Gavagai.pl ma budzić. Ma inspirować. Właściwe słowo we właściwej chwili może zmienić świat 一
umysłemrękami gotowego na te słowa człowieka.

Willard Van Orman Quine

Polubienia 0 Zaloguj aby moc lajkować.
Fragment charakterystyczny dla autora:

„Physics investigates the essential nature of the world, and biology   describes a local bump. Psychology, human psychology, describes a bump   on the bump.”

Omówienia dzieł 3

<h2>ON WHAT THERE IS <span>notatki z wykładów Jacka Hołówki</span></h2> <p>Musimy podjąć decyzję, co istnieje a co nie istnieje, a logika jest do tego najlepszym narzędziem.<BR> Istnieć, to być wartością zmienną. Często podejmujemy decyzję praktyczną i podajemy temperaturę w st. Celcjusza lub Farennheita - zazwyczaj mówimy wtedy  </p> <p> H(x,n,ºC) albo H(x,n,ºF) [x - przedmiot, n - liczba]. </p> <p> Są to nasze schematy pojęciowe. To co w nawiasie traktujemy jako składniki świata (realne fragmenty świata), ale musimy wtedy myśleć, że ºC i ºF są częścią świata.<BR> Jednak w świecie są tylko przedmioty, liczby H(x,n) ale nie ma czegoś takiego jak ciepło. Prawidłowy schemat powinien więc wyglądać następująco:</P> <p> H <sub>ºC</sub> (x,n)  lub H <sub>ºF</sub> (x,n)</P> <p>czyli: Między liczbą 15 a powietrzem w Warszawie zachodzi relacja odpowiedniości w skali ºC. Wtedy różnica w relacjach między liczbami a przedmiotami w świecie <BR> wg. Russel'a wszystkie relacje są realne i są częściami świata Quine odpowiada: - Tak! bo mają ściśle ustawione pozycje - są ustawieniem świata realnego.<BR> <BR> Należy zrezygnować z dyskusji o przedmiotach możliwych, bo nie odróżniamy co jest możliwe a co nie dla przedmiotów możliwych.<BR> NAUKA to minimalna ilość kryteriów do odpowiedzialnego opisu przedmiotów. Jedynym odpowiednim kryterium jest logika. W naszej notacji kwantyfikujemy zmienne na INDYWIDUA (świat), PREDYKATY (np. "istnieje ciepło"). Otóż ciepło nie istnieje - jest zbędnym zjawiskiem istnieją cząstki powietrza + ruch.<BR> <BR> Filozofia tradycyjna może być podzielona od siekiery na: - Realizm (logicyzm) - odkrywanie przedmiotów, które istnieją, czy się o nich myśli, czy nie.<BR> - Konceptualizm (Intuicjonizm) - uniwersalia - pewne przedmioty istnieją tylko w umyśle; jeśli coś jest udowodnione, to znaczy że istnieje,<BR> - Nominalizm - przedmioty istnieją tylko jako nazwy w języku,<BR> - Formalizm - wg Q nie ma znaczenia bo twierdzenia matematyczne nie mają sensu - to nic innego niż zgodność aksjomatów i reguł przekształceń.<BR> Wg Q przedmioty dadzą się tylko ułożyć w pewne serie. Nie odpowiadamy na pytanie czym są w istocie.             </P> <p>Opracowanie:</P> <p>Celem artykułu jest ustalenie związku między językiem, którym posługuje się dany użytkownik, a przyjmowanymi przez niego twierdzeniami ontologicznymi (czyli próba rozstrzygnięcia problemu zobowiązań ontologicznych). W każdym sporze ontologicznym zwolennik tezy negatywnej jest w sytuacji niekorzystnej, nie jest on bowiem w stanie sensownie zaprzeczyć istnienia rzeczy, których istnienie postuluje oponent. Quine poddaje krytycznej analizie koncepcję, zgodnie z którą warunkiem sensowności twierdzeń zawierających termin indywiduowy, jest istnienie jego desygnatu. jest to błąd polegający na nieuprawnionym wnioskowaniu o istnieniu pewnych przedmiotów na podstawie powierzchniowej roli gramatycznej odpowiednich wyrażeń. Gdyby nie było np. Pegaza, to używając tego słowa nie mówilibyśmy o niczym; zatem pegaz istnieje. Jest on w tym przypadku bytem psychicznym, ideą w umyśle. Jednak pomieszanie idei pegaza z Pegazem jest elementarnym pomieszaniem pojęć. Można również powiedzieć, że Pegaz istnieje jako nieurzeczywistniona możliwość. Zwolennicy tej koncepcji powiadają, że egzystencja, istnienie to jedna rzecz, a bytowanie, subzystencja to rzecz inna. W związku z tym Quine postanawia nie używać więcej słowa "istnieć", pozostając przy słowie "jest", zaś o takim świecie nieurzeczywistnionych możliwości twierdzi, że jest wylęgarnią elementów wywołujących nieporządek.<br> </p><p> Quine korzysta z teorii tzw. deskryptów indywiduowych Russella, dzięki której można sensownie używać wyrażeń, które z pozoru są nazwami, nie zakładając, że istnieją przedmioty przez nie nazwane. Zdanie "Autor Werleya był poetą"zawiera jako część składową wyrażenie "autor Waverleya", o którym niektórzy mogą błędnie zakładać, że posiada obiektywne odniesienie. Natomiast w tłumaczeniu Russella zdanie to ("Ktoś (coś) napisał Waverleya i był poetą i nikt inny nie napisał Waverleya") warunek posiadania obiektywnego odniesienia zostaje przyjęty od zwrotu opisowego przez słowa, które logicy nazywają zmiennymi związanymi, przez zmienne kwantyfikacji, takie jak "ktoś, "coś", "nic", "wszystko". sensowność zmiennych kwantyfikacji nie ulega wątpliwości, a co więcej nie wymaga założenia, że istnieje jakiekolwiek ich odniesienie. <br> </p><p> Powyższe problemy były rezultatem niedostrzegania zasadniczej różnicy pomiędzy znaczeniem i nazywaniem (oznaczaniem).