Jeśli istnieje najlepsza książka o tym, jak idee zmieniają świat, to to jest ona.
Tytuł oryginału: The Dispossessed
Gatunki: fantastyka naukowa fundament powieść
Najlepszy fragment:Rewolucji nie można kupić. Rewolucji nie można wywołać. Rewolucją można się tylko stać. Jest w waszych duszach – albo nie ma jej wcale.
– Nie. Nie jest tak cudownie. To brzydki świat. Nie taki jak ten. Anarres to nic tylko kurz i spieczone wzgórza. Wszystko tam jest jałowe, suche. I ludzie niepiękni. Mają wielkie dłonie i stopy, takie jak ja i ten kelner. Ale nie mają opasłych brzuchów. Bardzo się brudzą i kąpią się wspólnie, czego nikt tutaj nie robi. Miasta są bardzo małe i nudne, ponure. Żadnych pałaców. Życie jest monotonną, ciężką harówką. Nie zawsze można mieć to, czego by się chciało, lub nawet czego się potrzebuje, bo nie dla wszystkich starcza. Wy, Urrasyjczycy, macie wszystkiego pod dostatkiem. Pod dostatkiem powietrza, deszczu, trawy, oceanów, pod dostatkiem pożywienia, muzyki, budynków, fabryk, maszyn, książek, ubrań i historii. Jesteście bogaci, zaznajecie dostatku. My jesteśmy biedni, cierpimy niedostatek. Wy macie dużo, my nie mamy nic. Tutaj wszystko jest piękne.
Z wyjątkiem twarzy. Na Anarres nic nie jest piękne, nic oprócz twarzy. Twarzy innych ludzi, mężczyzn i kobiet. Nie mamy nic prócz tego, nic prócz samych siebie. Tu dostrzega się klejnoty – tam oczy. A w oczach przepych – przepych ludzkiego ducha. Bo u nas mężczyźni i kobiety są wolni, nie mając nic, cieszą się wolnością. A wy, posiadacze, opętani jesteście posiadaniem. Jesteście wszyscy więźniami. Każdy sam, osobno, z majdanem swej własności. Żyjecie w więzieniu i umieracie w więzieniu. To wszystko, co dostrzegam w waszych oczach – mur, mur!”
Mogłoby się zdawać, ze wolność zmiany, na którą kładła nacisk Odo, winna odbierać wagę idei przyrzeczenia i przysięgi – wolność składania przydawała jej w istocie znaczenia. Przyrzeczenie jest obraniem kierunku, samoograniczeniem się w wyborze. Jeśli nie obiera się żadnego kierunku – nauczała Odo – jeśli człowiek podąża donikąd, nie dokona się też żadna zmiana. Jego wolność wyboru i zmiany nie zostanie wykorzystana, zupełnie tak jakby siedział w więzieniu – takim, które sam zbudował – lub tkwił w labiryncie, w którym żadna z dróg nie jest lepsza od innych. Odo uważała przyrzeczenie, przysięgę i wierność za najistotniejsze podczas zawiłych ścieżek wolności.
Idei nie da się zdławić uciskiem. Zdławić je można ignorując je. Odmawiając myślenia. Odmawiając zmiany.
You can't crush ideas by
suppressing them. You can only crush them by ignoring
them. By refusing to think, refusing to change.
Wznosił się tam mur. Nie wyglądał imponująco. Zbudowano go z nie ociosanych głazów, byle jak spojonych zaprawą; człowiek dorosły mógł spojrzeć ponad jego szczytem i nawet dziecko mogło się nań wspiąć. W miejscu przecięcia z drogą – zamiast otwierać się bramą – zniżał się do czystej geometrii, linii, idei granicy. Lecz była to idea realna. Ważna. Od siedmiu pokoleń nie było na tym świecie niczego ważniejszego nad ten mur.
Był dwuznaczny i dwulicy jak wszystkie mury. Co znajdowało się wewnątrz,
a co na zewnątrz muru, zależało od tego, z której patrzyło się strony.
