Instynkt vs. myślenie i moralność
1. Instynkt to zespół wprogramowanych ewolucyjnie bądź behawioralnie w organizm zachowań, które są/były reakcjami tego organizmy na bodźce ze świata zewnętrznego.
2. Wolna wola/moralność: zjawisko powstaje, gdy organizm nie zostanie wyposażony w instynkt. Musi się uczyć. Musi też dokonywać wyborów. Nieistnienie instynktów jest koniecznym warunkiem powstania moralności.
3. Jak łatwo zauważyć, istnieje płynne przejście między indywiduum wyposażonym w instynkt i moralność. To znaczy że ilość wolnej woli zależy nie tylko od budowy organizmu (genetycznych predyspozycji), ale też historii rozwoju osobniczego.
Wracając do tematu, większość ludzi nie rozwija swoich potencjałów intelektualnych, technik myślenia, ani nie porządkuje swoich podstawowych poglądów – często mających charakter aksjomatów – GDYZ NIE WIDZI TAKIEJ POTRZEBY. Ludzie tacy uważają, że narzędzie które dostali w użytkowanie (własny mózg) jest już w docelowym, optymalnym do użytkowania stanie. Inny błędny pogląd polega na tym, że każdy „po prostu wie” , jak należy myśleć. Ludziom wydaje się także, iż nie jest im potrzebna znajomość logiki i reguł wnioskowania, a ich sposoby rozumowania są niekwestionowalne, poprawne i nie wymagają weryfikacji.
Pogląd taki jest w oczywisty sposób błędny. Trening może rozwinąć nie tylko naszą wiedzę, ale i nasz potencjał do badania otaczającego nas świata. Przykłady:
- wprawny oszust, rozumiejący zasady działania ludzkiej psychiki, jest w stanie wywieść w pole osobę nieprzygotowaną na oszustwo.
- osoba ćwicząca często i regularnie liczenie w pamięci ma niekwestionowaną przewagę – w szybkości i jakości swoich działań – w licznych zdarzeniach: ustalanie cen, grach towarzyskich, weryfikacji wątpliwych wypowiedzi.
- osoba ćwicząca się w użyciu zasad logiki formalnej i zasad rozumowania jest w stanie błyskawicznie wykryć fałszywe wnioski, rozumowania i argumenty, a więc jest mniej podatna na manipulację i wszelkie różnice między opisem rzeczywistości, a nią samą.
Gdyby dureń zrozumiał, że jest durniem, automatycznie przestałby być durniem. Z tego wniosek, że durnie rekrutują się jedynie spośród ludzi pewnych, że nie są durniami.
Przez powyższe przesądy, oraz przez brak sformalizowanej i zinstytucjonalizowanej nauki technik myślenia, dają nas na pożarcie wszystkim siłom, które:
- chcą kontrolować nasze myśli, moralność i zachowanie, – zagrabić owoce naszej pracy
- chcą nas wykorzystać do swoich celów bez naszej zgody
- bawią się kosztem naszej niewiedzy.
Takie zniewolenie, własnym zaniedbaniem i zgodą przyniesione, wystawia nas na wszystkie fałszywe obrazy świata, są one nie tylko niezgodne z rzeczywistością, są też między sobą sprzeczne. Pojęcia są celowo mieszane i niszczone (patrz; NOWOMOWA), prawdziwe łańcuchy przyczynowo-skutkowe mieszane z relacjami między symptomami zjawisk, itp itd.
Nic więc dziwnego, że tak wielu ludzi nie umie odróżnić prawdy od fałszu, czuje się zagubionych, sfrustrowanych i przerażonych „skomplikowaną naturą świata” .
W świecie tysiąca kłamstw prawdę ukrytą odkryją tylko zdeterminowani do granic fanatyzmu.
Jeśli kłamstwa uznasz za rzeczywistość, a rzeczywistość nie będzie dostępna do weryfikacji i (celowo) zagmatwana, nie będziesz w stanie skutecznie bronić się przed zagrożeniami. Nie oczekujesz chyba, aby jakakolwiek armia zwyciężyła bez sprawnie działającego wywiadu i nabierając się na każdy wybieg przeciwnika – tylko dlatego że dowódca myśli że wróg nie możne go wyprowadzić w pole?
Więcej w książce „Montaż” ,której fragmenty można przeczytać na forum.