<br> </p><p> Zdaniem Quine'a w tradycyjnej filozofii nie sformułowano wyraźnego kryterium rozstrzygania podstawowego problemu ontologii: pytania "Co istneije?" Quine eksplikuje je dwustopniowo. Przede wszystkim jest pytanie o kryteria zaciągania przez nas zobowiązań ontologicznych: o to, na jakiej podstawie można nam przypisać założenie o istnieniu bytów danego rodzaju. Jeżeli chodzi o istnienie bytów takich jak własności, stosunki, klasy, liczby, czy funkcje (ontologia uniwersaliów), to zwolennicy ich istnienia twierdzą, że skoro przykładowo istnieją czerwone domy, czerwone róże, czerwone zachody słońca, to istnieje coś, co jest im wspólne - własność czerwieni. Zdaniem Quine'a jednak słowa "dom", "róża", "zachód słońca" mogą być prawdziwie orzekane o rozmaitych indywidualnych przedmiotach, które są domami, różami i zachodami słońca. Słowo "czerwony" bądź "czerwony przedmiot" można prawdziwie orzec o każdym spośród indywidualnych przedmiotów, które sa czerwonymi domami, czerwonymi różami lub czerwonymi zachodami słońca. Nie istnieje natomiast żaden dodatkowy, indywidualny bądź nieindywidualny byt, którego nazwą byłoby słowo "Czerwień". <br> </p><p> Zwolennicy ontologii uniwersaliów, zgadzając się na postulowane przez Quine'a rozróżnienia pomiędzy znaczeniem a oznaczaniem, a także przyznając, że określenia typu "jest czerwony" nie są nazwami własności, zauważają, że wyrażenia te mają znaczenia. Otóż znaczenia te są ich zdaniem uniwersaliami. W tej sytuacji Quine postanawia odrzucić istnienie znaczeń, co jednak nie przeczy temu, że słowa i zdania coś znaczą.<br> </p><p> Zdaniem Quine'a jedynie używanie zmiennych związanych, zmiennych kwantyfikacji (teoria deskryptów Russella) jest jedynym sposobem mówienia, który ma konsekwencje w postaci decyzji ontologicznych. Nazwy są zupełnie bez znaczenia dla kwestii ontologicznych - można je zawsze przekształcić w deskrypty, które dają się wyeliminować. Zakładamy istnienie pewnych bytów wtedy, gdy uznajemy twierdzenie, którego prawdziwość wymaga zaliczenia owych bytów do wartości zmiennych kwantyfikowanych. Być, to znaczy być wartością zmiennej. Quine transponuje w ten sposób pojęcie istnienia na płaszczyznę semantyczną. Zmienne kwantyfikacji, takie jak "coś", "nic", "wszystko", wyznaczają całą naszą ontologię, jakakolwiek by ona była. Natomiast określone założenia ontologiczne można nam udowodnić wtw., gdy prawdziwość któregoś z naszych twierdzeń wymaga, by wśród bytów, które są wartościami zmiennych naszego języka, istotnie znajdował się przedmiot postulowany przez to założenie.<br> </p><p> Pozostaje zatem problem wyboru pomiędzy konkurencyjnymi ontologiami. Problem ten też można przenieść na płaszczyznę semantyczną: można go zinterpretować jako pytanie o to, jaki aparat pojęciowy najlepiej odpowiada naszym celom poznawczym. Trafność wyboru aparatu pojęciowego mierzy się jego walorami pragmatycznymi, przede wszystkim jego wydajnością jako narzędzia porozumienia się i przewidywania. W tej sprawie Quine podziela poglądy Koła Wiedeńskiego. Różni go od nich przekonanie, ze twierdzenia ontologiczne mają status zasadniczo taki sam, jak hipotezy naukowe. Rehabilituje również spór o uniwersalia. Trzy główne stanowiska średniowieczne w sprawie uniwersaliów to realizm, konceptualizm i nominalizm. Zagadnienia przez nie poruszane pojawiły się w XX w. jako logicyzm, intuicjonizm i formalizm.</P> <p>Realizm - jest platońską doktryną, zgodnie z którą uniwersalia istnieją niezależnie od umysłu ludzkiego; umysł może je odkrywać, lecz nie tworzyć. Logicyzm (Frege, Russell, Whitehead, Church, Carnap) dopuszcza wiązanie kwantyfikatorami zmiennych, których wartościami są przedmioty abstrakcyjne.</P> <p>Konceptualizm twierdzi, ze uniwersalia istnieją, lecz są one tworami umysłu. Intuicjonizm (Poincare, Brouwer, Weyl) pozwala na wiązanie zmiennych reprezentujących przedmioty abstrakcyjne tylko wtedy, gdy każdy z tych przedmiotów może być skonstruowany ze składników, które zostały uprzednio wskazane.</P> <p>Nominalizm i Formalizm (Hilbert) sprzeciwia się przyjmowaniu jakichkolwiek przedmiotów abstrakcyjnych.</P> <p>Preferencje Quine'a podlegały ewolucji. Początkowo słaniał się ku nominalizmowi, później zaakceptował przedmioty abstrakcyjne jako pełnoprawne byty.</P> <h2>Dwa Dogmaty empiryzmu<span> (opracowanie)</span></h2> <p>Dogmatami empiryzmu nazywa tu Quine dwie powiązane ze sobą tezy: </p> <p>1) o istnieniu dychotomii zdań analitycznych i syntetycznych,</p> <p>2) o istnieniu jednoznacznego związku między zdaniami syntetycznymi a zdarzeniami zmysłowymi, które potwierdzają (lub podważają) te zdania.</p> <p>Rozróżnienie zdań analitycznych i syntetycznych jest nowoczesną wersją tradycyjnego podziału prawd na aprioryczne (prawdy rozumu) i aposterioryczne (prawdy o faktach) oraz na konieczne i przypadkowe. Kantowska definicja analityczności jako własności tych zdań, które nie orzekają o swoim podmiocie niczego więcej, niż jest już w tym podmiocie treściowo zawarte, została rozszerzona na zdania o dowolnej strukturze w sposób następujący: analityczne jest każde i tylko takie zdanie, które jest prawdziwe na mocy swojego znaczenia, jako syntetyczne zaś - wszystkie pozostałe.) Do tak rozumianych prawd analitycznych zalicza się prawdy logiczne, tj. podstawienia prawd logiki (np. Warszawa jest największym miastem polskim, lub istnieje miasto polskie większe od Warszawy"), a nadto zdania, które można sprowadzić do prawd logicznych przez zastąpienie w nich pewnych wyrażeń ich synonimami (np. "Każdy nieżonaty mężczyzna jest kawalerem"; te pierwsze są bowiem prawdziwe na mocy znaczenia odpowiednich stałych logicznych, te drugie zaś - na mocy znaczenia występujących w nich stałych logicznych i pozalogicznych.