Oglądany z jednej, opasywał sześćdziesiąt akrów nagiego ugoru zwanego
Portem Anarres. Stało tam kilka olbrzymich suwnic bramowych, wyrzutnia rakiet,
trzy magazyny, garaż dla ciężarówek i noclegownia. Noclegownia sprawiała solidne,
posępne i przygnębiające wrażenie; nie tonęła w ogrodach, nie bawiły się wokół niej
dzieci; nikt w niej najwyraźniej nie mieszkał na stałe, ani nawet nie zatrzymywał się
na dłużej. Była to w gruncie rzeczy kwarantanna. Mur odgradzał nie tylko
lądowisko, ale i przybyłe z przestrzeni kosmicznej statki, ludzi, którzy na nich
przylecieli, światy, z których przybywali, a także resztę kosmosu. Mur opasywał
wszechświat, Anarres była poza murem, na wolności.
Oglądany z przeciwnej strony, mur opasywał Anarres; otaczał całą planetę – wielką kolonię karną, odciętą od innych światów, od innych ludzi, poddaną kwarantannie.
There was a wall. It did not look important It was built of uncut rocks roughly mortared. An adult could look rightover it, and even a child could climb it. Where it crossed the roadway, instead of having a gate it degenerated into mere geometry, a line, an idea of boundary. But the idea was real. It was important. For seven generations there had been nothing in the world more important than that wall. Like all walls it was ambiguous, two-faced. What was inside it and what was outside it depended upon which side of it you were on. Looked at from one side, the watt enclosed a barren sixty-acre field called the Port of Anarres. On the field there were a couple of large gantry cranes, a rocket pad, three warehouses, a truck garage, and a dormitory. The dormitory looked durable, grimy, and mournful; it had no gardens, no children; plainly nobody lived there or was even meant to stay there long. It was in fact a quarantine.The wall shut in not only the landing field but also the ships that came down out of space, and the men that came on the ships, and the worlds they came from, and the rest of the universe. It enclosed the universe, leaving Anarres outside, free. Looked at from the other side, the wall enclosed Anarres: the whole planet was inside it, a great prison camp,cut off from other worlds and other men, in quarantine.
有一道 牆, 看起來不怎麼起眼, 由未切割的岩石隨便堆砌而成。
成年人可以直接看到牆外, 孩童 甚至能爬上去。
牆與道路相接處沒有門, 反倒退化成純粹的幾何圖形:一條線、一種邊界的概念。
然而, 概念是真實的、重要的。
七個世代以來, 這個世界再也沒有比這道牆更重要的東西了。
這道牆如同所有的牆一樣曖昧、兩面。牆外和牆內的景觀完全取決於觀者站在牆的哪一邊。
從一邊望去, 這道牆環繞著稱為 '安納瑞斯航站'的六十英畝荒原。
荒原上有幾臺起重機、一座火箭發射臺、三間倉庫、一間卡車維修廠、一棟宿舍。
宿舍看起來堅固、污穢、哀傷; 裡面沒有花園, 沒有小孩–顯然沒人住在那兒, 或者根本沒人打算那裡久留。
事實上, 那是一間隔離所。
牆不僅隔絕了登陸場及來自外太空的船艦, 更隔絕船艦上的人, 他們出發的世界, 以及宇宙其他地方。
從另一邊望去, 牆包圍了整個安納瑞斯, 將整個星球裏在牆內, 形同一座監獄, 隔絕在其他世界與其他人之外。
Nauczył mnie czym są więzienia i kto je buduje. Ci, którzy wznoszą mury są swoimi własnymi więźniami. Mam zamiar wypełnić moją właściwą funkcję w organizmie społecznym. Zamierzam pojechać tam i rozebrać mury.
I owe him that He taught me what prisons are, and who builds them. Those who build walls are their own prisoners. I'm going to go fulfill my proper function in the social organism. I'm going to go unbuild walls.
