Gavagai.pl ma budzić. Ma inspirować. Właściwe słowo we właściwej chwili może zmienić świat 一
umysłemrękami gotowego na te słowa człowieka.
Inne w tym dziale: Psychologia Propaganda Władza nad obywatelami Wojny i konflikty Manipulacje Nasze umysły Wgląd Historia Fakty Definicje Nowomowa i dwójmyślenie

Fakty

Oko widzi tylko to, co umysł gotowy jest przyjąć. Henri Bergson

Dział Manipulacje umysłem i obrazem świata naprowadzi cię na skuteczne sposoby obrony przed manipulacją.

Prawdą jest, że na świecie, w każdej chwili, a zatem także teraz, dzieje się na raz nieskończenie wiele rzeczy [...] Ze względu na to, że poznanie całej pełni rzeczywistości jest niemożliwe, nie pozostaje nam nic innego jak arbitralne konstruowanie rzeczywistości i zakaładanie, że rzeczy dzieją się w jakiś określony sposób. Dzięki temu otrzymujemy schemat, to znaczy pojęcie lub też siatkę pojęć. Siatkę tę nakładamy na prawdziwą rzeczywistość i dopiero wówczas uzyskujemy jej przybliżony obraz.

Natomiast naprawdę zawiłą i skomplikowana jest konkretna rzeczywistość życiowa, zawsze jedyna w swoim rodzaju. Kto potrafi dokładnie się w niej zorientować, kto pod zewnętrznym chaosem każdej sytuacji życiowej umie dostrzec tajemną anatomię chwili, czyli, ogólnie biorąc, kto się w życiu nie gubi, ten ma naprawdę otwartą głowę.

Spójrzcie na otaczających was ludzi, a zobaczycie, jak idą przez świat zagubieni; jak lunatycy, popychani przez przeznaczenie dobre lub złe, nie mając nawet pojęcia o tym, co się z nimi dzieje. Usłyszycie, jak mówiąc o sobie i o otaczającym ich świecie używają określeń taksujących, co by wskazywało na to, że mają na ten temat wyrobione poglądy. Jednak już zupełnie powierzchowna analiza pozwoli nam stwierdzić, że nie odzwierciedlają one wcale rzeczywistości, do której się rzekomo odnoszą; natomiast głębsza ich analiza dowodzi, iż nie mają one nawet pretensji do tego, by się do tej rzeczywistości dopasowywać. A wręcz przeciwnie: jednostka stara się za ich pomocą stworzyć sobie własną wizję życia i rzeczywistości. Bowiem życie to chaos, w którym człowiek czuje się kompletnie zagubiony. Podejrzewa, iż tak jest, ale przeraża go myśl o spotkaniu się twarzą w twarz z ową straszną rzeczywistością i stara się ją zasłonić kurtyną fantasmagorii, na której wszystko jawi mu się jasne i wyraźne, używa ich jako okopów, z których broni się przed życiem[...].

Człowiek o otwartej głowie to ten, który wyzwoliwszy się spod władzy owych fantasmagorycznych "poglądów" spotyka się z życiem twarzą w twarz, przyjmuje do wiadomości, że wszystko jest w nim problematyczne i czuje się zagubiony. Ponieważ jest to świętą prawdą - żyć znaczy czuć się zagubionym - ten, kto to przyjmuje, zaczyna sam siebie odnajdywać, zaczyna odnajdywać swą autentyczną rzeczywistość i staje wreszcie na twardym gruncie. Instynktownie, jak rozbitek, szuka czegoś, czego mógłby się uchwycić; ta nie cierpiąca zwłoki, tragiczna potrzeba, absolutnie prawdziwa, skoro chodzi przecież o uratowanie życia, zmusza go do uporządkowania życiowego chaosu. Jedyne prawdziwe poglądy to poglądy rozbitka. Cała reszta to retoryka, poza, farsa. Kto się nie czuje prawdziwie zagubiony, ten gubi się bezpowrotnie, a więc nigdy nie odnajdzie siebie samego, nigdy się nie zetknie z prawdziwą rzeczywistością.

Bunt mas

Richard Brodie Wirus Umysłu

Książka Wirus umysłu traktuje o memetyce, czyli o ewolucji memów. Jest to raczej paranauka, niż nauka. Daje jednak czytelnikowi niezwykle skuteczne narzędzie w obserwacji tego co dzieje się w głowach ludzi i w interakcjach pojawiających się między grupami i jednostkami.

Fragment dotyczący wpływu treści mediów na nasze widzenie świata:

W roku 1992 w Stanach Zjednoczonych 37 776 ludzi zginęło od postrzału, a 40 982 osoby straciły życie w wypadkach samochodowych. [źródło: "Advance Report of final Mortality Statistics, 1992" w Monthly Vital Statistics Report, tom 43, nr 6, suplement, z 22 marca 1995; by US Health Department]. Wystarczy rzucić okiem na gazetę, by zorientować się, że kwestii broni palnej poświęca się dużo więcej miejsca niż niebezpieczeństwom związanym z transportem samochodowym - mimo że prawie połowa zgonów od kuli to samobójstwa. Nie chcę przez to powiedzieć, że niepotrzebnie się tyle mówi o pistoletach i rewolwerach - w końcu jest to względnie nowy i coraz większy problem, podczas gdy do zagrożeń komunikacyjnych zdążyliśmy już przywyknąć - a tylko to, że nierealnie oceniamy grożące niebezpieczeństwo.

Nietrudno obliczyć, ze prawdopodobieństwo tego, iż statystyczny mieszkaniec Stanów Zjednoczonych zginie w wypadku samochodowym, wynosiło w omawianym roku 1:6224, natomiast dla zgonów spowodowanych użyciem broni palnej (z wyłączeniem samobójstw) było ponad dwa razy mniejsze - 1:13 005. Jeśli nie należysz do grupy ryzyka, a więc nie jesteś ani przestępcą ani policjantem, prawdopodobieństwo zmniejsza się jeszcze bardziej. A czego ludzie boją się bardziej: pistoletów czy samochodów?
Większość bardziej obawia się broni palnej. Jedną z przyczyn tego zjawiska jest zapewne odwrócenie przez media proporcji zagrożeń. Wykrzywiony obraz powoduje, że opinia publiczna domaga się od polityków zdecydowanego działania; uzyskuje jedynie to, że politycy licytują się w propozycjach niezbyt udanych rozwiązań.