Zarządzanie własnym czasem
Niewielu zdaje sobie sprawę, ile czasu dziennie marnujemy na czynności zupełnie niepotrzebne, lub na popełnianie w kółko tych samych błędów. Proszę zrób co następuje: przygotuj rozpiskę godzinową w tabeli, a następnie przez cały dzień rób notatki co dokładnie robiłeś. Na koniec dnia zlicz cały czas, który mógłbyś zaoszczędzić, jeślibyś skoncentrował się na maksymalnie efektywnym wykorzystaniu każdej chwili. Mi wyszło ok. 3 godziny dziennie, a uważam że to i tak dobrze.
Pomnóż te 3 godziny przez ilość dni twojego życia, a zobaczysz, ile czasu (który już nie wróci) trwonisz bezproduktywnie na duperele.
Jak definicje kształtują i wypaczają nasz obraz rzeczywistości
Nasze umysły zawierają w sobie obraz świata w formie symboli. Są to najczęściej symbole związane z językiem – a więc przeważnie ze znaczeniami słów, zdań, pojęć i definicji.
Jeśli tylko pozwolimy, aby system symboli w naszych głowach został wypaczony, okaleczony i celowo pomieszany, utracimy kontakt z rzeczywistością. Jeśli ktokolwiek chce zmienić znaczenie słów, którymi się już wcześniej posługujemy, należy go mieć na oku.
Jeśli tylko ktoś – powtarzając kłamstwa wystarczająco często – zaburzy nasz obraz świata. nasze działania będą nieadekwatne do sytuacji. Przegramy.
Bezustannie zmierzasz do nieznanej przyszłości. Fakty to twoje jedyne drogowskazy. Zauważ je!
You pilot always into an unknown future; facts are your single clue. Get the facts!
– Robert A. Heinlein
Dodatkową okolicznością działającą na naszą niekorzyść jest to, że żyjemy w świecie społecznym. Nasi przodkowie, walczący o przetrwanie w jaskiniach, nie mogli sobie pozwolić na ignorowanie faktów. Sytuacja narzuciła im niejako konieczność liczenia się z rzeczywistością. Gdyby zaprzestali racjonalnej oceny zewnętrznego świata, Natura błyskawicznie by ich usunęła z powierzchni ziemi.
Cywilizacja techniczna pozwoliła na zminimalizowanie naszego kontaktu z faktami. Ktoś może żyć w świecie własnych mrzonek, i nadal – dzięki zbiorowemu bezpieczeństwu – przeżyć, a nawet prosperować. Rezultatem jest to, że większość dzisiejszych ludzi nie ma kontaktu z rzeczywistością, gdyż nie jest im on potrzebny do przetrwania, ani nawet wygodnego funkcjonowania!
– Piotr Plebaniak
Większość ludzi nie potrafi myśleć, większość z reszty odmawia myślenia. Mały ułamek tych, którzy myślą, przeważnie nie potrafi robić tego dobrze. Niezwykle mała grupa tych, którzy myślą regularnie, skutecznie, kreatywnie i bez samooszukiwania się, to na dłuższą metę jedyni ludzie, którzy się liczą.
Most people can't think, most of the remainder won't think, the small fraction who do think mostly can't do it very well. The extremely tiny fraction who think regularly, accurately, creatively, and without self-delusion- in the long run, these are the only people who count.
Robert A. Heinlein
Nowomowa
Jeśli sprawią, że będziesz zadawać niewłaściwe pytania, nie będą musieli kłopotać się z odpowiedziami. If they can get you asking the wrong questions, they don't have to worry about the answers. 如果他們允許你發問沒有切入重點的問題, 那麼他們就不用擔心你怎麼回答了。autor nieznany
Jest to język celowo okaleczony w ten sposób, aby nie dało się w nim pomyśleć pewnych idei i myśli.
Przykłady tego, jak system wyrażania myśli ogranicza możliwości działania:
1. Rzymski system zapisu liczb (I, II, III, IV itd) nie pozwala na wykonywanie podstawowych operacji arytmetycznych w znanych nam ze szkoły podstawowej „słupkach” . Dopiero system dziesiętny w połączeniu z zapisem arabskim (pozycyjnym) umożliwia uczenie szerszych mas podstaw matematyki.
2. Słowo anarchia: oznacza dzisiaj chaos i całkowite załamanie bądź brak instytucji społecznych i ośrodków władzy, stan destrukcyjny i negatywny. Słowo to nie może być użyte w niegdysiejszym sensie „stan społeczeństwa w którym nie istnieje żadna forma zinstytucjonalizowanej przemocy (rząd)” . W rezultacie, pomyślenie czy też wyobrażenie sobie sytuacji takiej, że nie istnieje rząd i państwo, jest niemal niemożliwe, a każdym razie bardzo trudne.