[...]Mogłoby się zdawać, ze wolność zmiany, na którą kładła nacisk Odo, winna odbierać wagę idei przyrzeczenia i przysięgi – wolność składania przydawała jej w istocie znaczenia. Przyrzeczenie jest obraniem kierunku, samoograniczeniem się w wyborze. Jeśli nie obiera się żadnego kierunku – nauczała Odo – jeśłi człowiek podąża do nikąd, nie dokona się też żadna zmiana. Jego wolność wyboru i zmiany nie zostanie wykorzystana, zupełnie tak jakby siedział w więzieniu – takim, które sam zbudował – lub tkwił w labiryncie, w którym żadna z dróg nie jest lepsza od innych. Odo uważała przyrzeczenie, przysięgę i wierność za najistotniejsze podczas zawiłych ścieżek wolności.
[...] though it might
seem that her insistence on freedom to change would
invalidate the idea of promise or vow, in fact the freedom
made the promise meaningful. A promise is a direction
taken, a self-limitation of choice. As Odo pointed out, if no
direction is taken, if one goes nowhere, no change will
occur. One's freedom to choose and to change will be
unused, exactly as if one were in jail, a jail of one's own
building, a maze in which no one way is better than any
other. So Odo came to see the promise, the pledge, the
idea of fidelity, as essential in the complexity of freedom.
- Nie wiem – odrzekł; język miał zdrętwiały. – Nie. Nie jest tak cudownie. To brzydki świat. Nie taki jak ten. Anarres to nic tylko kurz i spieczone wzgórza. Wszystko tam jest jałowe, suche. I ludzie niepiękni. Mają wielkie dłonie i stopy, takie jak ja i ten kelner. Ale nie mają opasłych brzuchów. Bardzo się brudzą i kąpią się wspólnie, czego nikt tutaj nie robi. Miasta są bardzo małe i nudne, ponure. Żadnych pałaców. Życie jest monotonną, ciężką harówką. Nie zawsze można mieć to, czego by się chciało, lub nawet czego się potrzebuje, bo nie dla wszystkich starcza. Wy, Urrasyjczycy, macie wszystkiego pod dostatkiem. Pod dostatkiem powietrza, deszczu, trawy, oceanów, pod dostatkiem pożywienia, muzyki, budynków, fabryk, maszyn, książek, ubrań i historii. Jesteście bogaci, zaznajecie dostatku. My jesteśmy biedni, cierpimy niedostatek. Wy macie dużo, my nie mamy nic. Tutaj wszystko jest piękne.
Z wyjątkiem twarzy. Na Anarres nic nie jest piękne, nic oprócz twarzy. Twarzy innych ludzi, mężczyzn i kobiet. Nie mamy nic prócz tego, nic prócz samych siebie. Tu dostrzega się klejnoty – tam oczy. A w oczach przepych – przepych ludzkiego ducha. Bo u nas mężczyźni i kobiety są wolni, nie mając nic, cieszą się wolnością. A wy, posiadacze, opętani jesteście posiadaniem. Jesteście wszyscy więźniami. Każdy sam, osobno, z majdanem swej własności. Żyjecie w więzieniu i umieracie w więzieniu. To wszystko, co dostrzegam w waszych oczach – mur, mur!
– Bo tu na Urras nie ma nic, ale to nic takiego, czego my, Anarresyjczycy, byśmy potrzebowali! Sto siedemdziesiąt lat temu odeszliśmy stąd z pustymi rękami – i dobrześmy zrobili. Nie wzięliśmy ze sobą nic. Bo też nie ma tu nic godziwego – są tylko państwa z ich arsenałami, bogacze z ich kłamstwami i biedacy z ich nędzą. Na Urras nie można działać uczciwie, z czystym sumieniem. Nie możesz uczynić nic, żeby się w to nie wmieszał zysk, strach przed stratą, pragnienie władzy. Nie możesz powiedzieć nikomu dzień dobry, nie ustaliwszy, kto z was dwóch stoi wyżej, albo nie próbując swojej wyższości dokazać. Nie możesz odnosić się do innych jak brat, musisz nimi manipulować, rozkazywać im, słuchać ich albo ich oszukiwać. Nie możesz dotknąć drugiego człowieka, bo zostawią cię w spokoju. Tu nie ma wolności. To jest pudełko – Urras jest pudełkiem, paczką w pięknym opakowaniu z błękitne nieba, łąk, lasów i wielkich miast. Otwierasz to pudełko i co zna dujesz w środku? Czarną, zakurzoną piwnicę i trupa. Trupa człowieka, któremu odstrzelili rękę, bo ją wyciągnął do innych. Zobaczyłem wreszcie piekło. Desar miał rację – to Urras, piekło to Urras.