Spróbujmy uzmysłowić sobie, co to właściwie znaczy, że prawdopodobieństwo czyjejś śmierci wynosi 1:6 500 albo 1:13 000. Przypuśćmy, że jesteś jednym z 650 mieszkańców wysepki na południowym Pacyfiku. Zarabiasz na życie łowieniem ryb w lazurowych wodach, otaczających Twoją cudowną krainę. Mniam, mniam, pyszne rybki! Niestety, raz na dziesięć lat zabłąkany rekin przepływa obok wyspy i zjada rybaka - i tak właśnie wygląda prawdopodobieństwo, że pożre Cię rekin. Mniej więcej takie samo było prawdopodobieństwo śmierci w wypadku samochodowym w 1992 roku.

Raz na dwadzieścia la dwóch mieszkańców Twojej wyspy wdaje się w sprzeczkę z powodu ryby, a może kobiety, i jeden z nich przeszywa drugiego włócznią. Mniej więcej tak samo kształtuje się prawdopodobieństwo gwałtownej śmierci z użyciem broni, wynoszące w 1992 roku w Stanach Zjednoczonych 1:13 000.

To doprawdy smutne wydarzenia, o których mówi się na wyspie przez kilka dni, ale nie są one życiowym problemem większości mieszkańców. Zdarzają się, odchodzą w przeszłość, życie zaś toczy się dalej.

Ale teraz wyobraź sobie, że jest 392 000 takich wysp jak Twoja, połączonych siecią telewizyjną WKI (Wyspiarski Kanał Informacyjny). Razem na wszystkich wyspach mieszkałoby około 254 milionów osób, czyli mniej więcej tyle, ile mają obecnie Stany Zjednoczone. I oto co wieczór WKI podaje, że tego dnia 107 osób zostało pożartych przez rekiny, 54 osoby natomiast zginęły od ciosu włóczni. Pojawienie się telewizji zmieniło niespodziewanie obraz świata: życie przestaje być sielanką przerywaną raz na kilka lat sporadyczną tragedią - staje się pełnym strachu, morderstw i przemocy koszmarem.

Interesujące, prawda? Wystarczyło wprowadzić telewizję, żeby zmienić wyobrażenie ludzi o własnym świecie, w którym nie przybyło przecież rekinów ani zabójców. Co się stało?

Szum medialny i prawda

Prawo jest sprawiedliwe: zarówno biednym jak i bogatym zabrania spać pod mostami.

W nowoczesnym państwie demokracji i prawa możliwość wypowiedzi mają teoretycznie wszyscy, jednak tak naprawdę głos mają tylko ci, którzy kontrolują środki masowego przekazu. W warunkach pełnej wolności słowa (pomijam kwestię politycznej poprawności) panuje taki zgiełk medialny, że bez współpracy silnych mediów głos poszczególnych ludzi nie ma szans trafić do świadomości słuchających. Opinia, choćby nie wiem jak światła, nie przebije się poza grono najbliższych, ani tym bardziej do wpływowych komentatorów - tym bardziej zresztą, że i tak pracują oni na zlecenie różnego rodzaju władzy.

Tak więc tak zwana wolność słowa niby daje możliwość poznania prawdy, jednak nie czyni odbiorcy lepiej zorientowanym. Nie zapewnia też jasnego obrazu świata.

Erich Fromm: a także Ucieczka od wolności, Niech stanie się człowiek (The man for Himself)

(Escape from Freedom. p. 119) Not only the economic, but also the personal relations between men have this character of alienation; instead of relations between human beings, they assume the character of relations between things. But perhaps the most important and the most devastating instance of this spirit of instrumentality and alienation is the individual's relationship to the own self. Man does not only sell commodities, he sells himself and feels himself to be a commodity. The manual laborer sells his physical energy; ther businessman, the physican, the clerical employee, sell their personality if they are to sell their products or services. as with any other commodity it is the market which decides the value of these human qualities, yes, even their very existence. If there is no use of the qualities a person offers, he has none; just as an unusable is valueless thought it might have its use value. Thus, the "feeling of self," is merely an indication of what others think of a person. It is not he who is convinced of his value regardless of popularity and his success on the market. If he is suoght after, he is somebody; if he is not popular, he is simply nobody.

132a-1 The feeling of isolation and powerlessness has been beautifully expressed in the following passage by julian green: "I knew thatwe counted little in comparison with the universe, I knew that we were nothing; but to be so immeasurably nothing seems in some way both to overwhelm and at the same time to reassure. Those figures, those dimensions beyond the range of human thought, are utterly overpowering. Is there anything whatsoever to which we can cling? Amid that chaos of illusions anto which we are cast headlong, there is one thing that stands out as true, and that is - love. All the rest is nothingness, an empty void. We peer down into a huge dark abyss. And we are affraid.

s249 destruction of any kind of structuralized picture of the world. Facts lose the specific quality which they can have only as parts of structuralized whole and retain merely an abstract, quantitative meaning; each fact is just another fact and all that matters is wheter we know more or less. radio, Moving pictures, and newspapers have a devastating effect on the score. The announcement of the bombing of a city and the death of hundreds of people is shamelessly followed or interrupted by advertisment for soap or wine. The same speaker with the same suggestive, ingratioating, and authoritative voice, which he has just used to impress you with the seriuss of the political situation, impress now upon his audience the merits of the particular brand of soap which pays for the news broadcast. Newsreels let pictures of torpedoed ships be followed by those of fashion show. Newspapers tell us the trite thoughts or breakfast habits of a debutante with the same space and seriousness they use for reporting events of scientific or artistic importance. Because of all thie we cease to be genuinely related to what we hear. We cease to be excited, our emotions and our critical judgement become hampered, and eventually our attitude to what is going on in the world assumes a quality of flatness and indifference. In the name of "Freedom" life loses all structure; it is composed of many little pieces, each separate from the other and lacking any sense as a whole. The individual is left alone with these pieces like a child with a puzzle; the difference, however, is that the child knows what a house is and therefore can recognize the parts of the house in the little pieces he is playing with, whereas the adult does not see the meaning of the "whole", the pieces of which come into his hands. He is bewildered and affraid and just goes on gazing at his little meaningless pieces.