<br> </p><p> Quine kwestionuje możliwość poprawnego zdefiniowania pojęcia analityczności, które odpowiadałoby tym intuicjom: wskazuje na wadliwość definicji już zdefiniowanych i twierdzi, że wszelkie dalsze próby tego rodzaju skazane są na niepowodzenie. Jego obiekcje nie dotyczą wyróżnienia prawd logicznych. NIeprzezwyciężalne troudności napotyka, zdaniem Quine'a, próba wyjaśnienia pojęcia synonimiczności, występującego w określeniu zdań analitycznych drugiego rodzaju. Oto w zarysie jego argumentacja:</p> <p>1) Synonimiczności nie można zdefiniować jako relacji, która zachodzi między wyrażeniami wtedy, gdy jedno z nich jest zdefiniowane za pomocą drugiego;definiowanie jest bowiem na ogół zajęciem filologów, zakładającym relację synonimiczności jako daną, występującą w znanej praktyce językowej. Poza filologami zajęcie to uprawiają filozofowie, gdy próbują uściślić jakieś filozoficznie ważne pojęcie; nie szukają oni synonimów tego pojęcia (te bowiem musiałyby być równie nieścisłe), lecz jego ścisłych bliskoznaczników, spośród których dokonują wyboru. Jedynym przypadkiem ustalania synonimiczności przez definicję jest przypadek tzw. definicji projektującej, która wprowadza do języka nowe wyrażenie lub nadaje nowe znaczenie pewnemu wyrażeniu; są to jednak - w skali języka jako całości - przypadki rzadkie, spotykane raczej w subjęzykach naukowych; w sytuacjach typowych definiowanie zakłada synonimiczność, nie można jej więc wyjaśniać. </p> <p>2) Jako kryterium synonimiczności dwu wyrażeń nie może też służyć ich wzajemna wymienialność we wszelkich kontekstach bez zmiany wartości logicznej tych kontekstów (tj. wymienialność salva veritate) - nawet wtedy, gdy pominiemy konteksty, w których dane wyrażenie występuje "niesamodzielnie", tj. jako składnik pewnego semantycznie prostego zwrotu (jak słowo "kawaler" w wyrażeniu "kawaleria" czy "kawaler maltański"). Wymienialność sava veritate wymaga bowiem relatywizacji do języka. W językach, które nie zawierają wyrażeń modalnych (jak "jest koniecznie, że") i zwrotów odnoszących się do postaw pozycjonalnych (jak "wierzy, że"; "wątpi, czy" itp.) wymienialne są dowolne wyrażenia o tej samej denotacji (ekstensji), niezależnie od ich synonimiczności (tożsamości intencji); w języku takim można, na przykład, zastąpić w dowolnym kontekście salva veritate wyrażenie liczba planet" cyfrą "9", mimo, że nie są one synonimiczne (zdanie "Liczba planet = 9" nie jest analityczne). <br> Jeśli zaś język zawiera zawiera wyrażenie "jest konieczne, że", to wymienialność salva veritate jest warunkiem wystarczającym synonimiczności wyrażeń; po to jednak, by móc rozstrzygnąć, czy dane dwa wyrażenia są w nim wymienialne, trzeba mieć już dany zbiór zdań analitycznych (np. aby rozstrzygnąć, czy w zdaniu "Jest konieczne, że każdy kawaler jest kawalerem" można zastąpić salva veritate drugi egzemplarz słowa "kawaler" wyrażeniem "nieżonaty mężczyzna", trzeba wiedzieć, czy zdanie "Każdy kawaler jest nieżonatym mężczyzną" jest analityczne). Zatem w języku takim pojęcie synonimiczności, które występuje w określeniu zdań analitycznych, samo zakłada pojecie analityczności.</p> <p>3) Trudności ze zdefiniowaniem pojęcia zdania analitycznego występują nie tylko w przypadku języków naturalnych, gdzie można by je tłumaczyć wadami znaczeniowymi wyrażeń. W przypadku języków sztucznych są one mniejsze. Praktykowany przez logików opis takich języków w terminach reguł semantycznych czy postulatów znaczeniowych nie unika tych trudności, gdyż określenie zdań analitycznych danego języka jako prawdziwych na mocy wyliczonych reguł semantycznych (czy postulatów znaczeniowych) tego języka nie wyjaśnia pojęcia analityczności. Pojęcie reguły semantycznej czy postulatu znaczeniowego nie ma bowiem określonego znaczenia: nie ma ogólnej definicji zwrotu "X jest regułą semantyczną języka J" (czy "X jest postulatem znaczeniowym języka J"), a tym samym ogólnej definicji zwrotu "X jest zdaniem analitycznym języka J", która wyjaśniałaby pojęcie analityczności.</p> <p>4) Mogłoby się wydawać, że rozwiązania problemu synonimiczności dostarcza tzw. weryfikacyjna teoria znaczenia. Zgodnie z tą teorią dwa zdania są synonimiczne wtedy i tylko wtedy, gdy nie różnią się co do metody ich empirycznego potwierdzania lub podważania. Uznając wyrażenia składowe zdań za synonimiczne wtedy, gdy są one wzajemnie wymienialne w zdaniach salva significatione, tj. z zachowaniem znaczeń zdań (związków synonimii między rozważamy. Jednakże weryfikacyjna teoria znaczenia zakłada drugi dogmat empiryzmu: radykalny rdukcjonizm, tj. przekładalność każdego zdania na zdanie o bezpośrednim doświadczeniu. Dogmat ten leży u podstaw tezy, że zdania są sprawdzane lub podważane z osobna. Tymczasem, jak pisze Quine, "nasze twierdzenia o świecie stają przed trybunałem doświadczenia nie indywidualnie, lecz zbiorowo": nauka sprawdzana jest zawsze jako całość,a o tym , które z jej twierdzeń składowych odrzucamy w przypadku konfliktu z doświadczeniem, decydują w istocie względy pragmatyczne (głównie zasada minimalizowania zmian).</p> <p>  Zdaniem Quine'a, źródłem trudności, jakie dotąd napotyka empiryzm, jest założenie, że prawdziwość zdań daje się rozłożyć na składnik językowy (konwencjonalny) i faktualny, przy czym w przypadku granicznym składnik faktualny nie ingeruje. Tymczasem, jak pisze gdzie indziej: "Wiedza naszych ojców jest materią utkaną ze zdań [...]. Jest to tkanina szara, biorąca czerń od faktów i biel od konwencji. Nie znajduję jednak rzeczowych powodów, by mniemać, że są w niej nici całkiem czarne lub tez całkiem białe".</p> <p>  Quine zadeklarował się w tej pracy jako zwolennik "empiryzmu bez dogmatu" i pozostaje nim do dziś. Zmienił wprawdzie poglądy w niektórych kwestiach szczegółowych (np. wycofał się z twierdzenia, iż nawet prawa logiki nie sa zabezpieczone przed rewizją w przypadku konfliktu teorii z doświadczeniem). Nie uznał natomiast trafności żadnego spośród argumentów, które przeciwstawiano jego stanowisku w niezliczonych pracach krytycznych. Nie jest w tym jednak odosobniony: zdaniem bardzo wielu filozofów jego krytyka pojęcia analityczności i weryfikacyjnej teorii znaczenia pozostaje nie podważona.