„No. It is not wonderful It is an ugly world. Not like this one. Anarres is all dust and dry hills. All meager, all dry. And the people aren't beautiful. They have big hands and feet, like me and the waiter there. But not big bellies. They get very dirty, and take baths together, nobody here does that. The towns are very small and dull, they are dreary. No palaces. Life is dull, and hard work. You can't always have what you want, or even what you need, because there isn't enough. You Urrasti have enough. Enough air, enough rain, grass, oceans, food, music, buildings, factories, machines, books, clothes, history. You are rich, you own. We are poor, we lack. You have, we do not have. Everythingis beautiful, here.
Only not the faces. On Anarres nothing is beautiful, nothing but the faces. The other faces, the men and women. We have nothing but that, nothing but each other. Here you see the jewels, there you see the eyes. And in the eyes you see the splendor, the splendor of the human spirit. Because our men and women are free—possessing nothing, they are free. And you the possessors are possessed. You are all in jail. Each alone, solitary, with a heap of what he owns. You live in prison, die in prison. It is all I can see in your eyes—the wall, the wall!”
- Tym, co nas jednoczy, jest cierpienie. Nie miłość. Miłość nie słucha rozumu, przymuszana zmienia się w nienawiść. Więź, która nas łączy, nie pochodzi z wyboru. Jesteśmy braćmi. Jesteśmy braćmi w tym, co dzielimy – w bólu, który każdy cierpi w samotności, w głodzie, w biedzie, w nadziei doświadczamy naszego braterstwa. Znamy to wszystko, bo byliśmy zmuszeni się tego nauczyć. 'Wiemy, że nie pomoże nam nikt, jeśli nie pomożemy sobie sami, nie wyciągnie się do nas żadna pomocna dłoń, jeśli my sami jej nie wyciągniemy. Ta zaś dłoń, którą wy wyciągacie, jest pusta, podobnie jak moja. Nie macie nic. Nie posiadacie nic. Nie posiadacie niczego na własność. Jesteście wolni. Macie jedynie samych siebie oraz to, co dajecie innym.
Jestem tu, bo dostrzegacie we mnie obietnicę, obietnicę, którą stworzyliśmy dwieście lat temu w tym mieście – obietnicę spełnioną. Myśmy jej dotrzymali na Anarres. Nie mamy nic prócz naszej wolności. Nie mamy wam nic do ofiarowania – prócz waszej wolności. Nie mamy praw – poza zasadą świadczenia sobie wzajem mocy. Nie mamy rządu – prócz zasady wolnych stowarzyszeń. Nie ma u nas państw, narodów, prezydentów, premierów, naczelników, generałów, kierowników, bankierów, ziemian, płac, dobroczynności, policji, żołnierzy i wojen. Tego, co mamy, też nie jest za wiele. Dzielimy się, nie jesteśmy posiadaczami. Nie powodzi nam się zbyt dobrze. Żaden z nas nie jest bogaty. Żaden nie jest potężny. Jeśli to Anarres jest celem waszych pragnień, przyszłością, ku której zmierzacie, mówię wam: przyjść do niej musicie z pustymi rękami.. Przyjść do niej musicie samotni i nadzy, tak jak dziecko przychodzi na świat, tak jak ono wkroczyć we własne jutro bez żadnej przeszłości, żadnej własności, zdani całkowicie na innych. Nie możecie brać tego, czegoście nie dali, ale dać musicie siebie. Rewolucji nie można kupić. Rewolucji nie można wywołać. Rewolucją można się tylko stać. Jest w waszych duszach – albo nie ma jej wcale.
„It is our suffering that brings us together. It is not love. Love does not obey the mind, and turns to hate when forced. The bond that binds us is beyond choice. We are brothers. We are brothers in what we share. In pain, which each of us must suffer alone, in hunger, in poverty, in hope, we know our brotherhood. We know it, because we have had to learn it. We know that there is no help for us but from one another, that no hand will save us if we do not reach out our hand. And the hand that you reach out is empty, as mine is. You have nothing. You possess nothing. You own nothing. You are free. All you have is what you are, and what you give.