This loss of identity then makes it still more imperative to conform; it means that one can be sure of oneself only if one lives up to the expectaztions of others. If we do not live up to this picture we not only risk disapproval and increased isolation, but we risk losing the identity of our personality, which means jeopardizing sanity 258We know of individuals who are - or have been - spontaneous, whose thinking, feeling and acting were the expression of their selves and not of an automaton. These individuals are mostly known to us as artists. As a matter of fact, the artist can be defined as an individual who can express himself spontaneously. If this were the definition of an artist - Balzac defined him just in that way - then certain philosophers and scientists have to be called artists too, while others are as different from them as an old-fashioned photographer from a creative painter. There are other individuals who, though lacking the ability - or perhaps merely the training - for expressing themselves in an objective medium as the artist does, possess the same spontaneity. Theposition of the artist is vulnerable, though, for it is really only the successful artist whose individuality or spontaneity is respected; if he does not succeed in selling the art, he remains to his contemporaries a crank, a "neurotic." The artist in this matter is in a similar position to that of the revolutionary throughout history, The successful revolutionary is a statesman, the unsuccessful one a criminal. Small children offer another instance of spontaneity. They have an ability to feel and think that which is really theirs; this spontaneity shows in what they say and think, in the feelings that are expressed in their faces. If one asks what makes for the attraction small children have for the most people I believe that, aside from sentimental and conventional reasons, the answer must be that it is this very quality of spontaneity. It appeals profoundly to everyone who is not so dead himself that he has lost the ability to perceive it. As a matter of fact, there is nothing more attractive and convincing than spontaneity wheter it is to be found in a child, in an artist, or in those individuals who cannot thus be grouped according to age or proffesion.

Most of us can observe at least moments of our own spontaneity which are at the same time moments ofgenuine happiness. Wheter it be the fresh and spontaneous perception of an landscape, or the dawning of some truth as the result of our thinking, or a sensuous pleasure that is not stereotyped, or the welling up of luve for another person - in these moments we all know what a spontaneous act is and may have some vision of what human life could be if these experiences were not such rare and uncultivated occurences.

Dariusz Tarczyński Słowa Klucze

Nie mam wątpliwości, że kiedy rzucę kamień po raz setny w górę, po raz setny spadnie on na ziemię. Jestem przekonany, że i po tysięcznym rzucie sytuacja również się nie zmieni i kamień również musi spaść. Na podstawie powtarzalnych wyników tego doświadczenia formułuję prawa, jakimi rządzi się otaczający mnie świat. Od pokoleń człowiek poszukuje wzorców w przyrodzie, czyli powtarzalnych zdarzeń. Poprzez nasze zmysły staramy się dostrzec wszelkie niezwykłości otoczenia, natomiast rozum próbuje z tych wyróżników ułożyć powtarzalny schemat.

Fragmenty książki Tarczyńskiego zostały przeniesione do działuPSYCHOLOGIA

II. Artykuły i felietony

Dlaczego Harry Potter jest niebezpieczny

Przejdź do omówienia. Teksty o Harrym Potterze znajdziesz tutaj.

Rozum górą!Czyli jak Kasparow przegrał mecz

Artykuł zamiszczony w jednym z numerów
czasopisma Wiedza i życie.

To było właśnie tak: arcymistrz przegrał mecz szachowy z zespołem ekspertów. Eksperci byli bardzo nowocześni: zgromadzili ogromną bazę danych o dziesiątkach tysięcy rozegranych partii szachowych i wielu tysiącach końcówek, debiutów i innych "stałych elementów gry" oraz świetnie ją zorganizowali, tak, by na zawołanie szybko można było odszukać wszystkie znane analogie danej sytuacji na szachownicy. I samą bazę, i metodę wyszukiwania dostosowali do komputera, tj. mechanicznego, bezmyślnego stworzenia. Posłużyli się przy tym komputerem specjalnie do tego celu przystosowanym przez dużą firmę informatyczną, która w celach reklamowych zainwestowała w to sporo grosza. Opracowali świetny cennik pozycji na szachownicy. Pozycje, w których "my" matujemy przeciwnika, były -- oczywiście - najdroższe, te zaś, w których dostajemy mata, miały najwyższą wartość ujemną. Naturalnie nie wypisywali wartości wszystkich pozycji jedna po drugiej, wymyślili sposób wyceny dowolnej pozycji, czyli ułożyli program obliczania wartości wskazanej pozycji.

Zaprogramowali też reguły określające, do jakich pozycji można przejść z dowolnej pozycji na szachownicy. Każda (no, prawie każda) pozycja szachowa ma bardzo wiele takich możliwych następników, każdy z nich - wiele swoich następników itd. Wychodząc z zadanej pozycji, można wyliczyć miliony scenariuszy, sytuacja po sytuacji, zgodnych z regułami gry. Niektóre z nich można odnaleźć w bazie rozegranych partii, wiadomo wtedy, do czego prowadzą. Ogromna jednak większość takich scenariuszy ma tylko tę jedną zaletę, że są zgodne z regułami gry, poza tym są idiotyczne. Wiele z nich - nawet taki kiepski gracz jak ja - od razu uzna za fatalne, inne wymagają głębszej analizy. Ale dla każdej pozycji w każdym scenariuszu można obliczyć jej wartość. I wybrać najcenniejszy dla "nas" scenariusz 10 posunięć, 15 posunięć itd. Wymaga to bardzo wielu rachunków, to prawda. Ale komputery po to zostały skonstruowane, żeby w miarę szybko wykonywać te gigantyczne rachunki.

Sprawa nie była jednak tak prosta, eksperci uwzględnili jeszcze kilka trików, redukujących liczbę rachunków. Jeśli wiadomo, jakie ruchy arcymistrz lubi najbardziej, wyliczanie wartość scenariuszy można zaczynać od tych, które stara się on preferować. Ba, eksperci zastrzegli sobie prawo zmiany programu w trakcie meczu, żeby móc wprowadzać poprawki zgodne z najnowszymi preferencjami arcymistrza. No i parę jeszcze podobnych usprawnień.. Arcymistrz przystał na to. I arcymistrz przegrał mecz. Pomińmy analizę ochów i achów, że to niby komputer zwyciężył człowieka, krzem zatriumfował nad białkiem (nota bene, krzem tak się ma do komputera, jak węgiel do białka). W końcu zazwyczaj nie tracimy czasu na dyskusję z poglądem, że biegacz przegrał z samochodem, ciekawsze zresztą byłoby zastanowić się nad analogią: człowiek przegrał z rowerem. Bo tu już sprawa jest subtelniejsza: o którego człowieka chodzi? Pieszego czy cyklistę? No bo bez cyklisty, dalibóg, rower nie pojedzie (chyba że "inteligentny", sterowany przez odpowiednio zaprogramowany - przez człowieka - komputer i napędzany jakimś silnikiem, najlepiej ekologicznym). Zastanówmy się raczej nad tym, dlaczego arcymistrz poczuł się pokonany, a wedle niektórych relacji - poniżony. Myślę, że dlatego, iż uwierzył, że gra w szachy to sztuka, a dobra gra w szachy - to wyraz szczególnej inteligencji. Że będąc arcymistrzem szachowym, być może najlepszym szachistą wszechczasów, może czuć się wybitnie inteligentny, że zasługuje na wielki podziw z tego tytułu, że jest w pewnym sensie najlepszy pośród ludzi i to nie w jakiejś kategorii mięśniowej, przyziemnej (jak ten, co dalej niż inni skacze, czy silniej niż inni wali w łuki brwiowe), lecz w kategorii duchowej. Innymi słowy arcymistrz, a - jak sądzę - i wcale spore grono miłośników szachów, nie dopuszczał do siebie myśli, że dobrą partię szachów można po prostu wyliczyć, jak nie przymierzając marszrutę domokrążcy, sprzedającego patentowane maści na odciski.

