic opublikowanym pierwotnie w "American
Mathematic Monthly", 1937, 44. Omówimy tu kilka pierwszych tekstów,
które nie zakładają zaawansowanej wiedzy logicznej, ale dostarczają dość wyraźnego
obrazu poglądów Quine'a w obu wspomnianych wyżej sprawach.
Tom otwiera esej On What There Is,
opublikowany po raz pierwszy w "Review of Metaphisics", 1948, 2.
Analizuje się w nim wysuwanezwykle argumenty na rzecz rozmaitych stanowisk
ontologicznych i wskazuje błędy tych argumentacji. Błędem najczęściej popełnianym
jest nieuprawnione wnioskowanie o istnieniu pewnych przedmiotów na podstawie
powierzchownej roli gramatycznej odpowiednich wyrażeń, w szczególności terminów
indywiduowych; nie pozwala to, na przykład, sensownie zaprzeczyć istnieniu
Pegaza czy autora Waverleya. Korzystajac
z Russellowskiej teorii deskrypcji można jednak zanalizować zdania zawierające
takie wyrażenia, jak"autor Waverleya",
w taki sposób, że unika się tej dziwacznej konsekwencji; nazwy właściwe natomiast,
takie jak "Pegaz", dają się przekształcić w deskrypcje, więc i do
nich stosuje się pośrednio analiza Russella.
Stwierdziwszy, że w tradycyjnej filozofii nie sformułowano wyraźnego kryterium
rozstrzygania podstawowego problemu ontologii: pytania "Co istnieje?",
Quine eksplikuje je dwustopniowo. Przede wszystkim jest to pytanie o kryteria
zaciągania przez nas zobowiązań ontologicznych: o to, na jakiej podstawie
można nam przypisać założenie o istnieniu bytów danego rodzaju. Otóż zakładamy
istnienie pewnych bytów wtedy, gdy uznajemy twierdzenie, którego prawdziwość
wymaga zaliczenia owych bytów do wartości zmiennych kwantyfikowanych. Na przykłąd:
uznając zdanie "Niektórzy ludzie są mądrzy", zakładamy, że istnieją
ludzie, nie zakłądamy natomiast istnienia takiego bytu jak mądrość. "Być
to znaczy być wartością zmiennej" - głosi słynna formuła Quine'a, transponująca
pojęcie istnienia na płaszczyznę semantyczną.
Formuła ta nie jest, oczywiście, odpowiedzią na pytanie,
co istnieje; dostarcza ona jedynie kryterium uznawania czegoś za istniejące.
Pozostaje problem wyboru między konkurencyjnymi ontologiami. I ten problem
jednak można przenieść na płaszczyzne semantyczną: można go mianowicie zinterpretować
jako pytanie o to, jaki aparat pojęciowy najlepiej odpowiada naszym celom
poznawczym. Pojęcie prostoty nie jest dostatecznie jednoznaczne, by mogło
służyć za kryterium przy konstruowaniu aparatów pojęciowych. Kwestia wyboru
ontologii pozostaje otwarta: trzeba uwzględnić rozmaite możliwości, badać
i porónywać ich konsekwencje - a więc postępować w tej sprawei tak samo, jak
postęuje się w każdej dyscyplinie naukowej w przypadku istnienia konkurencyjnych
teorii.
Trafnosć wyboru aparatu pojęciowego mierzy się jego walorami
pragmatycznymi, przede wszystkim jego wydajnością jako narzędzia porozumiewania
się i przewidywania: W tej sprawie Quine podziela poglądy Carnapa i innych
przedstawicieli Koła Wiedeńskiego. Różni go od nich przekonanie, że twierdzenia
ontologiczne mają status zasadniczo taki sam jak hipotezy naukowe. (Wiedeńczycy
kładli nacisk na rozróżnienie kwestii językowych i kwestii faktów) Nie respektuje
on tez wyroku wydanego w Kole Wiedeńskim na tradycyjnąmetafizykę: rehabilituje
spór o uniwersalia, odnajdując reprezentowane w tymsporze stanowiska (realizm,
konceptualizm, niminalizm) w koncepcjach, które rywalizują ze sobą we współczesnej
filozofii matematyki: w logicyźmie, intuicjonizmie i formalizmie.
Preferencje ontologiczne Quine'a podlegały ewolucji. W omawianej
pracy skłąniał się raczej ku nominalizmowi, potem zaakceptował przedmioty
abstrakcyjne jako pełnoprawne byty;dostrzegał też pewne zalety fenomenalistycznego
aparatu pojęciowego (w porównaniu z aparatem fizykalnym), a w późniejszych
pracach charakteryzował go jako niewydolny.