</p> <p>  Stosunkowo najsłabszym punktem wywodów Quine'a jest przejście od stwierdzenia, że żadna z zaproponowanych dotąd eksplikacji pojęcia analityczności nei wytrzymuje krytyki, do tezy, że założenie o istnieniu dychotomii zdań analitycznych i syntetycznych jest nie tylko bezpodstawnie przyjęte, ale także fałszywe. Wskazując, że jest to przejście nieuprawnione, można utrzymywać, że analityczność po prostu "czeka" na poprawną definicję. Stanowisko takie pozostaje jednak jałowe póty, póki nie proponuje się nowego rozwiązania problemu; tymczasem wszelkie późniejsze próby rozwiązania go okazały się narażone na zarzuty Quine'a w tej samej mierze, co poprzednie.</p> <p>Esej Trzeci - The Problem of Meaning in Linguistic - jest nieco zmienionym tekstem odczytu, wygłoszonego na sympozjum lingwistycznym w Ann Arbor w 1951 r. Zawiera on przejrzystą, filozoficzno-metodologiczną rekonstrukcję zadań gramatyka i leksykografa oraz praktykowanego przez nich sposobu realizacji tych zadań.</p> <p>  Znajdujemy tu wiele ważnych obserwacji, argumentów i rozróżnień pojęciowych, respektowanych w całej współczesnej metodologii i filozofii lingwistyki, a sformułowanych po raz pierwszy, lub co najmniej uściślonych, właśnie przez Quine'a. Należy do nich w szczególności:</p> <p>1) Spostrzeżenie, że znaczeniem wyrażeń językowych zajmuje się w tej samej mierze gramatyk, co leksykograf; ten ostatni ma za zadanie ustalenie znaczeń, pierwszy zaś - ustalanie, które formy posiadają znaczenie. Jednakże z obu tych kontekstów moąna wyeliminować pojęcie znaczenia: z pierwszego - na rzecz pojęcia synonimiczności (leksykograf ustala, które formy są tożsame pod względem znaczenia, tj. synonimiczne), a z drugiego - na rzecz pojęcia sensowności.</p> <p>2) Wskazanie, że pojęcie wyrażenia sensownego angażuje kłopotliwe filozoficzne pojęcie możliwości: sensowe są nie tylko te wypowiedzi, które miały bądź będą maiły miejsce w danej społeczności (nie budząc reakcji sugerującej ich dziwaczność), ale i te, które mogłyby mieć miejsce w tej społeczności (również bez takiej reakcji). Pojęcia tego nie da się w tym kontekście (podobnie jak analogicznych innych) zinterpretować inaczej niż jako rozszerzenie materiału naszych obserwacji zgodnie z zasadą prostoty praw.</p> <p>3) Argumentacja na rzecz tezy, że właściwym zadaniem gramatyka jest ustalenie zbioru zdań, a właściwym zadaniem leksykografa - ustalenie relacji synonimiczności między zdaniami; wyróżnianie i opis znaczeniowy składników zdań jest tylko środkiem realizacji tych zadań, koniecznym ze względu na to, że zdań jest neiskończenie wiele, nie można ich więc wyliczyć.</p> <p>4) Zastosowanie do językoznawczego pojęcia synonimiczności wyników analiz z "Dwóch dogmatów..." wymienialność salva veritate jest zbyt słabym warunkiem synonimiczności, gdy język jest ekstensjonalny, w innych językach natomiast przyjęcie tego warunku prowadzi do swoistego błędnego koła. Brak definicji synonimiczności sprawia, że w istocie problemu leksykografa nie umiemy poprawnie sformułować: nie wiadomo, co do czego leksykograf mógłby mieć lub nie mieć racji.</p> <p>5) Przypuszczenie, iż bardziej owocna od dwuczłonowej relacji synonimiczności jest, być może, relacja czteroczłonowa, wyrażana przez predykat "a jest bardziej synonimiczne z b, niż c z d" (co zakłada stopniowalność synonimiczności). Nie uniknie się jednak w ten sposób trudności, o której mowa w punkcie 4: nadal trzeba będzie szukać kryterium, a co najmniej definicji tej czteroczłonowej relacji.</p> <p>   Text tego tomu "Identity, Ostension, and Hypostasis, [...] poświęcony jest zagadnieniom ontologicznym i ilustruje charakterystyczny dla Quine'a sposób analizy pojęć i problemów filozoficznych, polegający na rekonstrukcji ich genezy. Omawia się tu rolę identyczności w ostensywnym wprowadzaniu do języka terminów indywiduowych, wyróżniających duże przedmioty czasoprzestrzenne (jak Wisła). następnie wskazuje się na analogie między tą procedurą a ostensywnym wyjaśnianiem terminów ogólnych (jak "czerwony"): w obu przypadkach łączy się konkretne części w konkretną całość. Fałszywa analogia prowadzi natomiast do akceptacji uniwersaliów jako bytów abstrakcyjnych (jak kwadratowość czy klasa kwadratów).</p> <p>  Niezależnie od tej genezy przedmioty abstrakcyjne są być może, nabytkiem wartościowym: w każdym razie zdaje się je zakładać cały dorobek matematyki. Nie jesteśmy jednak skazani na odziedziczony po przodkach schemat pojęciowy: możemy go zmieniać "kawałek po kawałku, posługując się przy tym nim samym. nie możemy natomiast oderwać się od własnego aparatu pojęciowego i zestawić go z nieskonceptualizowaną rzeczywistością. Złudna jest próba znalezienia idealnego zwierciadła rzeczywistości": oceniając schemat pojęciowy trzeba odwołać się nie do kryterium zgodności z rzeczywistością, lecz do kryterium pragmatycznego, do skuteczności przewidywań i aktów porozumiewania si za pomocą tego schematu. Kryterium drugorzędnym, czasem pochodnym wobec pragmatycznego, jest prostota i elegancja aparatu pojęciowego.</p> <a name="dwadogmaty"></a> <div class=""> <!