Kiedyś na odpustach cieszyli gawiedź "genialni" rachmistrze, potrafiący pamięci obliczyć iloczyn dwu liczb wielocyfrowych, a dostojne akademie - cudacy, odtwarzający z pamięci całe stronice tablic logarytmicznych. Od czasu, jak za kilkanaście złotych można kupić kieszonkowy kalkulator bez trudu przewyższający takie osiągnięcia, nikt już nie myli tych szczególnych zdolności z inteligencją.

[...] Przegrana arcymistrza jest wielkim tryumfem rozumu (ekspertów) nad mistyczną wiarą w szczególnie inteligentną naturę szachów. Alan Perlis, nieżyjący już wielki informatyk amerykański, zwykł mówić: Wydaje się nam, że coś umiemy, bośmy się tego nauczyli. Jesteśmy przekonani, że coś umiemy, bo tego nauczamy innych. Naprawdę zaś umiemy tylko to, co potrafimy zaprogramować. Wielkość i ciągle niepodważalna przewaga rozumu człowieka nad jego umiejętnościami, które poznane można zaprogramować, polega na tym, że znudzony grą w szachy, może wymyślić inną grę albo posłuchać potrójnego koncertu C-dur (op. 56) Beethovena.

Dlaczego kłamstwa są lepsze od prawdy? Naukowy test porównawczy

Tekst anonimowy, zakładam więc że Public Domain Angielska (oryginalna) wersja tutaj

1. Wiarygodność

Wszystkie kłamstwa zostały wymyślone tak, aby wyglądać na prawdę. Doświadczony kłamca z rozwagą dobiera elementy, które wydają się prawdopodobne i logiczne, dzięki czemu łatwo w nie uwierzyć. Z drugiej strony - prawda jest często nielogiczna, szaleńczo nieprawdopodobna i trudna do wytłumaczenia.

Wniosek: Kłamstwa są bardziej wiarygodne niż prawda

2. Niezawodność

Prawda jest spontaniczna, przypadkowa i nieprzewidywalna. Kłamstwa tymczasem, mogą być szczegółowo i z dużym wyprzedzeniem planowane, można mieć zatem gwarancję, że ich rezultat będzie zgodny z przewidywaniami.

Wniosek: Na kłamstwach można polegać bardziej niż na Prawdzie.

3. Ekonomia

Aby być Prawą, opis danego wydarzenia musi być całkowicie ścisły. Wymaga to staranności, zaradności, kosztownych badań, czasochłonnej uwagi dla szczegółów, skomplikowanej logistyki i sumienności. Na przekór temu wszystkiemu niektórzy ludzie uwierzą w nią, a inni nie. Kłamstwo da identyczne rezultaty bez całego tego zamieszania i kłopotu.

Wniosek: Kłamstwa są prostsze od Prawdy; kłamstwa kosztują mniej niż Prawda w czasie, pieniądzach i wysiłku.

4. Wartość

Prawdę można znaleźć wszędzie " należy do każdego, kto ją znajdzie, jest całkowicie za darmo. Kłamstwa są niepowtarzalne, często wymyślone przez specjalistów, a te najlepsze są dziełami sztuki.
Kłamstwa są warte więcej pieniędzy niż Prawda. Czy kiedykolwiek słyszałeś o kimś, kto przekupił świadka, aby powiedział Prawdę?

5. Poważanie

A. Wielkie fortuny robiono sprzedając kłamstwa publiczności. Ludzie, którzy sprzedają te kłamstwa, są często wdzięczni łatwowiernym konsumentom i fundują biblioteki, uniwersytety i centra kulturalne.

B. Nikt nigdy nie zbił majątku sprzedając Prawdę. Przede wszystkim, jak to już stwierdziliśmy, Prawda jest za darmo. Jedynymi ludźmi, którzy zapłacą za Prawdę są ludzie szantażowani " a kupują oni Prawdę jedynie po to, aby ją ukryć zanim ktokolwiek inny ją zobaczy. Kłamstwa prowadzą do bibliotek i uniwersytetów, podczas gdy Prawda prowadzi do szantażu.

6. Stabilność

A. Weź tysiąc części prawdy, dodaj jedną część kłamstwa. Rezultat: Kłamstwo

B. Weź tysięczną część kłamstwa, dodaj jedną część Prawdy. Rezultat: znowu Kłamstwo.

C. Zauważ, że możesz z Prawdy uczynić Kłamstwo, ale nie możesz zrobić Prawdy z Kłamstwa.

Wniosek: Kłamstwa są silniejsze i trwają dłużej niż Prawda.

7. Wyobraźnia

Relacjonując Prawdę, osoba musi precyzyjnie badać fakty i opisywać je tak, jak się one wydarzyły. Kłamca może relacjonować to samo wydarzenie bez robienia żadnych badań i mówiąc zaledwie to, co mu akurat przyjdzie do głowy i uzupełniając szczegóły według własnego uznania.

Wniosek: Kłamstwa są bardziej kreatywne niż Prawda.

8. Rozpoznawalność

Ludzie są przyzwyczajeni do słuchania kłamstw przez cały czas.

Jeśli powiesz Prawdę, ludzie pomyślą, że kłamiesz. Jeśli przekonasz ich, że mówisz Prawdę, zaczną być podejrzliwi. Dlaczego nagle mówi Prawdę? Co się zieje?