Język jest narzędziem opisu i kształtowania rzeczywistości. Jest schematem pojęciowym, działającym przez większość czasu poza kontrolą naszej świadomości i racjonalnej krytyki. Rozmaite instytucje, choćby partie polityczne, grupy interesu, zwykli ludzie (w tym i my sami) wypaczają to narzędzie. Nie pozwólmy nikomu zawłaszczyć języka, którego używamy na co dzień! Jeśli my używamy słów nadając im własne znaczenia w naszych głowach, a w świecie publicznym słowo to zostało wypaczone, zmienione, wtedy automatycznie, bez żadnych dodatkowych działań i ingerencji, w naszej głowie będziemy mieć konia trojańskiego.
Ilustracja działania bezoperacyjnej instalacji konia trojańskiego: rząd każe nosić wszystkim czerwone kokardki na znak poparcia. Rewolucjoniści po dojściu do władzy 5 lat później ogłaszają, że ci co wcześniej wysługiwali się reżimowi nosząc kokardki, mają teraz przerąbane.
Terminy ukute w celu manipulowania opinią społeczną i poglądami obywateli:1. Wojna z terrorem. W chwili, kiedy piszę te słowa (wrzesień 2007) tylko nieliczni naiwniacy wierzą nadal w oficjalne oświadczenia rządu USA o sposobie i konieczności walki z terrorem. Niezależnie od realnej konieczności przeciwstawienia się Islamowi, wykreowany przez rząd USA stan permanentnego zagrożenia umożliwił stworzenie i wdrożenie praw drastycznie i skokowo zwiększających aparat kontroli nad obywatelami USA.
Polityczna poprawność spełnienie wizji Orwella
Niechlujstwo w naszym języku sprawia że łatwiej nachodzą nas głupie myśli.
The slovenliness of our language makes it easier for us to have foolish thoughts.
George Orwell
Przykłady pojęć zniszczonych przez polityczną poprawność
1. Kochający inaczej: termin odnosi się do ludzi ze skłonnościami do praktyk homoseksualnych. Słowo kochać odnosi się (a przynajmniej powinno) do wysublimowanego stany umysłu, uzależnionego często od pokrewieństwa (matka-dziecko, obywatel-państwo, mąż-żona, chłopak-dziewczyna). Aspekt prokreacyjny (seks) jest więc niewielką częścią zakresu pojęcia kochać – i to tylko w pewnych określonych sytuacjach. Kojarzące się zawsze pozytywnie słowo kochać, a raczej jego pozytywny wydźwięk, został użyty przez propagandę (tak, to słowo świetnie pasuje) homoseksualną w celu stworzenia nie-pejoratywnego nazywania homoseksualistów, pederastów i tym podobnych indywiduów.
2. Tolerancja. Obecnie termin ten koniecznie oznacza także pobłażanie i moralną akceptację. Pierwotnie jednak oznacza uznanie odmienności poglądów, zachowania czy też pochodzenia innego człowieka/idei; nie implikując przy tym, że należy się z tymi poglądami, zachowaniem, etc. natychmiast zgodzić.
Język w polityce jest szczególnie podatny na erozję znaczeń i wypaczenia. Wpierw pojęcia są celowo przeinaczane, potem wszyscy, nawet ci niewinni, powtarzają słowo w nowym znaczeniu – utrwalając deformację. Po czasie słowa tracą swoje znaczenie, a tym samym użyteczność. Z językiem niezdolnym do popranego IDENTYFIKOWANIA i nazywania zjawisk, stajemy się bezsilni – nie mamy własnej tożsamości, własnych poglądów niezależnych od tego co raz za razem powtarzane jest w środkach masowego przekazu. Łatwiej nam wtedy zaakceptować jakiś pogląd – gotowy, zgrabny, nie wymagający wysiłku przy weryfikacji. Dlatego właśnie manipulacja językiem i definicjami jest podstawą działania dogmatów religijnych i ideologii totalitarnych.
Technicznie polega to na tym, że bez umiejętności weryfikowania znaczeń słów nie jesteśmy nawet w stanie prawidłowo określić własnego zdania i zdania strony przeciwnej; teorii od jej przeciwieństwa. W takiej sytuacji perswazja i przekonywanie traci rację bytu – pozostaje powtarzanie w kółko – aż ofiara się zmęczy i uzna bezkrytycznie cokolwiek jest do uznania. Łatwo wtedy popaść w wewnętrznie sprzeczne idee. Wytwarza się chaos społeczny i – co wielu już zauważyło – powstają różnice klasowe ze względu na kompetencje językowe i umiejętność przyswajania idei!