--EXC start --> <h2><span class="eng c2"><A>DWA DOGMATY EMPIRYZMU</A> </span></h2> <P CLASS="eng c2"> </P> <P CLASS="eng c2"> </P> <P CLASS="eng c2"> 1. Każde zdanie, jeśli jest sensowne, to albo analityczne, albo syntetyczne 2. Wszystkie zdania złożone dadzą się sprowadzić do elementarnych ad1. Od Kanta - nie ma wiedzy syntetycznej a priori. Np. zdanie analityczne: "Każdy mężczyzna nieżonaty nie ma żony" jest P bo jest w nim 2x to samo i tylko z tego wynika prawdziwość. Więcej - Stanisław Lem, Summa Technologiae, [5+x=7 - wartość x jest już wpisana w równanie i widoczna dla bystrego obserwatora] W zdaniach syntetycznych prawdziwosć wynika z doświadczenia - mówi o przedmiocie coś nowego. Wg Q zdania analityczne można podzielić na:<br> <BR> 1. Analityczne - tautologie;<br> <BR> 2. Analityczne opate na języku, np. "Każdy bat jest biczem."<br> <BR> Język wg Q nie ma synonimów! Każde wyrażenie ma trochę inny sens - są to tylko wyrażenia bliskoznaczne. Synonimy są pojęciami sztucznymi. Np. "Każdy okrąg jest krawędzią koła." jest zdaniem analitycznym tylko w języku logiki - geometrii. Nie mamy pewności w znaczeniach, bo kawaler różn. od mężczyzna nieżonaty (wdowcy, kawaler orderu), będzie to zdanie analityczne tylko wtedy, gdy jest w języku sztucznym.<BR> Np. "Wszystko co jest zielone, jest też rozciągłe" - nie umiemy zdecydować, czy istnieją kolorowe punkty - po prostu nie wiemy, musimy więc eksperymentować i być tolerancyjni. Jednak jeśli nie potrafimy dokonać podział - to nie wiadomo, co wypływa z języka, a co z realności świata! To co leży blisko skraju analitycznego - pochodzi z języka. Pytanie - czy cechy dyspozycyjne (np. rozpuszczalność, kruchość) - czy są to właściwości przedmiotu, czy języka, w którym przypisujemy, bo ile właściwości poszczególnych odpowiada za kruchość - suchy patyk, szkło; temp, wilgotność, obecność EMF) Słowem - Nasz świat jest utkany z szarego płótna. Wg neopozytywistów dlatego że jest CZARNO-BIAŁY, wg Q bo zawiera nitki o rozmaitym stopniu szarości i nawet kolorach!<BR> Nie ma więc ostatecznej prawdy i w nauce wszystko podlega korekcie. Redukcjonizm też jest fałszywy - nie wiemy bowiem co jest proste, a co złożone. Żeby z B ->A i B dawało się redukować, oznacza, że mamy związki synonimiczności.    Musimy być (neo)pragmatyczni - nic nie możemy powiedzieć o świecie realnym bo nie możemy się pozbyć wpływu schematu pojęciowego - nie ma bowiem czystego schematu bez połączenia z faktami (NIE DA SIĘ ODRZUCIĆ DRABINY??)<BR> </P> <a name="przeklad"></a> <div class=""> <!--EXC start --> <h2><span>„Przekład i znaczenie”<br> (2gi rozdział z książki „SŁOWO I PRZEDMIOT”)</span></h2> <div> <h1> </h1> <p> <BR> </p> <h2> Paragraf 7-PIERWSZE ETAPY RADYKALNEGO PRZEKŁADU</h2> <p> Rozdział „Przekład i znaczenie”dotyczy tego, jaki sens może mieć część języka uwarunkowana przez doświadczenie, a jaki część od niego niezależna. Jeśli chodzi o część niezależną od doświadczenia, to przekładu pewnego języka na inny możemy dokonać na kilka sposobów, z czego każdy przekład byłby prawidłowy (zgodny z ogółem dyspozycji językowych), ale niezgodny z pozostałymi. Dzieje się tak dlatego, że pomiędzy zdaniami nie zachodzi relacja równoważności. Z kolei „im silniejszy jest bezpośredni związek między zdaniem a niewerbalnym (pochodzącym z dośw.)bodźcem, w tym mniejszym stopniu przekłady tego zdania, dokonane zgodnie z różnymi podręcznikami przekładu, mogą od siebie odbiegać”. Tak brzmi zasada niezdeterminowania przekładu (chyba…). Język jest tu rozumiany jako „zespół teraźniejszych dyspozycji do zachowania werbalnego, pod względem których użytkownicy tego samego języka upodobnili się do siebie”. Bodźce skłaniające do użycia języka mogą być teraźniejsze (określają teraźniejszy język) i przeszłe (wyznaczają etap nauki języka).Granica między nimi jest oczywiście umowna. Trwanie bodźców teraźniejszych Quine nazywa modułem. </p> <p> <U>Przykład lingwisty </U></p> <p>Lingwista przekłada język na podstawie obserwacji jego użytkowników i bodźców, jakie na nich wpływają. Jest to język ludzi, którzy do tej pory żyli w izolacji. Kiedy przebiega królik, krajowiec (czili użytkownik nieznanego języka) mówi GAVAGAI. Lingwista stawia hipotezę, że zdanie „gavagai”da się przełożyć na zdanie „królik”. Aby się przekonać, czy hipoteza się sprawdza, za każdym bodźcem (czili nadchodzącym królikiem) lingwista pyta krajowca: „gavagai?”. Niestety tu pojawia się kolejny problem, gdyż nie wiadomo, jak wygląda w obcym języku potwierdzenie, a jak zaprzeczenie. Powiedzmy, że są dwa terminy, które wchodzą w grę – evet i yok. Nie wiadomo natomiast, które ma oznaczać „tak”, a które „nie”. Tu dobrą wskazówką jest uśmiech krajowca (pogodniejsza reakcja). Te wszystkie kroki lingwisty pozwalają mu sformułować hipotezę roboczą. Powiedzmy, że jest ona słuszna, ale tak naprawdę ważne jest to, aby wiedzieć, w przypadku konkretnych bodźców, że to właśnie one wzbudzają potwierdzenie lub przeczenie. </p> <h2> Paragraf 8-BODZIEC I ZNACZENIE BODŹCOWE</h2> <p> „Ważne jest, by przyjąć, że zgodę krajowca na GAVAGAI wzbudzają bodźce, a nie króliki.”Bodźce mogą się nie zmieniać nawet wtedy, gdy królika zastępujemy jego podobizną. (Za bodziec przyjmuje Quine wzór naświetlenia oka, a nie to, co dzieje się w mózgu, bo umysł jest subiektywny, a oko w miarę intersubiektywne; w rzeczywistości wchodzą w grę również i inne zmysły, ale uprośćmy to). W przypadku zdań typu GAVAGAI dysponujemy (prawie) empirycznym „znaczeniem”. Znaczenie powinno być wspólne dla zdania i jego przekładu. </p> <p> <U>Pojęcie znaczenia</U> . Afirmatywne (i analogicznie- negatywne) <U><strong>znaczenie bodźcowe</strong></U> zdania GAVAGAI dla danego użytkownika języka jest klasą wszystkich bodźców, które wzbudziłyby u niego akceptację (i analogicznie- odrzucenie) tego