9. Podaż i popyt

A. Przy opisywaniu jakiegoś wydarzenia tylko jedna wersja może być Prawdą, podczas gdy liczba kłamstw jest praktycznie nieograniczona. Oczywistym jest, że Kłamstwa są w o wiele większej podaży niż Prawda.
B. Istnieje wielkie zapotrzebowanie na Kłamstwa - jeśli komuś schlebiają, jeśli budują czyjeś nadzieje, jeśli pomagają uciec od rzeczywistości, albo jeśli obiecują zdrowie, bogactwo, władzę lub potęgę. Nikt nie jest spragniony aby usłyszeć prawdę. Jedyni ludzie, którzy potrzebują Prawdy to ci, którzy prowadzą jakieś śledztwo (prawnicy, etc.) - a i oni chcą Prawdy jedynie po to, aby udowodnić, że ktoś inny kłamie.
Kłamstwa są akceptowanym środkiem wymiany w naszym społeczeństwie. Cieszą się dobrą podażą a popyt jest na nie duży. Prawda jest w skrajnie małej podaży, lecz nawet ta znikoma ilość dalece przewyższa zapotrzebowanie. Tak więc w naszym społeczeństwie Prawda zajmuje pozycję identyczną, co odchody dinozaurów.

Wniosek końcowy:

+ Kłamstwa przewyższają Prawdę pod wieloma względami. Kłamstwa są bardziej pomysłowe; Kłamstwa sprawiają, że świat wydaje się być przyjemniejszy; Kłamstwa są mniej kłopotliwe niż Prawda, i mniej zniechęcające. Co więcej, w dziedzinach takich jak dyplomacja, polityka, handel, ogłoszenia, stosunki międzyludzkie i księgowość Prawda jest tylko zawadą. W przyjaźni Prawda jest bolesna, w miłości - katastrofalna. Przewiduję, że Prawda zostanie wyparta z naszego społeczeństwa - niemal niezauważenie - w mniej niż pokolenie. Stanie się osobliwością podobną do mleka w butelce. Prawdopodobnie będą muzea, w których próbki Prawdy będą pokazywane ku zaspokojeniu zaciekawionych dzieci, które będą chciały wiedzieć, jak wygląda. Można mieć tylko nadzieję, że kustoszowie tych muzeów wykażą się dobrym smakiem i nie sfałszują eksponatów. Prawda jest taka, że Prawda wyszła z mody. Jest pełna dziwnych zakamarków i pęknięć, tak jak wiele staromodnych rzeczy; niektórzy ludzie uważają je za fascynujące, ale dla większości są one jak ból w kręgosłupie. Dla tych, których to obchodzi, to wspaniałe uczucie mieć Prawdę w swoim posiadaniu, trzymać ją i pieścić, nigdy nie używać jej niewłaściwie, a potem przekazywać ją swobodnie dalej każdemu, kto ją chce, dając ją nieuszkodzoną, niepomalowaną, niczego nie dodawszy ani odjąwszy i każdy bit tak świetliście żywy jak zawsze. Znajdować wszystkie te radości w obcowaniu z Prawdą jest pięknym zamiłowaniem, ale większość z nas w dzisiejszym społeczeństwie nie ma czasu na takie rzeczy.

Bohdan Chwedeńczuk Trzeba w coś wierzyć? i inne eseje z filozofii praktycznej

Nowomowa Trzeciej Rzeczypospolitej (1)

Zacznijmy od rzeczownika "dziecko". Rzeczownik ten znaczy w polszczyźnie tyle, co "człowiek od urodzenia do wieku młodzieńczego" (zob. Mieczysław Szymczak i inni, Słownik języka polskiego, Warszawa 1978, t. I, s. 498). Encyklopedia definiuje następująco: "Dziecko to człowiek od chwili urodzenia po osiągnięcie pełnej dojrzałości i sprawności fizycznej (w 16-18 roku życia) i psychicznej (około 20-24 roku życia" (zob. Wielka Encyklopedia PowszechnaPWN, Warszawa 1963, t. III, s. 243). Inna encyklopedia daje tę definicję: "człowiek w okresie od urodzenia do pierwszych lat dojrzewania (0-12 rok), będący w stanie intensywnego rozwoju" (zob. Encyklopedia katolicka, Lublin 1985, t. IV, s. 501). W innych językach europejskich tak samo używa się słowa "dziecko".

Podstawiając w wyrażeniu "dziecko nie narodzone" w miejsce rzeczownika "dziecko" wyrażenie, które go definiuje, otrzymujemy coś takiego: "człowiek urodzony nie narodzony". W normalnym języku nie da się więc mówić o dziecku nie narodzonym bez popadania w sprzeczność.

Dzieci nie narodzonych po prostu nie ma, tak jak nie ma kwadratowych kół i ujemnych liczb dodatnich. Decyduje o tym język. Nie trzeba więc szczególnej przenikliwości, żeby o tym wiedzieć; wystarczy zwykła znajomość macierzystego języka. Język po prostu nie zezwala, ze względów znaczeniowych, na łączenie w mowie dorzecznej pewnych słów z pewnymi innymi słowami. mogę powiedzieć o śmieciach, że są nie wyrzucone, lecz nie o dzieciach, że są nie narodzone. Dzieci mogą być tylko narodzone, lub nie ma ich wcale. Tak chce słownik!

Podobnie nikt nie mówi w mowie dorzecznej o kurczakach nie narodzonych; nie zwracam się do żony z prośbą: "Ugotuj mi na miękko kurczę nie narodzone!". Nikt też na widok żołędzia nie mówi, że jest nie wyrosłym dębem, a na widok młodej trawy, że jest nie skoszonym sianem. A co powiedzielibyśmy o takim dialogu: "Ile ma pan dzieci? Dwoje, jedno narodzone, a jedno nie narodzone"? [...]

Pułapki politycznej poprawności

Barnim Regalica: „Et in arcadia ego” (fragment opowiadania)

[...] Zgodnie z etykietą , użycie zbyt jednoznacznego sformułowania uchodziło za nietakt. Przekonanie to wiązało się z jedną z głównych zasad społeczeństwa otwartego: nie ma prawdy, są tylko opinie. A szacunek dla jednostki ludzkiej („osoby”, jak lubili pisać systemowi myśliciele chrześcijańscy, w przeciwieństwie do laickich, bo czymś przecież musieli się różnić) wymagał szacunku dla każdej opinii. Nawet takiej uznającej płytę z wymiotami za dzieło sztuki. [...]

Cytaty w tym temacie

Bastion wiedzy opiera się na trzech filarach: historii, językach i matematyce. Wyposażony w te trzy rzeczy możesz nauczyć się czegokolwiek chcesz. Lecz jeśli któregoś ci brakuje, jesteś kolejnym ciemnym prostakiem w zagnojonych gumofilcach.

The 3-legged stool of understanding is held up by history, languages, and mathematics. Equipped with those three you can learn anything you want to learn. But if you lack any one of them you are just another ignorant peasant with dung on your boots.

Robert A. Heinlein · Karta sentencji

Ludzie sporadycznie potykają się o prawdę. Jednak większość z nich szybko podnosi się i odchodzi jakby nic się nie wydarzyło.