Kompetencje językowe
Ci, którzy potrafią formułować prawidłowe zdania, mogą myśleć jasno, a tym samym są bardziej niezależni. Ci, którzy tego nie potrafią, są pozbawieni wiedzy, mniej produktywni i łatwiej ich zastraszyć i zmanipulować – stają się niewolnikami tych, którzy potrafią sterować światem idei.
Słowa denotują idee i pojęcia, a pojęcia muszą być użyte prawidłowo, jeśli mają być narzędziami do poszerzania wiedzy. My s kolei jesteśmy w stanie pamiętać i posługiwać się pojęciami, jeśli są one zorganizowane w sposób spójny i wyrażone w sposób jasny. Wpierw rozumiemy słowa, potem wyrażenia, potem zdania i akapity – aż w końcu jesteśmy w stanie objąć umysłem całą teorię, pojęcie, bądź myśl. Bez struktury powiązań jaką daje gramatyka oraz wzajemne zależności między pojęciami, nie jesteśmy o nich wszystkich w stanie pomyśleć równocześnie, w sposób pozwalający na ogarnięcie całości.
Najskuteczniejszą bronią wyzysku, manipulacji i kontroli jest nadużycie i sterowanie językiem przez ludzi świadomych jego społecznej i ekonomicznej i politycznej funkcji. Jeśli w ciąg pojęć wprowadzą oni zakłócenie w postaci półprawdy, fałszywego wniosku bądź pojęcia już zniszczonego, rezultatem może być wypaczenie naszego poglądu na ich korzyść.
Język reklamy
Dla ludzi tworzących reklamy język nie ma już własności i funkcji poznawczych. Jest jedynie narzędziem manipulowania zachowaniami konsumenckimi. Gałąź gospodarki określana jako „reklama” to z mojego punktu widzenia – gigantyczny ogólnoświatowy projekt manipulacji psychologicznej.
Efektem jego działania jest m. in. – zatarcie granicy między autentycznymi potrzebami a sztucznie wywołanym popytem na określone produkty i grupy produktów – wypaczenie pozytywnie kojarzących się pojęć (miłość, ciepło rodzinne itp) i zaprzęgnięcie ich do nakłaniania do określonych zachowań.
PRAWIDŁOWE DEFINICJE
Znajdziesz poniżej przykłady GŁUPICH lub BŁĘDNYCH POGLĄDÓW, jak brak myślenia, lenistwo czy też taka a nie inna natura zjawisk powoduje, że przestajemy widzieć prawdziwe przyczyny tego, co nas otacza.
Co najśmieszniejsze, w sumie nikomu nie zależy na tym, aby cokolwiek z idiotami zrobić – nadal na głupotę nie ma paragrafu. Innymi słowy:
„Nie jest grzechem być głupcem, ale to głupcy popełniają największe grzechy.”
Na chorobę lokomocyjną jest lekarstwo.
Owszem, jest, ale można też ćwiczyć własny zmysł równowagi. Nudności pojawiają się, kiedy narząd równowagi w uchu środkowym wysyła bardzo dużo zmieniających się sygnałów do ośrodka równowagi w mózgu. Również oczy, i pewne komórki w mięśniach i stawach wysyłają takie sygnały, jednak O WIELE WOLNIEJ. W związku z tym następuje rozsynchronizowanie bodźców, co kończy się nudnościami, wymiotami itp.
Przeciwdziałanie: Należy ćwiczyć zmysł równowagi i przyzwyczaić ciało do takiego braku synchronizacji. Proste ćwiczenie raz dziennie przez 1 miesiąc pozwoli osiągnąć 80% potrzebnej odporności. Ćwiczenia to rzeczy tak prymitywne jak: stanie na jednej nodze, kręcenie się w kółko, kręcenie głową w różne strony, robienie fikołków.
Oczywiście nikt w dobie lekarstw nie zniży się do tego i większość woli iść do kiosku po tabletkę, zamiast poświęcić czas na trening samego siebie.
Pogląd przeciwny do mojego tutaj.