zdania. Znaczenie bodźcowe jest zbiorem sytuacji, które zmuszają ludzi do pewnych zachowań; dotyczy każdego wyrażenia. GAVAGAI i „królik”mają to samo znaczenie bodźcowe. Zn. Bodźcowe może zmieniać się wraz z czasem lub modułem. Afirmatywne i negatywne znaczenie bodźcowe jednego zdania wykluczają się wzajemnie, ale się nawzajem nie wyznaczają (istnieją też bodźce obojętne). W znaczeniu bodźcowym zdania streszcza się dyspozycja podmiotu do uznawania lub odrzucania zdania, w reakcji na występujące bodźce. Bodziec nie jest konkretnym zdarzeniem, ale POWSZECHNIKIEM (powtarzalną formą zdarzeń). Dlatego nie ma dwóch takich samych bodźców, ale jeden bodziec występujący dwa razy. Również dla dwóch użytkowników języka bodziec jest ten sam. </p> <p> Paragraf 9- ZDANIA OKAZJONALNE. NIEPOŻĄDANE INFORMACJE</p> <p> Zd. Okazjonalne to takie, które po odpowiednim bodźcu (występującym <U><strong>aktualnie</strong></U>) skłaniają do potwierdzenia lub zaprzeczenia zdań, np. GAVAGAI, „czerwony”, „boli”. Zdania stałe to takie zdania, które można potwierdzić lub zaprzeczyć niezależnie od występowania bodźca. Jeśli chcemy nazwać tożsamość znaczenia bodźcowego dwóch wyrazów (np. gavagai i królik) relacją synonimiczności, nie do końca mamy rację, gdyż mogą istnieć dodatkowe bodźce, dzięki którym potwierdzimy zd. „gavagai”, ale nie potwierdzimy zd. „królik”. Dlatego nie możemy mówić tu o synonimach, ani definiować synonimiczności jako tożsamości znaczeń bodźcowych. Dyspozycje do potwierdzenia lub zaprzeczenia zdań nie są „czyste”, gdyż w rzeczywistości kryje się w nich wiedza o świecie, czili dodatkowe informacje. </p> <p> Paragraf 10- ZDANIA OBSERWACYJNE</p> <p> Niektóre znaczenia w mniejszym stopniu niż inne podlegają wpływom nieproszonych informacji. Np. „czerwony”zmienia znaczenie bodźcowe od nadawcy do nadawcy – nieostrość. Np. „kawaler”– osoba potwierdzająca powołuje się na informacje sobie znane. Czyli zmiana znaczenia bodźcowego może być zależna albo od nieostrości pojęcia albo od dodatkowych informacji. Różnicą jest to, że przy nieostrości każda osoba potwierdzająca/zaprzeczająca waha się. Im mniejszy wpływ dodatkowych inf. na znaczenie bodźcowe zdania, tym bardziej pewnie można je uznać za właściwe znaczenie zdania. ZDANIA OKAZJONALN, KTóRYCH ZN.BODŹCOWE WCALE SIĘ NIE ZMIENIAJĄ POD WPŁYWEM UBOCZNYCH INF., MOŻEMY W NATURALNY SPOSóB NAZWAĆ ZDANIAMI OBSERWACYJNYMI (ICH ZNACZENIE= ICH ZNACZENIE BODŹCOWE). Obserwacyjność okazuje się stopniowalna. Zd okazjonalne jest tym bardziej obserwacyjne, w im większym stopniu jego znaczenie bodźcowe dla różnych użytkowników języka wykazuje tendencję do zgodności. Im większa obserwacyjność, tym lepiej możemy dokonywać przekładu kierując się zn bodźcowym. Pojęcie obserwacyjności ma charakter społeczny (wyznaczone podobieństwem znaczeń u różnych użytkowników jęz., w całym społeczeństwie).</p> <p> Paragraf 11 - WEWNĄTRZSUBIEKTYWNA SYNONIMICZNOŚĆ ZDAŃ OKAZJONALNYCH</p> <p> Definicja znaczenia bodźcowego traci sens przy zdaniach stałych (nie-okazjonalnych), np. nie można za uzasadnienie synonimiczności „kawalera”i „nieżonatego mężczyzny”podać tych samych znaczeń bodźcowych (chociaż będą one takie same). <U>Przykład:</U> Everest= góra widziana z Tybetu; Gaurisanker= góra widziana z Nepalu. Mają one wykluczające się znaczenia bodźcowe dla kogoś, ale okazuje się, że to te same góry; zd te są synonimami bodźcowymi tylko dla ekspertów. Dwa terminy mogą być w rzeczywistości koekstensywne, czyli prawdziwe o tych samych przedmiotach, a przy tym nie być wewnątrzsubiektywnie bodźcowo synonimiczne jako zdania okazjonalne.</p> <p> Paragraf 12- SYNONIMICZNOŚĆ TERMINóW</p> <p>- okazuje się bezsilna jeśli chodzi o utożsamianie znaczeń terminów. </p> <p> Paragraf 13- PRZEKŁAD SPóJNIKóW LOGICZNYCH</p> <p> Dziedzina, która bezpośrednio poddaje się radykalnemu przekładowi to dziedzina funkcji prawdziwościowych (negacja, koniunkcja, alternatywa). Odwołując się do zgody i niezgody możemy sformułować semantyczne kryteria dla funkcji prawdziwościowych, tzn. kryteria pozwalające ustalić, czy należy zinterpretować dane wyrażenie języka krajowców jako wypowiedź wyrażającą określoną funkcję prawdziwościową. </p> <p> Paragraf 14- ZD. SYNONIMICZNE I ANALITYCZNE</p> <p> Synonimiczne = posiadające to samo znaczenie. Przy zdaniach okazjonalnych synonimiczność zostaje wyznaczona przez wewnątrzsubiektywną synonimiczność bodźcową w wersji społecznej. „Związek wzajemnej definiowalności łączy relację synonimiczności zdań z pojęciem zdania analitycznego”. ZDANIA SĄ SYNONIMICZNE WTW GDY ICH RóWNOWAŻNOŚĆ (UTWORZONA ZA POMOCĄ SPóJNIKA „wtedy i tylko wtedy”) JEST ANALITYCZNA. ZDANIE JEST ANALITYCZNE GDY JEST SYNONIMICZNE Z OKRESEM WARUNKOWYM O TYM SAMYM POPRZEDNIKU I NASTĘPNIKU („JEŚLI p, TO P”). Analityczności i synonimiczności można nadać charakter społeczny- społecznie bodźcowo analityczne to te zdania, które są bodźcowo analityczne niemal dla każdego. Analit. Bodźcowa nie jest związana ze zwykłą analitycznością- Quine chce się uchronić przed ogólną dychotomią (analityczność-syntetyczność) „prowadzącą do powstawania zagmatwanych opinii o związku pomiędzy językiem i światem”. </p> <p> Paragraf 15- HIPOTEZY ANALITYCZNE</p> <p> Co można uzyskać dzięki próbom lingwisty z powyższego przekładu (warunki tworzenia hipotez analitycznych- jeżeli użytkownik jęz. jest dwujęzyczny, to rozszerzają się do 1’,2’,3’; 4 pomijamy jako zbyteczny):</p> <p> można przekładać zd obserwacyjne (z dozą niepewności)</p> <p> - // - funkcje prawdziwościowe</p> <p> - // - rozpoznawać zd bodźcowo analityczne</p> <p> - // - odpowiadać na pytania o wewnątrzsubiektywną synonimiczność bodźcową zdań okazjonalnych języka krajowca (lecz nie można ich przekładać)</p> <p> Hipotezy analityczne nie są ustalonymi funkcjami językowego zachowania. Wykraczają one poza wszystko, co kryje się we wszelkich dyspozycjach krajowca do zachowania werbalnego. Stosowanie tych hipotez pociąga za sobą przypisanie umysłowi krajowca naszego poczucia językowej analogii. Konkurencyjne systemy analitycznych hipotez mogą zgadzać się całkowicie z ogółem zachowania werbalnego, a mimo to podawać wzajemnie niezgodne przekłady niezliczonych zdań, nie podlegających niezależnej kontroli. </p> <p> Paragraf 16- DLACZEGO NIE ZAUWAŻA SIĘ NIEZDETERMINOWANIA?