Men occasionally stumble on the truth, but most of them pick themselves up and hurry off as if nothing had happened.

Winston Churchill · Karta sentencji

Cytaty powiązane przez tagi

Ten temat został skojarzony z kilkoma tagami, którymi posortowane są sentencje i aforyzmy w repozytorium Gavagai.pl. Możesz kliknąć na poszczególne tagi poniżej, albo na czerwony przycisk, który zaprowadzi cię do listy sentencji, które są otagowane przynajmniej jednym z poniższych tagów:

Zobacz sentencje z  przypisanymi tagami:

ZOBACZ

Passusy i urywki w tym temacie

Prawdą jest, że na świecie, w każdej chwili, a zatem także teraz, dzieje się na raz nieskończenie wiele rzeczy [...] Ze względu na to, że poznanie całej pełni rzeczywistości jest niemożliwe, nie pozostaje nam nic innego jak arbitralne konstruowanie rzeczywistości i zakaładanie, że rzeczy dzieją się w jakiś określony sposób. Dzięki temu otrzymujemy schemat, to znaczy pojęcie lub też siatkę pojęć. Siatkę tę nakładamy na prawdziwą rzeczywistość i dopiero wówczas uzyskujemy jej przybliżony obraz.

Natomiast naprawdę zawiłą i skomplikowana jest konkretna rzeczywistość życiowa, zawsze jedyna w swoim rodzaju. Kto potrafi dokładnie się w niej zorientować, kto pod zewnętrznym chaosem każdej sytuacji życiowej umie dostrzec tajemną anatomię chwili, czyli, ogólnie biorąc, kto się w życiu nie gubi, ten ma naprawdę otwartą głowę.

Spójrzcie na otaczających was ludzi, a zobaczycie, jak idą przez świat zagubieni; jak lunatycy, popychani przez przeznaczenie dobre lub złe, nie mając nawet pojęcia o tym, co się z nimi dzieje. Usłyszycie, jak mówiąc o sobie i o otaczającym ich świecie używają określeń taksujących, co by wskazywało na to, że mają na ten temat wyrobione poglądy. Jednak już zupełnie powierzchowna analiza pozwoli nam stwierdzić, że nie odzwierciedlają one wcale rzeczywistości, do której się rzekomo odnoszą; natomiast głębsza ich analiza dowodzi, iż nie mają one nawet pretensji do tego, by się do tej rzeczywistości dopasowywać. A wręcz przeciwnie: jednostka stara się za ich pomocą stworzyć sobie własną wizję życia i rzeczywistości. Bowiem życie to chaos, w którym człowiek czuje się kompletnie zagubiony. Podejrzewa, iż tak jest, ale przeraża go myśl o spotkaniu się twarzą w twarz z ową straszną rzeczywistością i stara się ją zasłonić kurtyną fantasmagorii, na której wszystko jawi mu się jasne i wyraźne, używa ich jako okopów, z których broni się przed życiem[...].

Człowiek o otwartej głowie to ten, który wyzwoliwszy się spod władzy owych fantasmagorycznych „poglądów” spotyka się z życiem twarzą w twarz, przyjmuje do wiadomości, że wszystko jest w nim problematyczne i czuje się zagubiony. Ponieważ jest to świętą prawdą - żyć znaczy czuć się zagubionym – ten, kto to przyjmuje, zaczyna sam siebie odnajdywać, zaczyna odnajdywać swą autentyczną rzeczywistość i staje wreszcie na twardym gruncie. Instynktownie, jak rozbitek, szuka czegoś, czego mógłby się uchwycić; ta nie cierpiąca zwłoki, tragiczna potrzeba, absolutnie prawdziwa, skoro chodzi przecież o uratowanie życia, zmusza go do uporządkowania życiowego chaosu. Jedyne prawdziwe poglądy to poglądy rozbitka. Cała reszta to retoryka, poza, farsa. Kto się nie czuje prawdziwie zagubiony, ten gubi się bezpowrotnie, a więc nigdy nie odnajdzie siebie samego, nigdy się nie zetknie z prawdziwą rzeczywistością.

Każdy intelektualista ponosi bardzo specyficzną odpowiedzialność. posiada przywilej i stosowność studiowania. Winien więc swym bliźnim (bądź „społeczeństwu”) przedstawić wyniki swych studiów w najprostszej, najklarowniejszej i najbardziej zwięzłej formie. Najgorsze, co intelektualiści mogą zrobić – grzech przeciwko Duchowi Świętemu – to pozować na wielkich proroków i epatować swoich bliźnich tajemniczymi filozofiami. Kto nie potrafi mówić prosto i jasno, ten powinien milczeć i pracować nadal, aż będzie mógł tak uczynić.

(Z eseju „Przeciwko wielkim słowom”),

Tłumaczenie fragmentu z Habermasa Analytishe Wissenschaftsteorie und Dialektik

Cytaty z artykułu Habermasa „Tłumaczenie” Poppera
Społeczna totalność nie prowadzi własnego życia poza i ponad życiem tego, z czego sama się składa Społeczeństwo składa się ze stosunków społecznych
Tworzy ona i reprodukuje siebie poprzez swoje poszczególne elementy Te różne stosunki w jakiś sposóbtworzą społeczeństwo
Całości tej tak samo nie można oddzielić od życia, od kooperacji i antagonizmu jednostkowego bytu, Wśród tych stosunków znajdują się kooperacja i antagonizm; a ponieważ (jak już zostało powiedziane) społeczeństwo składa się z tych stosunków, nie można go od nich oddzielić;
jak nie można zrozumieć elementu wyłącznie jako jego funkcji bez względu na całość, której istota sama polega na ruchu jednostkowego bytu. ale coś odwrotnego także obowiązuje: żadnego z tych stosunków nie można zrozumieć bez całości wszystkich pozostałych.
System i byt jednostkowy są wzajemnie powiązane i są zrozumiałe jedynie w ich wzajemnym powiązaniu (powtórzenie poprzedniego stwierdzenia).
(Uwaga: Zreferowaną tutaj teorię całości przedstawiono niezliczoną ilość razy, i bardzo często lepiej; ale za każdym razem słowa stawały się coraz bardziej imponujące).
A teraz profesor Habermas mówi sam:
Adorno pojmuje społeczeństwo w kategoriach, które nie wypierają się swego pochodzenia z logiki Hegla. Adorno używa przypominających Hegla sposobów artykulacji
Pojmuje on społeczeństwo jako totalność w ściśle dialektycznym sensie, które wyklucza organiczne ujmowanie całości: że jest to więcej niż suma jej części; Nie mówi on dlatego (sic!), że całość jest czymś więcej niż sumą jej części;
Ale totalność nie jest także klasą, której zakres logiczny określają wszystkie skupione w niej elementy. Całość nie jest również (sic!) klasą elementów
I tak dalej. Potem na przykład , na tej samej stronie czytamy:
totalność społecznych związków życiowych... Wszystkich w jakiś sposób łączą wzajemne stosunki...
bądź na stronie 157:
Teorie są schematami porządkującymi, które dowolnie tworzymy w obowiązujących syntaktycznie ramach. Teorii nie powinno się formułować niegramatycznie, poza tym możesz mówić to chcesz.
Okazują się one następnie przydatne dla specjalnej dziedziny przedmiotów, jeśli rzeczywista różnorodność im się poddaje. Znajdują one zastosowanie w specjalnej dziedzinie, jeśli można je zastosować
esej Przeciwko wielkim slowom,