Czy bać się zarażenia HIV
Zobaczcie sobie ta stronę: http://www.kobietaahiv.pl/index.php?page=3
Autor pisze, że niemożliwe jest zarażenie przez skórę, a później przytacza prawdopodobieństwo – 1 do 300:
Możliwość zakażenia HIV przy: kontakcie przez skórę wynosi tylko – 0,32% (1 osoba na 300 się zarazi kontakcie przez śluzówki wynosi tylko – 0,09% (1 na tysiąc)
Czyli co? Nie ma się czego obawiać? Skoro istnieje prawdopodobieństwo wyższe od 0, to ja nie życzę sobie pić z tej samej szklanki co ludzie niebezpieczni dla mojego życia. Zwłaszcza, że mogą oni zarazić zupełnie nieświadomie – przez zaniedbanie. Wielu ludzi, w tym i ja, ma zresztą często drobne rany w dziąsłach – po porannym szczotkowaniu zębów lub zjedzeniu czegoś smażonego.
Proszę zauważyć, że WSZYSCY dentyści zakładają do zabiegu rękawiczki gumowe aby właśnie zminimalizować ryzyko zakażenia ślina/krew – skóra, lub przez przypadkowe skaleczenie.
Oto kilka definicji zaczerpniętych z książki „STO ZABOBONÓW” Józefa Boheńskiego:
Dziennikarz (autor Józef Boheński)
Dziennikarstwo jest zawodem ludzi wyspecjalizowanych w tak zwanych środkach masowego przekazu, a więc w dziennikach, periodykach, telewizji, radiu itp. Jak sama nazwa wskazuje, zadaniem środków masowego przekazu jest przekazywanie masom informacji. Stąd dziennikarz jest sprawozdawcą, niczym innym. Jest specjalistą w zbieraniu, przedstawianiu i podawaniu innym informacji. Jak długo pozostaje w tej dziedzinie, jego praca jest pożyteczna i nie można mu niczego zarzucić. Ale w ciągu ostatniego wieku dziennikarze przywłaszczyli sobie inną funkcję, a mianowicie występują w roli nauczycieli, kaznodziei, moralistów. Nie tylko informują czytelników i słuchaczy o tym, co się stało, ale wydaje się im, że mają prawo pouczać ich, co powinni myśleć i czynić. A że ich poglądy są rozpowszechniane masowo, dziennikarze zajmują uprzywilejowane stanowisko, mają niekiedy istny monopol na pouczanie ludzi, co jest dobre, a co niedobre.
Wiara, że tak ma być, że dziennikarz ma prawo tak się zachowywać, że należy mu wierzyć, gdy nas poucza, jest jednym z typowych zabobonów współczesnych. Bo jeśli chodzi o pouczanie nas, dziennikarz nie ma żadnego autorytetu. Nie jest jako taki, ani specjalistą w żadnej nauce, ani autorytetem moralnym, ani przywódcą politycznym. Jest po prostu dobrym obserwatorem i umie pisać, względnie mówić. Co gorzej, sam zawód dziennikarza jest dla niego samego o tyle niebezpieczny, że musi pisać o najróżniejszych rzeczach, o których zwykle niewiele wie, a w każdym razie nie posiada głębszej wiedzy. Dziennikarz jest więc niemal z konieczności dyletantem. Uważać go za autorytet, pozwalać mu pouczać innych ludzi, jak to się obecnie stale czyni, jest zabobonem.
Kiedy szukamy przyczyny szerzenia się tego zabobonu, wypada przyznać ze wstydem, że nie ma chyba innej, niż dziecinne wierzenie, że wszystko co drukowane jest prawdziwe – a zwłaszcza jeśli jest drukowane pięknymi słowami. (Józef Bocheński, Sto zabobonów)
Komunizm (autor Józef Boheński)
Istnieją co najmniej dwa różne znaczenia nazwy „komunizm” . Ich pomieszanie jest rozpowszechnionym dziś zabobonem. W pierwszym, szerokim słowa znaczeniu, komunizm to ustrój, w którym środki produkcji, wszystkie dobra, a czasem nawet kobiety są wszystkim wspólne. Wtórnie, każda ideologia, partia itd., która taki ustrój uważa za cel do osiągnięcia, nazywa się też komunizmem. W drugim, węższym znaczeniu, komunizm to tyle co całość poglądów, organizacji i praktyki rosyjskiej partii komunistycznej i związanych z nią partii podobnego typu w innych krajach. W tym drugim znaczeniu komunizm jest pojęciem znacznie bogatszym niż komunizm w znaczeniu szerokim, obejmuje bowiem; 1. ideologię, tj. marksizm-leninizm; 2. organizację partii komunistycznej i jej praktykę. Otóż ani ta ideologia, ani owa organizacja nie wchodzą w skład komunizmu w szerokim słowa znaczeniu. Ludzie, którzy mówią „Komunizm jest rzeczą piękną, ale jego urzeczywistnienie w Sowietach jest złe” , używają słowa „komunizm” w dwóch znaczeniach. W szerokim tego słowa znaczeniu jest być może (choć wolno i w to wątpić) pięknym ideałem, natomiast to, co znajdujemy dziś w Związku Sowieckim i tzw. krajach socjalistycznych jest komunizmem w węższym znaczeniu, obejmuje więc takie składniki jak dyktaturę partii, dialektyczny materializm itp., nie mające nic wspólnego z komunistycznym ideałem (w szerokim znaczeniu). Do pomieszania pojęć przyczynia się tutaj okoliczność, że sami komuniści używają słowa „komunizm” w innym jeszcze znaczeniu, a mianowicie jako przeciwieństwo socjalizmu, przy czym komunizm ma być końcowym, a socjalizm pośrednim okresem rozwoju społeczeństwa w drodze do raju na ziemi. Główną przyczyną szerzenia się tego zabobonu jest celowa dezinformacja prowadzona przez komunistów.