„I am here because you see in me the promise, the promise that we made two hundred years ago in this city—the promise kept. We have kept it, on Anarres. We have nothing but our freedom. We have nothing to give you but your own freedom. We have no law but the single principle of mutual aid between individuals. We have no government but the single principle of free association. We have no states, no nations, no presidents, no premiers, no chiefs, no generals, no bosses, no bankers, no landlords, no wages, no charity, no police, no soldiers, no wars. Nor do we have much else. We are sharers, not owners. We are not prosperous. None of us is rich. None of us is powerful. If it is Anarres you want, if it is the future you seek, then I tell you that you must come to it with empty hands. You must come to it alone, and naked, as the child comes into the world, into his future, without any past, without any property, wholly dependent on other people for his life. You cannot take what you have not given, and you must give yourself. You cannot buy the Revolution. You cannot make the Revolution. You can only be the Revolution. It is in your spirit, or it is nowhere.”
Kiedy zaś żołnierze nadeszli – w porządnych, czarnych płaszczach – i wstąpili na schody wśród martwych i dogorywających mężczyzn i kobiet – ich oczom ukazało się słowo wypisane zamaszyście krwią na wysokiej, szarej, wypolerowanej ścianie wielkiego holu: PRECZ.
Strzelili do trupa, który leżał najbliżej tego słowa; a kiedy już w Dyrektoriacie przywrócono porządek i zmyto to słowo szmatami, wodą i mydłem, ono nie całkiem znikło; mówiło się o nim, miało znaczenie.
When they came, marching in their neat black coats up the steps among dead and dying men and women, they found on the high, grey, polished wall of the great foyer a word written at the height of a man's eyes, in broad smears of blood:
DOWN
They shot the dead man who lay nearest the word, and later on when the Directorate was restored to order the
word was washed off the wall with water, soap, and rags but it remained; it had been spoken; it had meaning.
Atro wyjaśnił mu kiedyś, jak to było urządzone: sierżanci mogli wydawać rozkazy szeregowcom, porucznicy szeregowcom i sierżantom, kapitanowie... i tak dalej, i tak dalej aż do generałów, którzy mogli wydawać rozkazy każdemu i niczyich nie musieli słuchać, wyjąwszy głównodowodzącego. Szevek słuchał tego z niedowierzaniem i wstrętem. „I ty nazywasz to organizacją? – spytał. – Nazywasz to dyscypliną? Ależ to ani jedno, ani drugie, jedynie wyjątkowo nieskuteczny mechanizm przymusu – coś w rodzaju silnika parowego z siódmego tysiąclecia! Co takiego wartego zachodu można osiągnąć z tak sztywną i łamliwą strukturą?”
Dało to Afro sposobność wystąpienia z pochwałą wojny jako karmicielki odwagi i męskości oraz tępicielki słabeuszy; sam jednak tok jego argumentacji zmusił go do przyznania pewnej skuteczności zorganizowanej od dołu, poddanej samodyscyplinie partyzantce. „Ale to, widzisz, funkcjonuje tylko wtedy, kiedy im się zdaje, że walczą za coś własnego, za swoje domy albo jakieś tam swoje poglądy” – tłumaczył starzec. Szevek nie wszczynał sporu. Podjął go teraz – w ciemniejącej piwnicy, wśród spiętrzonych skrzyń z nieznanymi chemikaliami. Odpowiedział Atro, że teraz już rozumie, dlaczego wojsko jest zorganizowane tak, jak jest. Było to w istocie niezbędne. Żadna bowiem racjonalna forma organizacji nie posłużyłaby wytyczonemu celowi. Po prostu nie rozumiał wcześniej, że celem tym – było sprawienie, by uzbrojeni w karabiny maszynowe mężczyźni mogli łatwo i masowo, na rozkaz, zabijać nieuzbrojonych mężczyzn i bezbronne kobiety. Wciąż jednak nie dostrzegał, gdzie tutaj miejsce na odwagę i męskość.