</p> <p> Analityczne hipotezy tworzące jedną wielką hipotezę syntetyczną są niepewne/mogą być niesłuszne, gdyż nie istnieje obiektywna rzeczywistość. Powody, dlaczego tej niesłuszności się nie zauważa:</p> <OL> <LI> <p>przykładów nie objętych warunkami 1-4 i 1’-3’ nie da się bronić inaczej jak za pomocą hipotez analitycznych</p> <LI> <p>pomieszanie kwestii z zagadnieniem gramatycznej systematyzacji-> wyznaczanie przekładu kategoriami gramatycznymi</p> <LI> <p>pomieszanie kwestii ze stwierdzeniem, że nie istnieje jedyność przekładu; różne przykłady mogą się różnić nawet wartością log.</p> <LI> <p>(najważniejszy powód) poczucie, że osoba dwujęzyczna dysponuje własną prywatną semantyczną korelacją (czyli własnym systemem hipotez analitycznych); sprzyja temu mentalistyczna teoria idei- w umyśle osoby dwujęzycznej jest idea, którą wyraża i zdanie i jego przekład. A ile osób, tyle semantycznych korelacji.</p> <LI> <p>dziwne zasady przekładu, nie zawsze słuszne i istotne (np. przekonanie, że prostsze zdanie odnieść należy do wyraźnie wyodrębnionej całości)</p> <LI> <p>na hipotezach buduje się kolejne, nie pamiętając, że pierwsze były tylko prawdopodobne i uznaje się te ostateczne za pewne</p> <LI> <p>praktyczne ograniczenia lingwisty- musi stosować się do zasad, aby nie zwariować przy tłumaczeniu</p> </OL> <p> Dlatego analityczne hipotezy okazują się nieodzowne, ale nie znaczy to, że możemy nadać sens tożsamości znaczeń wyrażeń utożsamianych przez analityczne hipotezy. MOŻEMY MóWIĆ O SYNONIMICZNOŚCI TYLKO W KONTEKŚCIE JAKIEGOŚ KONKRETNEGO SYSTEMU ANALITYCZNYCH HIPOTEZ. Niezdeterminowanie korelacji – im dalej odchodzimy od zdań opartych na empirii, tym uboższa podstawa, na której można oprzeć porównanie. Przekład następuje krok po kroku i dlatego sądzi się, że zdania przekazują swe znaczenie w izolacji od pozostałych.</p> <p> Generalnie, co należy zapamiętać- nie istnieje radykalny przekład, trzeba nam pogodzić się z niedokładnościami. Nie ma również gwarantowanych synonimów. </p> </div> </div> <!--textfield end --> <a name="gavagai" id="gavagai"></a> <div class=""> <!--EXC start --> <h2>QUINE (II): INDETERMINACY OF TRANSLATION </h2> <p>Last week we examined Quine's arguments for (i) epistemic holism and (ii) the rejection of the analytic-synthetic distinction. Raised in 'Two Dogmas', these intimately related theses are important elements in his critique of the explanatory role of a cluster of intimately related notions: meaning, synonymy and analyticity. They are also central to his arguments for the indeterminacy of translation. </p> <p>RADICAL TRANSLATION<BR> The thesis of the indeterminacy of translation is the claim that there can (in principle) be incompatible manuals for translation between two languages which are equally consistent with observed verbal dispositions of speakers of the two languages, and that there is no fact of the matter which is 'correct'. A translation manual is a mapping from expressions of one language onto expressions of another, so two translation manuals are incompatible if they map an expression of one language on to non- equivalent expressions of the other (however we understand 'equivalent'). The relevant facts-those which fail to pick out one translation manual as correct-are the physical facts of the sensory stimulations that will prompt a speaker of a language to assent to particular sentences. In many cases of translation, we have far more to go on than sensory stimulation, but in Quine's view such helpful historical accidents obscure the situation, so Quine concentrates on the radical translator-one who seeks to construct a translation manual between her own language and another language with which her own has no cultural or historical connection, or existing translation manual. The radical translator will seek to associate simple sentences of (say) English with simple sentences of the alien language ('Alien') by observing the sensory stimulations that prompt a native speaker's assent to various Alien sentences. Thus if a rabbit scurries past and the native speaker utters 'gavagai', the translator concludes that 'Gavagai' translates as 'Rabbit'. Further support for this hypothesis can be collected by asking 'Gavagai?' in the presence of rabbits, and noting the native speaker's assent or dissent. </p> <p>TECHNICAL TERMS<BR> The affirmative stimulus meaning of a sentence is the class of all stimulations that prompt assent to that sentence. The negative stimulus meaning of a sentence is the class of all stimulations that prompt dissent to that sentence. The stimulus meaning of a sentence is the ordered pair of the affirmative and negative stimulus meanings. So (says Quine) we choose 'Rabbit' as the translation of 'Gavagai' if 'Rabbit' and 'Gavagai' are stimulus synonymous. (See Word and