Intelektualista (autor Józef Boheński)
Człowiek, który 1. posiada pewne wykształcenie akademickie, albo podobne do akademickiego; 2. nie ma nic wspólnego z życiem gospodarczym, w szczególności nie jest robotnikiem; 3. zabiera publicznie głos i chce uchodzić za autorytet w sprawach moralności, polityki, filozofii światopoglądu. Robotnik nie jest więc intelektualistą, nawet jeśli jest geniuszem, podobnie kupiec albo profesor uniwersytetu, jak długo trzyma się swojej specjalności. Każdy z nich może jednak być niejako dokoptowany do grona intelektualistów, skoro zacznie wypowiadać się w powyżej wymienionych sprawach. Intelektualistami są najczęściej dziennikarze, literaci, artyści, ale znajdujemy wśród nich nieraz także profesorów uniwersyteckich, tych mianowicie, którzy podpisują zbiorowo manifesty społeczno-polityczne i moralne.
Zabobon dotyczący intelektualisty – a chodzi o bardzo gruby zabobon – polega na mniemaniu, że intelektualiście przysługuje jako takiemu autorytet w dziedzinie etyki, polityki i poglądu na świat. Wskutek rozpowszechnienia tego zabobonu intelektualiści odegrali i nadal odgrywają rozstrzygającą rolę w życiu społeczeństw. To oni m. in. kierowali wieloma rewolucjami, które – wbrew panującym przesądom – były niemal zawsze dziełem nie mas ludowych, ale intelektualistów.
Że jest to zabobon, nie potrzeba dowodzić, bo wierzenie w autorytet intelektualisty jest dosłownie na niczym nie oparte. Tak np. profesor wykładający historię nowożytną jest zapewne autorytetem (epistemicznym) gdy chodzi o rewolucję francuską, ale nie jest w dziedzinie użytkowania energii atomowej. Skoro więc taki profesor podpisuje razem z kolegami wyspecjalizowanymi w ceramice chińskiej, zoologii, względnie w rachunku prawdopodobieństwa deklaracje, dotyczące tej energii, popełnia jaskrawe nadużycie autorytetu, tym gorsze, że wywołuje wrażenie, iż to sama „nauka” się wypowiada.
Jedną z przyczyn powstania tego zabobonu jest brak zaufania we własny zdrowy rozsądek ze strony zwykłych pracowników, a także mir, jakim jest otaczana nauka, sztuka itd. – mir, który się niesłusznie przenosi na intelektualistów.