Atro had once explained to him how this was managed, how the sergeants could give the privates orders, how the lieutenants could give the privates and the sergeant sorders, how the captains ... and so on and so on up to the generals, who could give everyone else orders and need take them from none, except the commander in chief. Shevek had listened with incredulous disgust „You call that organization?” he had inquired. „You even call it discipline? But it is neither. It is a coercive mechanism of extraordinary inefficiency—a kind of seventh-millennium steam engine! With such a rigid and fragile structure what could be done that was worth doing?” This had given Atro a chance to argue the worth of warfare as the breeder of courage and manliness and the weeder-out of the unfit, but the very line of his argument had forced him to concede the effectiveness of guerillas, organized from below, self-disciplined, „But that only works when the people think they're fighting for something of their own—you know, their homes, or some notion or other,” the old man had said. Shevek had dropped the argument. He now continued it, in the darkening basement amongthe stacked crates of unlabeled chemicals. He explained to Atro that he now understood why the army was organized as it was. It was indeed quite necessary. No rational form of organization would serve the purpose. He simply had not understood that the purpose was to enable men with machine guns to kill unarmed men and womeneasily and in great quantities when told to do so. Only he still could not see where courage, or manliness, or fitness entered in.
- Bo widzicie, nam chodzi o to, byśmy przypomnieli sobie, że nie przybyliśmy na Anarres dla bezpiecznego schronienia, lecz w poszukiwaniu wolności. Jeśli włada nami nakaz powszechnej zgody i przymus współpracy, stajemy się nie lepsi od maszyn. Kiedy jednostka nie może pracować solidarnie ze swoimi towarzyszami, jej obowiązkiem jest pracować w pojedynkę. Obowiązkiem i prawem. Odmawialiśmy ludziom tego prawa. Powtarzaliśmy – coraz to częściej: musisz pracować razem z drugimi, akceptować zasady większości. Ale każda zasada jest tyranią. Obowiązkiem jednostki jest nie akceptować zasad, być autorem własnych uczynków, brać za nie odpowiedzialność. Bo tylko wtedy społeczeństwo żyje, zmienia się, przystosowuje, przetrwa. Nie jesteśmy poddanymi państwa zbudowanego na prawie, ale członkami społeczności uformowanej przez rewolucję. Rewolucja jest naszą powinnością, naszą nadzieją na ewolucję. „Rewolucja dokonuje się w duszy jednostki albo nie dokonuje się wcale. Dokonuje się pomimo wszystko albo nie jest nic warta. Jeśli zakłada się jej koniec, w ogóle się w istocie nie zaczęła” . Nie wolno nam się teraz zatrzymywać. Musimy iść dalej. Musimy podjąć ryzyko.
Odpowiedziała mu Rulag, przemawiając równie spokojnie jak on, lodowatym jednakże tonem:
– Nie macie prawa narażać nas wszystkich na ryzyko, do którego podjęcia popychają was pobudki osobiste.
– Nikt, kto nie zamierza posunąć się tak daleko, jak ja zamierzam, nie ma prawa mnie powstrzymywać – odparował Szevek. Ich oczy spotkały się na mgnienie, następnie oboje spuścili wzrok.
„You see,” he said, „what we're after is to remind ourselves that we didn't come to Anarres for safety, but for freedom. If we must all agree, all work together, we're no better than a machine. If an individual can't work in solidarity with his fellows, it's his duty to work alone. His duty and his right. We have been denying people that right. We've been saying, more and more often, you must work with the others, you must accept the rule of the majority. But any rule is tyranny. The duty of the individual is to accept no rule, to be the initiator of his own acts, to be responsible. Only if he does so will the society live, and change, and adapt, and survive. We are not subjects of a State founded upon law, but members of a society founded upon revolution. Revolution is our obligation: our hope of evolution. The Revolution is in the individual spirit, or it is nowhere. It is for all, or it is nothing. If it is seen as having any end, it will never truly begin.' We can't stop here. We must go on. We must take the risks.” Rulag replied, as quietly as he, but very coldly, „you have no right to involve us all in a risk that private mo-tives compel you to take.”
„No one who will not go as far as I'm willing to go has any right to stop me from going,” Shevek answered. Their eyes met for a second; both looked down.