Object, Sections 8- 10) </p> <p>INDETERMINACY OF TRANSLATION: TWO ARGUMENTS</p> <p> The Term-Sentence Argument<BR> Translation manuals necessarily give translations between terms, rather than sentences, because there are an infinite number of sentences, constructed from a finite number of words. But the technique of radical translation provides only translations between sentences (albeit one-word sentences, on occasion). Now the following English sentences are stimulus synonymous, and therefore equally acceptable as translations of 'Gavagai': (a) 'Lo, a rabbit'; (b) 'Lo, an undetached rabbit-part'; (c) 'Lo, an instantiation of the universal rabbithood'; (d) 'Lo, a temporal stage of a rabbit'. Although the sentences are stimulus synonymous, the terms 'rabbit', 'undetached rabbit-part' etc. are evidently not. We are free to choose any of (a) to (d) as translations of the term 'gavagai', but different choices will have different repercussions elsewhere in the translation manual. (See Word and Object, Section 12) For an overview of the structure of this argument, see Hookway Chapter 8. See Chomsky and Evans for critical views on what Quine allows as relevant evidence in choice of translation manual.<BR> </p> <p>The Argument from Epistemic Holism<BR> According to Quine, there are many incompatible, but empirically equivalent systems of the world. A sentence can be held true in one system, but false in another, if there are drastic enough compensating differences between the systems elsewhere. This is true even for observational sentences. So the fact that a particular stimulation prompts my assent to a particular sentence reflects not only the semantic properties of that sentence, but also the semantic properties of other sentences with which it is epistemically connected. Epistemic holism implies that there will be many such sentences. Another way of putting this is as follows: my assent to or dissent from a sentence depends not only on my sensory stimulations at the time of assent or dissent, but also on relevant background beliefs that I hold. In interpreting the unknown language therefore, we must play off the translation question against the attribution of beliefs to our interlocutors that may be relevant to the interlocutor's assent to the sentence we are mooting as the translation of 'Gavagai'. (See Quine's J. Phil. article, but see also Hookway Chapter 8 and Kirk pp. 136ff for sympathetic and critical overviews of its structure respectively.) </p> <p>CRITICISMS<BR> Quine's arguments for the indeterminacy of translation, and his intimately related argument against the philosophical importance of the analytic-synthetic distinction, rely heavily on the doctrine of epistemic holism. One can generate objections to Quine by criticising his arguments for epistemic holism, or his application of it in the case of language to get semantic holism. See: Chomsky in Davidson and Hintikka, and Fodor and Lepore who specifically consider the argument from epistemic holism to semantic holism (see also Dummett pp.400ff). </p>  </p> <h1 ></h1> </div> <!--textfield end --> <p><A NAME="gavagai"></A> BODŹCOWA TEORIA ZNACZENIA  </p> <p> <span>Zanczenia to hipostazy pseudopsychologiczne,  ISTNIEJE TYLKO ODGADYWANIE SENSU NA PODSTAWIE DOŚWIADCZEŃ</span><BR> </p> <p>jest to tzw. znaczenie bodźcowe - bierzemy pod uwagę wszystkie cechy przesądzające o usłyszany,m zdaniu, że jest praawdziwe PRAWDZIWOŚĆ = adekwatność przekonania do bodźców. Np. DZiecko mówi: zabawka, miś, pluszowy miś - nie zna jeszcze klas,  myśliże to to samo - egzemplarz czy klasa, stąd jaszczurka to mały krokodyl   </p> <p>    Każdy z nas posługuje się IDIOLEKTEM (tj. językiem osobistym), który w dużej części pokrywa się z językiem innych ludzi. Nie istnieje przez to analitczność i synonimiczność.   Słowa   GAVAGAI -  EVET - YOK  - przy kontakcie nigdy nie dowiemy się, co one oznaczają. Szansę mamy, gdyby nastąpiło dokładne porozumienie. W radykalnym kontakcie kultur porozumienie jest niemożliwe, gdyż siatka pojęć różni się w zbyt wielkim stopniu.   </p> <p>Bodźce należą do świata zewnętrznego, natomiast przez teorie naukowe rozumie Quine pewne <br> wytwory ludzkie, mianowicie określone zbiory zdań. Tak, więc potwierdzanie jest relacją pomiędzy <br> językiem a światem. Najważniejszym ogniwem w procesie owego potwierdzania są tzw. zdania <br> obserwacyjne, czyli takie zdania okazjonalne (prawdziwe w jednych sytuacjach, fałszywe w innych), <br> na które użytkownicy danego języka mogą się natychmiast zgodzić, będąc świadkami pewnej sytuacji, <br> np. “Pada”, “To jest królik”. To właśnie te najprostsze, z punktu widzenia gramatyki, zdania pełnią <br> funkcję nośnika świadectw dla nauki. Zdania te - zauważa Quine - odgrywają również fundamentalna <br> rolę w pierwszym stadium nauki języka, bo przecież takie wyrażenia, jak np. “Mama”, “Tata”, to <br> właśnie zdania bodźcowe.</p> </div> <!--textfield end -->

Opracowanie dorobku

Fragmenty dzieł autora

(brak fragmentów)

--}}

Sentencje w bazie gavagai: 1

Fizyka bada zasadniczą naturę świata, a biologia opisuje lokalny wyjątek guz. Psychologia, psychologia człowieka, opisuje wyjątek na wyjątku.
Willard Van Orman Quine
Zobacz wszystkie sentencje w repozytorium

Cytaty użyte w Gavagai

Brak cytatów
Strona domowa
Sentencje w repozytorium (1)

Dorobek autora w Gavagai:

# 43
Edytuj autora Dodaj/zmien zdjęcie
Sztuka wojny, 36 forteli, Sun Tzu, historia Chin, kultura chińska, piękne opowieści, pięken sentencje, najlepsze tłumaczenie Sztuka wojny (The Art of War)