Autorytet (autor Józef Boheński)
Wokoło autorytetu powstało kilka groźnych zabobonów. Aby zrozumieć ich przewrotność, wypada przede wszystkim wyjaśnić znaczenie nazwy „autorytet” . Mówimy, że jeden człowiek jest autorytetem dla drugiego w pewnej dziedzinie dokładnie wtedy, kiedy wszystko, co należy do tej dziedziny i zostało przez pierwszego podane z naciskiem do wiadomości drugiego (np. w postaci nauki, rozkazu itp.) zostaje przyjęte, uznane przez tego ostatniego. Istnieją dwa rodzaje autorytetu: autorytet znawcy, specjalisty, nazywany uczenie „epistemicznym” i autorytet przełożonego , szefa, zwany „autorytetem deontycznym” . W pierwszym wypadku ktoś jest dla mnie autorytetem wtedy i tylko wtedy, kiedy mam przekonanie, że daną dziedzinę zna lepiej ode mnie i mówi prawdę. Einstein jest np. autorytetem epistemicznym w fizyce dla mnie, nauczyciel w szkole autorytetem epistemicznym w geografii dla uczniów tej szkoły itd. Autorytetem deontycznym jest natomiast dla mnie ktoś dokładnie wtedy, kiedy jestem przekonany, że nie mogę osiągnąć celu, do którego dążę, inaczej, niż wykonując jego rozkazy. Majster jest autorytetem deontycznym dla robotników w warsztacie, dowódca oddziału dla żołnierzy itd. Autorytet deontyczny rozpada się dalej na autorytet sankcji (gdzie autorytet ma inny cel niż ja, ale słucham jego rozkazów z obawy kary) i autorytet solidarności (gdzie obaj mamy taki sam cel – jak np. marynarze mają ten sam cel co kapitan statku w niebezpieczeństwie).
1. Pierwszym zabobonem odnoszącym się do autorytetu jest mniemanie, że autorytet sprzeciwia się rozumowi. W rzeczywistości posłuch autorytetowi jest często postawa nader rozsądną, zgodną z rozumem. Kiedy np. matka mówi dziecku, że istnieje wielkie miasto zwane „Warszawą” , dziecko postępuje nader rozumnie, kiedy to uznaje za prawdę. Podobnie pilot postępuje rozumnie, kiedy wierzy meteorologowi, pouczającemu go, że w tej chwili jest w Warszawie wysokie ciśnienie i wiatr z zachodu 15 węzłów – jako że wiedza autorytetu jest w obu przypadkach większa niż wiedza dziecka, względnie pilota. Co więcej autorytetu używamy nawet w nauce. Aby się o tym przekonać wystarczy zwrócić uwagę na obszerne biblioteki stojące w każdym instytucie naukowym. Książki w tych bibliotekach zawierają najczęściej referaty wyników naukowych osiągniętych przez innych naukowców – a więc wypowiedzi autorytetów epistemicznych. Podobnie bywa, że posłuch autorytetowi, np. kapitana statku, jest postawą najzupełniej rozsądną. Twierdzenie że istnieje zawsze i wszędzie przeciwieństwo między autorytetem a rozumem jest zabobonem.
2. Drugi zabobon związany z autorytetem to przekonanie, że istnieją autorytety, że tak powiem, powszechne, to jest ludzie, którzy są autorytetami we wszystkich dziedzinach. Tak oczywiście nie jest – każdy człowiek jest autorytetem w jakiejś określonej dziedzinie, albo w paru dziedzinach, ale nigdy we wszystkich. Einstein na przykład był niewątpliwym autorytetem w dziedzinie fizyki, ale bynajmniej nie w dziedzinie moralności, polityki albo religii. Niestety uznawanie takich powszechnych autorytetów jest zabobonem bardzo rozpowszechnionym. Kiedy na przykład grono profesorów uniwersyteckich podpisuje zbiorowo manifest polityczny, zakłada się, że czytelnicy będą ich uważali za autorytety w dzidzinie polityki, którymi oczywiście oni nie są – a więc coś w rodzaju uznania autorytetu powszechnego uczonych. Bo ci uczeni są zapewne autorytetami w dzidzinie rewolucji francuskiej, ceramiki chińskiej albo rachunku prawdopodobieństwa, ale nie w dziedzinie polityki – i nadużywają przez takie oświadczenie swojego autorytetu.
3. Trzecim szczególnie szkodliwym zabobonem jest tutaj pomieszanie autorytetu deontycznego (szefa) z autorytetem epistemicznym (znawcy). Wielu ludzi mniema, że kto ma władzę, a więc jest autorytetem deontycznym, jest tym samym autorytetem epistemicznym i może pouczać podwładnych, np. o astronomii. Piszący te słowa był kiedyś świadkiem „wykładu” wygłoszonego przez wyższego oficera i ignoranta w tejże astronomii, a to wobec oddziału, w którym był strzelec, docent astronomii. Ofiarą tego zabobonu padają nieraz nawet ludzie wybitni, tak np. św. Ignacy Lojola, założyciel zakonu jezuitów, w słynnym liście do ojców portugalskich, w którym domaga się od nich, by „poddawali swój rozum przełożonemu” , a więc autorytetowi czysto deontycznemu.