[..] A to oznacza, że jestem racjonalistą i wierzę w prawdę i rozum. Ale oczywiście nie oznacza to, że wierzę we wszechmoc ludzkiego rozumu. Racjonalista wcale nie jest, jak często twierdzą nasi antyracjonalistyczni oponenci, człowiekiem, który chciałby być czysto rozumną istotą i innych chciałby uczynić czysto rozumnymi istotami. Byłoby to przecież nadzwyczaj nierozsądne. Każdy rozumny człowiek, a przeto mam nadzieję, racjonalista, wie bardzo dobrze, że w życiu ludzkim rozum może odgrywać jedynie bardzo skromną rolę. Rolę krytycznego namysłu, krytycznej dyskusji. [...] Racjonalista jest więc człowiekiem, który jest gotowy uczyć się od innych, jednak nie w ten sposób, że przyjmuje każde pouczenie, lecz tak, że poddaje swoje idee krytyce innych i że krytykuje idee innych. Akcent spoczywa tutaj na słowach „krytyczna dyskusja” [...] Racjonalną postawę najlepiej zapewne wyrazić zdaniem: Być może masz rację, a być może ja nie mam racji; i jeśli w naszej krytycznej dyskusji także, być może, nie rozstrzygniemy ostatecznie, kto z nas ma rację, to jednak możemy mieć nadzieję, że po takiej dyskusji będziemy pojmować sprawy nieco lepiej niż przedtem. Możemy uczyć się od siebie wzajemnie, dopóki nie zapomnimy, że chodzi nie tyle o to, kto ma rację, ile raczej o to, by zbliżyć się do obiektywnej prawdy. Wszak nam obu chodzi przede wszystkim o obiektywną prawdę.

[...] Ta oschłość, ta trzeźwość, to po prostu emanacja szacunku dla bliź

[...] Co jest zewnętrzną oznaką obu tych postaw - tej zwolennika Oświecenia i tej samozwańczego proroka? Jest nią język. Zwolennik Oświecenia mówi tak prosto, jak tylko jest to możliwe. Chce być zrozumiany. [..] Dlaczego nam, zwolennikom Oświecenia tak bardzo zależy na prostocie języka? Ponieważ prawdziwy zwolennik Oświecenia, prawdziwy racjonalista, nie chce nakłaniać. Co więcej, właściwie nie chce nawet przekonywać: zawsze zdaje sobie sprawę, że może się przecież mylić. Ale przede wszystkim zbyt wysoko szanuje samodzielność, intelektualną niezależność innej osoby, żeby ją przekonywać w ważnych sprawach; raczej chce wywołać jej sprzeciw, jej krytykę. Nie chce przekonywać, lecz wstrząsać, prowokować swobodne kształtowanie przekonań. Swoboda kształtowania przekonań jest dla niego wartością. Jest dla niego wartością nie tylko dlatego, że dzięki swobodnemu kształtowaniu przekonań możemy zbliżyć się do prawdy, lecz także dlatego, że z założenia respektuje nieskrępowane kształtowanie przekonań. Respektuje je także wówczas, gdy jakieś przekonania uważa za z gruntu fałszywe.

Jeden z powodów, dla którego zwolennik Oświecenia nie chce nakłaniać i przekonywać, jest następujący: wie, że poza wąską dziedziną logiki i być może matematyki nie istnieją żadne dowody. Upraszczając zaś nieco: niczego nie można dowieść. Można wprawdzie przytoczyć argumenty i można zbadać krytycznie poglądy, lecz poza matematyką nasza argumentacja nigdy nie jest rozstrzygająca. Zawsze musimy rozważać racje; zawsze musimy decydować, jakie racje mają większą wagę[...].

[...]Wolność myśli nigdy nie może być całkowicie zdławiona. Ale przynajmniej może być zdławiona w znacznym stopniu. Bez swobodnej wymiany myśli nie może bowiem być mowy o rzeczywistej wolności myśli. Potrzebujemy innych, aby na nich wypróbować nasze myśli; aby zorientować się, czy są one przekonywające. Krytyczna dyskusja jest podstawą wolnej myśli jednostki. Ale to oznacza, że pełna wolność myśli jest niemożliwa bez wolności politycznej.. Wolność polityczna staje się więc tym samym warunkiem wstępnym nieskrępowanego posługiwania się rozumem przez każdego człowieka.

Natomiast wolność polityczną może zapewnić jedynie tradycja, tradycyjna gotowość do jej obrony, do walki o nią, do okupienia jej ofiarami. [...] Naszą dumą powinno być to, że nie mamy jednejidei, lecz wieleidei, dobrych i złych, że nie mamy jednej wiary, jednej religii, lecz wiele, dobrych i złych. Oznaką wyjątkowej siły Zachodu jest to, że możemy sobie na to pozwolić. Zjednoczenie Zachodu na podstawie jednej idei, w jednej wierze, w jednej religii byłoby jego końcem, naszą kapitulacją, naszym bezwarunkowym poddaniem się idei totalitarnej.