Kara śmierci
Kara śmierci jest decyzją indywidualną, którą trzeba podjąć oddzielnie dla każdego przypadku zbrodni popełnionych z największym okrucieństwem. Nie jest decyzją polityczną.
Przy okazji proszę porównać rodzaj argumentów stron. Kurski przedstawia argument merytoryczny oparty na odczuciu sprawiedliwości społecznej, na której zresztą opiera się praworządność; nowoczesna i europejska kurew z SLD opluwa własny kraj, widać po prostu – wyzbyta moralności nie potrafi analizować na takim poziomie (Przepraszam, ale się zdenerwowałem już tylko czytając). Ciekawe czy ta pani protestowała też jak Amerykanie zrobili parodię sprawiedliwości i zamordowali np. Saddama Husseina.
GW 17 wrz 2007 Już sam nagłówek artykułu: Przez Polskę nie będzie Europejskiego Dnia przeciwko Karze Śmierci
Kurski: Kara śmierci moralnie uzasadniona
– Polska dowiodła, że się szanuje. Kara śmierci jest moralnie uzasadniona – powiedział Jacek Kurski w magazynie „24 godziny” . – Uważamy, że to zakaz kary śmierci jest niemoralny. Polska nie daje gwarancji życia żołnierzom, strażakom, policjantom, natomiast daje gwarancję zwyrodnialcom siedzącym w więzieniu – wyjaśniał swoje stanowisko Kurski.
Odmienne zdanie na temat kary śmierci przedstawiła Katarzyna Piekarska. – Polska znów jest hamulcowym Europy, dziwadłem. Prowadzimy debatę, której już nikt nie prowadzi – powiedziała posłanka SLD.
Fragmenty forum po szmatławym artykule w Gazecie Wyborczej:
Szkoda bo mafia, płatni mordercy itp. na pewno bardzo ucieszyliby się z lobbingu
w ich sprawie. A tak? Tak się zmartwią!
Zaraz, zaraz, a czy przypadkiem kara śmierci nie jest raczej skutkiem niż
przyczyną zła? Czy nie jest karą za najcięższe, odrażające zbrodnie? Czy nie
powinniśmy raczej obchodzić Dnia Przeciwko Zbrodni i Bezkarności Zbrodniarzy?
Nie zamieniajcie się w politycznie poprawnych idiotów. Nie mylcie przyczyn zła i
jego skutków. Używajcie własnego rozumu i sumienia, a ignorujcie owcze pędy i
modne szaleństwa.
Ale chcąc walczyć z przestępczością – nie możemy robić tego, co robią przestępcy właśnie. To znaczy, że nie możemy zamykać ich w więzieniach, ponieważ porywacze zamykają swoje ofiary?
Postaram się, lewicowy matołku, wyłożyć najprościej i najkrócej jak
tylko można, abyś cokolwiek zrozumiał.
Kara śmierci jako najsurowsza kara, najsilniej odstrasza przestępców
od popełnienia zbrodni.
W USA w ciągu 20 lat przywracania kary śmierci w prawodwstwie
federalnym i poszczególnych stanów (stopniowo, już ponad 76% stanów
USA przywróciło karę śmierci dla morderców) SPADŁ niemal 2-krotnie
wskaźnik liczby zabójstw. Dzięki temu, wg wyliczeń statystycznych
można mówić już o uratowaniu od śmierci z ręki mordercy grubo ponad
100.000 niewinnych ludzi. W ciągu ćwierćwiecza stracono zaś niewiele
ponad 1000 zbrodniarzy w owym USA.
Siła odstraszania kary śmierci jest tak duża, że lekko licząc,
dzięki straceniu jednego nic niewartego żywota zbrodniarza uratowano
ponad 100 istnien niewinnych ludzi (i uratowano setkę potencjalnych
morderców przed wkroczeniem na drogę zbrodni).
Kara śmierci wobec morderców stosowana jest w największych i najbardziej rozwiniętych gospodarczo demokracjach Świata – mowa o USA i Japonii. Stosowana jest w najludniejszej demokracji Śwata – w Indiach.
Stosowana jest we wszystkich bogatych krajach Azji, poczynając od wspomnianej Japoni (120 mln miesz.), poprzez Koreę Południową (60 mln), poprzez Tajwan, singapur itd.
Warto wspomnieć, że Japonia ma 2-krotnie niższy wskaźnik liczby zabójstw niż EU. Dlaczego? Singapur, gdzie równiez stosowana jest kara chłosty za drobniejsze występki ma 4-krotnie niższy wskaxnik zabójstw niż kraje EU. Dlaczego?