Więcej na ten temat: Empiria w cywilizacji zachodniej Fragment „Głosu Pana” Stanisława Lema)

(Z wykładu "W co wierzy zachód?"),
A co dotyczy pewności,  nie było człowieka, ni będzie,
Co by ją posiadł o bogach lub o innej jakiej bądź sprawie.
A gdyby nawet przypadkiem najtrafniej sądził, to nigdy
Sam tego świadom nie będzie: bo złuda jest wszystkich udziałem.
Ksenofanes, przypisanie tego cytatu Goethemu jest pomyłką., rozdział 2

Zbliżyć się do prawdy nie jest jednak łatwo. Jest tylko jedna droga ku niej, droga przez nasze błędy. Tylko na własnych błędach możemy się uczyć; i tylko ten się nauczy, kto jest gotów oceniać błędy innych jako kroki ku prawdzie; oraz ten, kto poszukuje własnych błędów, aby się od nich uwolnić. Z eseju „Tolerancja i intelektualna odpowiedzialność"

[...] Dudena charakteryzuje „sceptycyzm" jako „powątpiewanie, niedowierzanie", a „sceptyka" jako „człowieka nieufnego", i jest to oczywiście niemieckie znaczenie słowa, i nowoczesne znaczenie w ogóle. grecki czasownik, z którego wywodzi się niemiecka rodzina wyrazów (sceptyczny, sceptyk, sceptycyzm), nie oznaczał pierwotnie „wątpić", lecz „rozważać sprawdzając, sprawdzać, rozważać, badać, poszukiwać, dociekać".

Z eseju „Immanuel Kant":

Prawo moralne: Postępuj tak, byś człowieczeństwa w twej osobie, jak też w osobie każdego innego, używał zawsze zarazem jako celu, nigdy jako środka.

[...] O oświeceniu: „Oświeceniem nazywamy wyjście człowieka z niepełnoletności, w którą popadł z własnej winy. niepełnoletność to niezdolność człowieka do posługiwania się własnym rozumem, bez obcego kierownictwa. Zawinioną jest ta niepełnoletność wtedy, kiedy przyczyną jej nie jest brak rozumu, lecz decyzji i odwagi posługiwania się nim bez obcego kierownictwa. Sapere aude! Miej odwagę posługiwać się swym własnym rozumem - tak oto brzmi hasło Oświecenia"

(Z eseju: Samowyzwolenie przez wiedzę:),

Fragment dotyczący wpływu treści mediów na nasze widzenie świata:

W roku 1992 w Stanach Zjednoczonych 37 776 ludzi zginęło od postrzału, a 40 982 osoby straciły życie w wypadkach samochodowych. [źródło: „Advance Report of final Mortality Statistics, 1992" w Monthly Vital Statistics Report, tom 43, nr 6, suplement, z 22 marca 1995; by US Health Department]. Wystarczy rzucić okiem na gazetę, by zorientować się, że kwestii broni palnej poświęca się dużo więcej miejsca niż niebezpieczeństwom związanym z transportem samochodowym - mimo że prawie połowa zgonów od kuli to samobójstwa. Nie chcę przez to powiedzieć, że niepotrzebnie się tyle mówi o pistoletach i rewolwerach - w końcu jest to względnie nowy i coraz większy problem, podczas gdy do zagrożeń komunikacyjnych zdążyliśmy już przywyknąć - a tylko to, że nierealnie oceniamy grożące niebezpieczeństwo.

Nietrudno obliczyć, ze prawdopodobieństwo tego, iż statystyczny mieszkaniec Stanów Zjednoczonych zginie w wypadku samochodowym, wynosiło w omawianym roku 1:6224, natomiast dla zgonów spowodowanych użyciem broni palnej (z wyłączeniem samobójstw) było ponad dwa razy mniejsze - 1:13 005. Jeśli nie należysz do grupy ryzyka, a więc nie jesteś ani przestępcą ani policjantem, prawdopodobieństwo zmniejsza się jeszcze bardziej. A czego ludzie boją się bardziej: pistoletów czy samochodów?

Większość bardziej obawia się broni palnej. Jedną z przyczyn tego zjawiska jest zapewne odwrócenie przez media proporcji zagrożeń. Wykrzywiony obraz powoduje, że opinia publiczna domaga się od polityków zdecydowanego działania; uzyskuje jedynie to, że politycy licytują się w propozycjach niezbyt udanych rozwiązań.

Spróbujmy uzmysłowić sobie, co to właściwie znaczy, że prawdopodobieństwo czyjejś śmierci wynosi 1:6 500 albo 1:13 000. Przypuśćmy, że jesteś jednym z 650 mieszkańców wysepki na południowym Pacyfiku. Zarabiasz na życie łowieniem ryb w lazurowych wodach, otaczających Twoją cudowną krainę. Mniam, mniam, pyszne rybki! Niestety, raz na dziesięć lat zabłąkany rekin przepływa obok wyspy i zjada rybaka - i tak właśnie wygląda prawdopodobieństwo, że pożre Cię rekin. Mniej więcej takie samo było prawdopodobieństwo śmierci w wypadku samochodowym w 1992 roku.

Raz na dwadzieścia la dwóch mieszkańców Twojej wyspy wdaje się w sprzeczkę z powodu ryby, a może kobiety, i jeden z nich przeszywa drugiego włócznią. Mniej więcej tak samo kształtuje się prawdopodobieństwo gwałtownej śmierci z użyciem broni, wynoszące w 1992 roku w Stanach Zjednoczonych 1:13 000.

To doprawdy smutne wydarzenia, o których mówi się na wyspie przez kilka dni, ale nie są one życiowym problemem większości mieszkańców. Zdarzają się, odchodzą w przeszłość, życie zaś toczy się dalej.

Ale teraz wyobraź sobie, że jest 392 000 takich wysp jak Twoja, połączonych siecią telewizyjną WKI (Wyspiarski Kanał Informacyjny). Razem na wszystkich wyspach mieszkałoby około 254 milionów osób, czyli mniej więcej tyle, ile mają obecnie Stany Zjednoczone. I oto co wieczór WKI podaje, że tego dnia 107 osób zostało pożartych przez rekiny, 54 osoby natomiast zginęły od ciosu włóczni. Pojawienie się telewizji zmieniło niespodziewanie obraz świata: życie przestaje być sielanką przerywaną raz na kilka lat sporadyczną tragedią - staje się pełnym strachu, morderstw i przemocy koszmarem.

Interesujące, prawda? Wystarczyło wprowadzić telewizję, żeby zmienić wyobrażenie ludzi o własnym świecie, w którym nie przybyło przecież rekinów ani zabójców. Co się stało?

Linki zewnętrzne (łącznie 5)

Verified Facts

Generator teorii spiskowych

The Postmodernism Generator

Generator artykułów postmodernistycznych

moon hoax not

https://www.youtube.com/watch?v=_loUDS4c3Cs

The Postmodernism Generator

Generator artykułów postmodernistycznych

Verified Facts

Generator teorii spiskowych
Sztuka wojny, 36 forteli, Sun Tzu, historia Chin, kultura chińska, piękne opowieści, pięken sentencje, najlepsze tłumaczenie Sztuka wojny (The Art of War)